Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Andrzej Olszewski-ze sportu do branży farmaceutyczej
28.03.2008
Stadiony chrzanowskiego Fabloku i Victorii Jaworzni zamienił na gabinet szefa rady nadzorczej giełdowego Farmacolu. Korki i dres na garnitur. Ale opinia twardego gracza trafiła ze sportu do branży farmaceutycznej.


Gabinet Andrzeja Olszewskeigo to najważniejsze pomieszczenie w całej firmie. Nikt w braży nie ma wątpiwości, że to Olszewski, choć formalnie jest tylko przewodniczącym rady nadzorczej, faktycznie kieruje grupą.
- Ani ja, ani żona nie jesteśmy od ręcznego zarządzania. Ale w sprawach strategicznych, jak choćby przjęcia firm, decydujący głos należy do nas - mówi.
Olszewski w branży ma opinię bezwzględnego, autorytarnego. Większość menedżerów, którzy odeszli z firmy, nie wypowiada się o nim pochlebnie.
- Nie mam najłatwiejszego charakteru - przyznaje Olszewski. - Ale nie znam nikogo, kto stworzyłby od podstaw dużą firmę i nie przestrzgał twardych zasad. Wymagam od innych, ale i od siebie - dodaje. Stosunki międzyludzkie nie są moją najmocniejszą stroną.
Jego młodość nie wskazywała, że w przyszłości będzie mieć coś wspólnego z branżą farmaceutyczną. Po studiach przez parę lat uczył WF w szkole. Potem dostał propozycję posady kierownika działu wypoczynku i sportu w Katowickim Zrzeszeniu Węglowym. Z czasem awansował na dyrektora do spraw pracowniczych największej wówczas kopalni węgla w Europie. Tak do roku 1989. Wówczas pomyślał o własnym biznesie. Wybrał rozwiązanie, które znajdowało się w zasięgu ręki. Żona była farmaceutką. Wykupili od państwowego Cefarmu aptekę w Jaworznie, następnie w Tychach. Prowadzeniem aptek zajęła się żona, Olszewski odpowiadał za sprawy związane z zaopatrzeniem. Jedynym dostawcą leków były borykające się z brakami Cefarmy.
- Chciałem mieć bogatszy asortyment - wspomina Olszewski. Zwrócił się z prośbą do kierownika zaopatrzenia śląskiego Cefarmu o udostępnienie danych adresowych poszczególnych firm. W odpowiedzi usłyszał, że taka informacja kosztuje więcej niż jego dwie apteki. Olszewski postanowił zdobyć sam dane firm. Kilka tygodni studiowania książek telefonicznych oraz opakowań leków zaowocowało utworzeniem własnej bazy adresów producentów w całej Polsce. Kilka miesięcy później zaopatrywał swoje apteki bezpośrednio u nich. Wynegocjowane 60 - dniowe terminy płatności umożliwiły w tym samym czasie sprzedaż leków przy kilkakrotnym uzupełnianiu na bieżąco dostaw. Uzyskaną ze sprzedaży gotówkę Olszewski inwestował w firmę. Na zapleczu powstawała minihurtownia.
- Motorem napędowym była dla mnie konkurencyjna firma Carbo działająca w tym czasie w rejonie - mówi Olszewski.- Tyle, że jej właściciele działali w czwórkę, a trzech spośród nich miało już wcześniej doświadczenia w bizniesie.
Dziś Carbo już dawno zostało przejęte przez Polską Grupę Farmaceutyczną. Farmacol z kolei wart jest już kilka miliardów złotych. Zdaniem prezesa PGF, Jacka Szwajcowskiego, Olszewski odniósł sukces dzięki konsekwentnemu stosowniu strategii niskich kosztów.
Oprócz dystrybucji leków Farmacol szuka też innych możliwości inwestycji. Do Olszewskich należy pięciogwiazdkowy hotel Belveder. Rok temu powołali spółkę zależną, której zadaniem będzie rozwijanie działalności deweloperskiej, wykorzystując grunty po magazynach i biurach Cefarmów.
Przez ostatnich kilka lat Olszewski odcinał raczej kupony od swoich dokonań, pracując na miano najbardziej zachowawczego wśród właścicieli wielkiej piątki - największych polskich hurtowni leków. Ze spokojem przyglądał się, jak konkurenci zwiększają stan posiadania, przejmując mniejszych dystrybutorów. On gromadził pieniądze. Kapitały własne grupy, praktycznie nieobciążonej kredytami (jest dziś winna bankom około 15 mln złotych), wynoszą dziś 550 mln złotych. Część z tych pieniędzy może pójśc na inwestycje. Olszewski nie kryje, że interesują go tylko okazje. Jeśli średniej wielkości spółki, to dysponujące własną siecią aptek, ze względu na lokalizację wpasowujące się w strategię Farmacolu, jak Cefarm Białystok, którego chęć przejęcia już zadeklarował.
- Stać nas na zakup niemal każdej z konkurencyjnych spółek - deklaruje. Sęk jednak nie w finansach. Gdyby o nie chodziło, polski rynek dystrybucji famaceutyków juz dawno nie byłby ewenementem na skalę europejską.
Podczas gdy w innych krajach czołową rolę odgrywają międzynarodowe koncerny: Celesio, Alliance Unichem, Boots czy Phoenix, na krajowym rynku pierwsze skrzypce grają właściciele czterech rodzimych hurtowni.
Każdy z nich budował biznes od zera, przechodząc tę samą drogę: od wynajętej piwnicy czy garażu, z którego sam rozwoził towar kontrahentom, po wrszawską giełdę i obroty na poziomie co najmniej miliarda złotych rocznie.
Dalszą konsolidację hamują nie tyle pieniądze, co osobiste ambicje właściecieli. Po kilkunastu latach budowania imperium sprzedać się konkurentowi, to byłby dyshonor. Na razie.
Czy w obliczu ofensywy PGF- która oddzieliła właśnie hurtowy handel lekami od działalności detalicznej, zachęciła do współpracy jednego z najbardziej znanych menedżerów Marię Wiśniewską i rozpoczyna ekspansję za granicą, Olszewskiemu uda się zaskoczyć rynek, na przykład nakłaniając któregoś z kolegów do połączenia sił?
Ten rok będzie dla Olszewskiego decydujący. Teraz albo nigdy. Albo zdobędzie ze swoją drużyna mistrzostwo świata, albo polegnie w walce i już zawsze będzie obserwował zmagania czołówki z ławki rezerwowych.

Źródło: Rzeczpospolita
KOMENTARZE
Newsletter