Jak wyglądały początki projektu intoDNA?
Dr Magda Kordon-Kiszala: Z Kamilem znaliśmy się od lat, razem studiowaliśmy. Nasze zainteresowania okazały się bardzo zbliżone, a prace magisterskie realizowaliśmy w tym samym laboratorium. Był to Zakład Biofizyki Komórki na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie u prof. Dobruckiego, który też jest jednym z twórców technologii i założycieli intoDNA, wraz z nami i dr. Mirkiem Zarębskim.
Jaki temat rozbudził Waszą ciekawość?
M.K-K.: Wszystkie nasze projekty i badania nawiązywały do biologii DNA, biologii jądra komórkowego. Głównie skupialiśmy się na zagadnieniach naprawy uszkodzeń DNA. Kamil był szczególnie zainteresowany tym, jaki mechanizm stoi za wywoływaniem uszkodzeń DNA przy pomocy światła. Uwzględnialiśmy badania tego samego białka, ale w oddziaływaniu na inne efekty biologiczne. To pozwoliło nam wzmocnić współpracę w sferze naukowej i pokazało, że obydwoje jesteśmy w miejscu, w którym potrzebujemy pewnych narzędzi, technologii badawczych do pracy. Mikroskopia, narzędzia analityczne, techniki barwień, techniki znakowania struktur w komórkach i tkankach oraz wiele innych – to wszystko było nam potrzebne. Technologia, którą obecnie wykorzystuje i rozwija intoDNA, była swego rodzaju „produktem ubocznym” projektów realizowanych przez założycieli firmy na UJ.
Co było przedmiotem badań i w jaki sposób różniło się Wasze podejście?
M.K-K: Badaliśmy konkretne białko naprawy jednoniciowych uszkodzeń. Kamil szczególnie interesował się schematem wywoływania takich uszkodzeń intencjonalnie oraz tym, jak dane białko angażuje się w jego naprawę. Ja z kolei patrzyłam na to z zupełnie innej strony – ciekawiło mnie, jak białko działa, jeżeli nie indukujemy w żaden sposób uszkodzeń i jaką spełnia funkcję już w samym procesie naprawczym. Pomimo różnego podejścia, cała sekwencja zdarzeń wokół tych tematów sprawiła, że najpierw częściowo moje dane znalazły się w pracy Kamila, natomiast moja pierwsza publikacja, bazująca na pracy doktoranckiej, zawierała sporo informacji, którymi podzielił się ze mną Kamil.
Skąd pomysł na stworzenie własnej techniki?
M.K-K.: W trakcie prac badawczych potrzebowaliśmy różnych narzędzi. Szukaliśmy rozwiązania, które pozwoliłoby nam na bezpośrednie badanie zjawisk, obserwowanych w jądrze komórkowym, w sposób dokładny, precyzyjny, pozwalający na kwantyfikowanie danych. Uświadomiło nam to zapotrzebowanie rynku na technologie, które odpowiadałyby naszym potrzebom. Zajmując się uszkodzeniami nici DNA, nie znaleźliśmy technologii, które pozwoliłyby nam na ich zlokalizowanie, zaznaczenie oraz obliczenie. Wszystko to, co znajdowało się w portfolio technologicznym z naszej dziedziny, było rozwiązaniami przestarzałymi, sprzed kilkudziesięciu lat. Te techniki były bardzo mało czułe, niedokładne i nie spełniały naszych oczekiwań.
Co spowodowało, że zdecydowaliście się na otwarcie własnej firmy, zamiast kontynuowania prac na Uniwersytecie?
M.K-K: Stworzyliśmy swoje własne narzędzie, które pozwoliło nam z powodzeniem realizować prace na uczelni, ale również otworzyło nam kolejne ścieżki rozwoju. Nie tylko stricte badawczą na Uniwersytecie, ale również aplikacyjną, pokazującą, jak nasz wynalazek może posłużyć do kolejnych, różnorodnych badań, wykraczających poza nasze początkowe założenia. Zaczęliśmy myśleć o diagnostyce, procesach rozwojowych leków, w tym onkologicznych, badaniach genotoksyczności i wielu innych potencjalnych zastosowaniach naszej technologii.
Czy od początku sukces STRIDE był pewny?
M.K-K: Jak tylko zaczęliśmy mówić o tym narzędziu, spotkaliśmy się z bardzo dużym zainteresowaniem. Nie tylko z obszaru środowiska naukowego, ale również biznesowego.
Dr Kamil Solarczyk: W tym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że udało nam się stworzyć coś wyjątkowego, co zdecydowaliśmy się opatentować. Już wtedy wiedzieliśmy, że ta technika będzie stanowiła centrum naszej działalności i ma ogromny potencjał.
Jakie usługi świadczy firma i co oferuje branży technika STRIDE?
K.S.: STRIDE pozwala nam na zmierzenie poziomu pęknięć DNA w materiale biologicznym. Przysyłając nam próbkę do badań, klienci otrzymują analizę tych pęknięć, określającą poziom uszkodzenia DNA. Dzięki temu możemy porównywać efektywność działania leków, np. przeciwnowotworowych.
