Stosowanie antybiotyków w hodowlach przemysłowych budzi od lat olbrzymie kontrowersje. Dziś naukowcy z Tufts University zgadzają się z przeciwnikami tego rodzaju praktyk – antybiotyki powinny służyć do leczenia, a nie do zwiększania wydajności hodowli.
Przez ostatnie 70 lat ludzkość używała antybiotyków do zwalczania infekcji bakteryjnych. Niestety, ich niewłaściwe stosowanie oraz powszechne nadużywanie doprowadziło do powstania zjawiska oporności antybiotykowej bakterii, a w konsekwencji – znaczącego obniżenia efektywności terapii. Innymi słowy: antybiotyki nie ratują już życia tak skutecznie, jak powinny.
Naukowcy z Tufts University School of Medicine opublikowali raport z przeprowadzonej analizy obecnej sytuacji. Stuart Levy – światowej klasy ekspert w dziedzinie oporności antybiotykowej i współautor raportu – uważa, że większość argumentów przemawia za wprowadzeniem bardzo restrykcyjnej polityki stosowania antybiotyków w przemyśle żywieniowym.
Szacunki wskazują, że antybiotyki niemal ośmiokrotnie częściej służą do przyspieszenia wzrostu zwierząt hodowlanych, niż do ich leczenia. W długoterminowej perspektywie powstaje w ten sposób idealne wręcz środowisko sprzyjające wykształcaniu oporności na antybiotyki. Co więcej – zwierzęta stają się swoistymi „fabrykami” opornych na antybiotyki bakterii.
Jest to o tyle niebezpieczne zjawisko, że – jak powszechnie wiadomo – poszczególne bakterie mogą transferować swoją oporność na inne, a także mogą przenosić się na ludzi pozostających w bliskim kontakcie ze zwierzętami. Tym samym lekarze weterynarii, czy pracownicy farm - mogą również stać się elementami łańcucha dzięki któremu zasięg oporności antybiotykowej zatacza coraz większe kręgi. Zjawisko to powoduje także, że używanie w hodowlach środków niestosowanych wobec ludzi - nie ma żadnych skutków ochronnych.
Analiza Stuarta Levy i Bonnie Marshall wykazała także, że ponad 90% antybiotyków ostatecznie wydalanych jest do środowiska. Sprzyja to roznoszeniu oporności zarówno przez kontakt bezpośredni, jak i pośrednio – poprzez wodę, powietrze, gleby i łańcuch pokarmowy. W szczególności dotyczy to hodowli ryb.
Konsekwencje takiego stanu rzeczy są olbrzymie. Coraz większa odporność infekcji na leczenie antybiotykami powoduje, że pobyty chorych w szpitalach wydłużają się, a ich koszty rosną. Co roku w Stanach Zjednoczonych zjawisko to generuje dodatkowe wydatki na powszechną służbę zdrowia na poziomie 20 milionów dolarów i kolejnych 8 milionów związanych z pobytami pacjentów w szpitalach. Zwiększa się także ryzyko śmierci pacjentów.
Jednocześnie praktyka wielu krajów pokazuje, że bez stosowania antybiotyków również można prowadzić opłacalną hodowlę. Zmniejszenie zagęszczenia zwierząt, działania na rzecz zwiększenia higieny i poprawne stosowanie szczepień - mogą w większości skompensować skutki ich „odstawienia”. Ponadto – widać to doskonale na przykładzie Danii i Niemiec – ograniczenie używania antybiotyków w przemysłowych hodowlach bezpośrednio prowadzi do cofnięcia niebezpiecznego zjawiska oporności bakterii na antybiotyki.
Przez lata wierzono, że karmienie ryb, bydła lub drobiu paszą z niewielką ilością antybiotyków prowadzi jedynie do przyspieszenia ich wzrostu – bez negatywnego wpływu na organizm człowieka. Dowody jednak są - zdaniem naukowców – przytłaczające.
„Chociaż stosowanie „nieterapeutycznych” antybiotyków pozostaje wciąż sporne, to dowody wystarczająco silnie przemawiają za wprowadzeniem ograniczeń. Antybiotyki chronią życie. Kiedy rośnie oporność, trzeba stosować leczenie alternatywne. Rosną koszta opieki zdrowotnej. Im więcej infekcji staje się oporna, tym bardziej zmniejsza się arsenał skutecznych antybiotyków. To prowadzi do niepotrzebnych śmierci.” – tłumaczy Stuart Levy, doktor medycyny, profesor mikrobiologii i biologii molekularnej oraz dyrektor Centrum Genetyki Stosowanej i Oporności Lekowej Tufts University School of Medicine.
”Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie o to, co możemy zyskać, a co stracić. To bardzo ważne.” – podkreśla Levy.
oprac. Adam Czajczyk
źródło: now.tufts.edu
KOMENTARZE