Wbrew złośliwcom, którzy we wszelkich działaniach doszukują się tylko rozbuchanego dążenia do czerpania korzyści finansowych, nie to jest (a przynajmniej główną) motywacją do podejmowania wysiłków przez zespoły naukowe, firmy biotechnologiczne, szeroko pojęty przemysł przeciwko SARS-CoV-2. Bo choć ciągle słyszymy, że giełdowe akcje tej czy innej spółki poszybowały w niebo (np. po informacji o wprowadzeniu do sprzedaży szybkich testów na koronawirusa), albo, że ten czy inny promuje własną markę, rzucając groszem na kolejne badania, to szkoda byłoby budować obraz sytuacji wyłącznie na tych doniesieniach. To, co bowiem niezwykle ciekawe, to widoczny w środowisku element zjednoczenia i współpracy, odstawiający na dalsze tory wszechobecną rywalizację i własne zawodowe ambicje.
Spójrzmy więc na skalę tego zjawiska. Jesteśmy bowiem świadkami sytuacji bezprecedensowej. Oto tysiące (bez przesady!) badaczy z różnych krajów świata, władających różnymi językami, zajmujących się na co dzień różnymi zagadnieniami, łączy swoje siły, by stanąć w nierównej walce z COVID-19. Niejednokrotnie poświęcają swój cenny czas, pomysły, wiedzę i – nie oszukujmy się – również pieniądze, by znaleźć sposób na skuteczną walkę z pandemią. Mało tego, ta współpraca nie ogranicza się wyłącznie do sieciowania konkretnych laboratoriów i wielkich biotechnologicznych graczy. Takie modele dobrze już znamy. Ona zatacza coraz szersze kręgi, wciągając w swój wir również te podmioty, które z rynkiem LifeScience nie miały do tej pory zbyt wiele wspólnego. Doskonałym przykładem jest choćby lawinowe zaangażowanie firm z różnych sektorów gospodarki w działalność (zapewne nieznanego im do tej pory) Warsaw Genomics. Spin-off Uniwersytetu Warszawskiego wstrzymał swoją podstawową działalność, by – dzięki ich wsparciu – dołożyć swoją cegiełkę do walki z koronawirusem. W efekcie zespół techników laboratoryjnych pracuje 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę, przeprowadzając tysiące testów dla szpitali, za które placówki medyczne nie płacą. NiceLabel, spółka oferująca oprogramowanie do etykietowania nowej generacji, zdecydowała się bezpłatnie udostępnić swoje narzędzie organizacjom i firmom walczącym z koronawirusem. Szybkie tworzenie etykiet i sprawne umieszczanie ich na opakowaniach produktów przyspieszy drogę sprzętu i materiałów medycznych do tych, którzy pracują na pierwszej linii frontu. Z kolei w wymiarze globalnym, Jack Ma, założyciel chińskiego giganta e-commerce – Alibaby, wspiera działania w Afryce. Finansuje ponad 1 milion zestawów do testowania obecności wirusa, 6 milionów masek i 60 tysięcy przyłbic i kombinezonów. Być może to kropla w morzu potrzeb, jednak – jak mawiają – kropla drąży skałę. W międzynarodowe wysiłki włączają się też technologiczni giganci, Amazon czy Microsoft. Pierwszy oferuje wsparcie w postaci 5 mln USD lokalnym biznesom w Seattle, które w tym trudnym czasie musiałyby zakończyć działalność. 20 mln USD na walkę z SARS-CoV-2 przekaże Facebook, 15 mln USD Apple. Wielkich widać oczywiście najbardziej. Nie wolno jednak zapominać o tych, których lokalna skala działań do mediów trafia rzadziej, choć jest tak samo ważna, jak milionowe datki. Polska branża gastronomiczna, choć sama boryka się z gigantycznymi problemami, wspiera personel szpitali, dowożąc mu ciepłe posiłki. Mniejsi i więksi właściciele rodzimych biznesów szyją kolorowe maseczki ochronne m.in. dla oddziałów dziecięcych w szpitalach. Dzięki nim przebywające tam dzieci nieco mniej będą bały się schowanego za maseczkami personelu.