Czy trudno było odnaleźć swoje miejsce w biznesie biotechnologicznym?
M.K-K: Długi czas na początku działalności intoDNA spędziliśmy w akceleratorze w Wielkiej Brytanii. Tam pracowaliśmy z ludźmi, będącymi od wielu lat w przemyśle biotechnologicznym. Dzięki różnym doświadczeniom udało nam się wypracować model, który pozwolił nam na szybkie dostarczenie technologii na rynek, na którym znajdowały się również osoby badające leki przeciwnowotworowe, a które chciałyby zacząć używać platformy STRIDE właściwie od zaraz. Jednocześnie zaczęliśmy przeprowadzać badania zlecone oraz własne R&D, w celu wprowadzania do portfolio kolejnych rozwiązań.
Czym zajmuje się obecnie Wasz zespół badawczy?
M.K-K: Aktualnie nasze współprace są głównie ukierunkowane w stronę targetowanych terapii przeciwnowotworowych. Pracujemy z firmami farmaceutycznymi, które rozwijają leki onkologiczne, w obszarze tzw. precision medicine, czyli bardzo wyspecjalizowanych terapii. To są leki, dla których STRIDE jest jedną z kluczowych technologii, pod kątem ich walidacji. Przykładowo, zajmujemy się terapeutykami z grupy DDR, czyli DNA Damage Response, hamującymi naprawę uszkodzeń DNA, specyficznie w komórkach nowotworowych czy też radiofarmaceutykami, wprowadzającymi radioaktywne cząsteczki do guza lub obszaru, który ma być targetowany. Rozwijamy się również coraz bardziej w obszarze immunoonkologii, a także rozpoczynamy projekt w dziedzinie leczenia chorób neurodegeneracyjnych. Realizujemy także badania laboratoriów akademickich.
Jakie są plany na przyszłość intoDNA?
M.K-K.: Kolejnym dużym krokiem będzie wyjście poza model usługowy oraz zastanowienie się, w jaki sposób możemy sproduktyzować nie tylko naszą główną technologię STRIDE, ale również narzędzie do zautomatyzowanej analizy obrazów mikroskopowych. STRIDE może być sprzedawany w formie odczynników do laboratoriów na całym świecie. Nie tylko do przemysłu, ale i do środowisk akademickich. W tym momencie świadczymy usługi przedkliniczne i zaczynamy pierwsze zlecenia w obszarze klinicznym, na próbkach pobieranych od pacjentów. Pracujemy nad tym, aby prowadzić badania na każdym etapie – począwszy od bardzo wczesnego etapu rozwoju leków, poprzez pracę na zwierzętach, aż po badania kliniczne wszystkich faz.
Na czym polega rewolucjonizm techniki STRIDE?
M.K-K.: Podstawowym problemem poprzednich badaczy było to, że techniki służące do detekcji pęknięć były bardzo mało czułe i nieprecyzyjne, podatne na artefakty lub niebezpośrednie. Dużym wyzwaniem dla przemysłu było to, że dostępne metody były trudne w kwantyfikowaniu, co dla przemysłu jest bardzo istotne. Najwygodniej jest przedstawiać wszystko w liczbach i tak to porównywać. Dzięki temu STRIDE stał się rewolucyjnym biomarkerem, który pozwala na badania mechanizmów molekularnych, efektów farmakodynamicznych i wydajności leków, dając odpowiedzi zgodne z potrzebami rynku.
K.S.: Warto zaznaczyć, że wykrycie uszkodzeń DNA nie jest proste, a większość badań w tej dziedzinie było opartych na metodach pośrednich, przez co patrzono na efekt uszkodzenia, a nie na samo uszkodzenie. O wiele łatwiej było patrzeć na skutek zerwania ciągłości nici DNA w jądrze komórkowym niż doszukiwać się tego konkretnego miejsca. Do jednego miejsca pęknięcia DNA gromadzą się tysiące cząsteczek różnych białek, które można wyznakować i zobaczyć. Z powodu naturalnej amplifikacji, która następuje w układzie biologicznym, można było wykorzystać takie metody pośrednie, ale nasza metoda pozwala bezpośrednio wykryć miejsce uszkodzenia DNA. Do uzyskania sygnału nie potrzebujemy tej odpowiedzi komórki, a wystarczy nam samo istnienie pęknięcia jedno- lub dwuniciowego. Drugim aspektem jest fakt, iż jest to metoda bardzo czuła. Mamy zdolność detekcji pojedynczych pęknięć, co pozwala na badanie nawet najbardziej subtelnych zmian. Dzięki temu byliśmy też w stanie patrzeć na endogenne uszkodzenia DNA, co wcześniej nie było w ogóle możliwe.
Czy w technice można coś jeszcze ulepszyć?