Powszechna mobilizacja przynosi wymierne korzyści. Nie tylko zresztą na tym polu. Wszyscy wiemy, że tworzenie nowych leków i szczepionek to proces skomplikowany i długotrwały, ale dziś – gdy pandemia rozwija się na naszych oczach – nie mamy czasu, żeby czekać. Dlatego międzynarodowi regulatorzy zezwalają na przyspieszenie pewnych procesów, a naukowcy sięgają po rozwiązania, które już kiedyś testowali i dostosowują je do dynamiki nowego typu wirusa. Ściganie się z czasem nie należy do przyjemnych, ale kiedy na szali mamy miliony żyć, wydaje się jedynym słusznym wyjściem. Pewne jest, że w krótkim terminie nie możemy liczyć na skuteczną i przełomową szczepionkę. Możemy jednak mieć nadzieję na terapie, które będą minimalizować skutki COVID-19 lub zwiększą odporność organizmu, by śmielej stawiał czoła infekcji. To powinien być teraz nasz główny, wspólny – środowiska naukowego i biznesu – cel.
W obliczu SARS-CoV-2 naukowcy na całym świecie otwierają przed innymi badaczami zasoby swoich danych, wyniki (często wieloletnich) prac, nie szukając w nich komercyjnego zysku. Przeciwnie – mając nadzieję, że będą wykorzystywane najlepiej, jak to możliwe w służbie globalnej społeczności. Gra toczy się bowiem o wysoką stawkę. Zespół Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, we współpracy z zespołem NIZP-PZH w Warszawie, wyizolował i scharakteryzował SARS-CoV-2 z próbki pobranej od pierwszego pacjenta z Polski, u którego stwierdzono zakażenie (w badaniach znajdują się kolejne próbki). Sekwencja genomu zostanie udostępniona w publicznych bazach danych, żeby mogli z niej korzystać wszyscy naukowcy. Podobny ruch wykonał zespół prof. Marcina Drąga z Politechniki Wrocławskiej. Badacze rozpracowali enzym, który jest kluczowy w walce z koronawirusem, a wyniki swoich szeroko komentowanych prac udostępnili innym uczonym.
Wyrazem zaangażowania i solidarności świata nauki jest także powołana niedawno inicjatywa dla tych naukowców, którzy wolontariacko chcą włączać się w prowadzone obecnie badania (chętnych nie brakuje). Mowa o platformie Crowdfight COVID-19. Ma ona skupiać wysoko wykwalifikowanych badaczy, gotowych poświęcić swój czas i wiedzę wysiłkom na rzecz eliminacji koronawirusa. Jej twórcy przewidzieli dwa kanały aktywności – dla naukowców poszukujących wsparcia w badaniach nad SARS-CoV-2 i dla tych, którzy mają wolę zaangażowania się w już realizowane projekty. Inicjatywa wyrosła z potrzeb środowiska naukowego i nie ma w sobie nic z komercyjnego podejścia. Skalę zaangażowania w Crowdfight ze strony międzynarodowego zespołu badawczego ukazuje chociażby lista lokalnych kontaktów, do których można zgłosić się z pytaniami o działanie platformy (dziś obejmuje ona 27 badaczy m.in. z Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, USA, czy Argentyny). Crowdfight został przyjęty entuzjastycznie przez globalne środowisko naukowe (a w następstwie – przez wszelkiej maści media). W zaledwie kilkanaście dni od uruchomienia platformy tylko na LinkedInie wspomniano o niej prawie tysiąc razy, a konto na Twitterze zebrało już niemal 4 tys. obserwatorów.
Sposób, w jaki naukowcy próbują łączyć siły w walce z koronawirusem (a za nimi biznes), to godna uwagi inspiracja dla całego świata. I lekcja szczególnie cenna dla sceny politycznej, która wciąż nie potrafi znaleźć w walce z COVID-19 wspólnego mianownika. Naukowcy łączą siły (odkładając często na bok swoje zawodowe ambicje) w walce o nasze wspólne dobro. I o to, by obecna pandemia nie przekształciła się w endemię, która zostanie z nami na wiele, wiele lat. Bądźmy im za to wdzięczni.
KOMENTARZE