M.K-K.: Cały czas pracujemy nad rozwojem i poszerzaniem naszego portfolio technologicznego. Sama technika STRIDE służy nam za platformę, na której możemy budować nowe rozwiązania do detekcji różnych podtypów pęknięć DNA, z jeszcze większą precyzją i selektywnością.
Jak wygląda praca w laboratorium intoDNA?
K.S.: Cały zespół równolegle zajmuje się sprawami bieżących klientów oraz kwestiami R&D. Praca nad rozwijaniem nowych technologii jest bardzo stymulująca i warto, aby każda osoba zaangażowana w projekt wnosiła swoje pomysły. Część rzeczy, nad którymi pracujemy, to pomysły, które od dawna próbowaliśmy zaimplementować, a część z nich wyniknęła z relacji i specyficznych potrzeb klientów.
Czy osoby z IT również mogą liczyć na miejsce w branży biotechnologicznej?
K.S.: Zdecydowanie tak. Nasza technologia do detekcji pęknięć DNA to jedno, ale to tylko część całego eksperymentu. Ważnym aspektem jest analiza obrazów, które uzyskujemy. W naszej technice otrzymujemy sygnały fluorescencyjne, rejestrowane przy pomocy mikroskopii konfokalnej, które musimy następnie policzyć. Tutaj również rozwijamy własne narzędzie do analizy trójwymiarowych obrazów mikroskopowych, które bazuje na uczeniu maszynowym. Tworzeniem oprogramowania zajmuje się nasz wewnętrzny zespół programistów.
Jak STRIDE odnajduje się rynku globalnym?
M.K-K.: Od samego początku zajmujemy się rynkiem międzynarodowym. Firmy, z którymi współpracujemy, pochodzą głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady, Niemiec. Pracując z tzw. big pharmą, współdziałamy z ich laboratoriami na całym świecie. Nasza technologia została od razu dostarczona na rynek w sposób globalny i wzbudziła tam duże zainteresowanie. Mamy klientów z USA i UK, z którymi współpracujemy od samego początku, tj. od 2018 r., a którzy nadal chcą i używają naszej technologii w kolejnych swoich badaniach.
Co jest ważne dla intoDNA?
M.K-K.: Nasi partnerzy zawodowi cenią w nas to, że jako start-up szybko prowadzimy badania i jesteśmy w stanie rozmawiać z nimi, każdemu z osobna przedstawiając swoją ekspertyzę. Wiedzą, że intoDNA jest w stanie zwiększyć możliwości ich sukcesów. Mamy tutaj bardzo dużo cennych talentów i chcielibyśmy pokazać osobom, które uważają, iż nie są w stanie rozwijać się w Polsce, że jest to możliwe.
W jaki sposób można rozpocząć pracę dla intoDNA?
M.K-K.: Przede wszystkim zachęcamy do kontaktu. Nawet jeśli nie ma aktualnych ofert pracy, to zawsze polecamy pisać do nas maile lub kontaktować się poprzez stronę internetową. Cały czas powiększamy zespół o kolejne stanowiska naukowo-badawcze oraz w dziale IT.
K.S.: Najbardziej interesuje nas doświadczenie. Rekrutując młode osoby, oczywiście nie wymagamy od nich stażu w firmie, jednak z własnego doświadczenia wiemy, że jeśli ktoś jest odpowiednio zaangażowany, to już w trakcie studiów może zacząć pracę w laboratorium. Liczą się godziny w nim spędzone i obycie w tym środowisku. Szczególnie zachęcam do wyjazdów, staży między uczelniami, z naciskiem na te zagraniczne, które są bardzo cenne. To najlepszy sposób nie tylko na zdobycie doświadczenia, ale również znajomości w branży. Dostanie się na staż do firmy biotechnologicznej również pokazuje nam naukę z całkiem innej perspektywy. Ponadto liczy się dla nas pasja do nauki i chęć samodzielnego rozwiązywania problemów.
M.K-K.: W start-upach wszystko dzieje się szybko. Warto dodać, że poszukujemy osób, które są otwarte na dynamiczny rozwój i kreatywne.
Czy jest szansa ubiegać się o praktyki/staż lub realizowanie części pracy dyplomowej w intoDNA?
K.S.: Przyjmujemy osoby na staże, kilka z nich pojawi się w naszej firmie niebawem. Jak najbardziej, jesteśmy również otwarci na doktoraty wdrożeniowe, jeżeli tylko zgłosi się do nas osoba, której będzie zależało na rozwoju w obszarze działalności naszej firmy.
Co można doradzić osobom, które mają pomysł, ale boją się go zrealizować?
M.K-K.: Przede wszystkim nie można się bać, gdyż każda nowa rzecz wiąże się z niepewnością. Dobrze jest jednak znaleźć w tym większą siłę do działania, determinację i być otwartym na każdą propozycję i przypadkowo napotkane możliwości. Bardzo ważne jest też wsparcie zespołowe i otaczanie się ludźmi, którym zależy tak samo mocno na realizacji wspólnych celów.
KOMENTARZE