W Polsce dzieci poddawane są skojarzonemu szczepieniu przeciwko odrze, śwince i różyczce już w 13-14 miesiącu życia. Podobnie sytuacja wygląda w większości krajów europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie każdego roku zdarzają się rodzice, którzy odmawiają poddania dziecka szczepieniu i to właśnie wśród tych osób wirus przenosi się w zastraszającym tempie – kiedy niezaszczepiona osoba jest narażona na kontakt z patogenem to istnieje 90% szans, że wkrótce zachoruje. Od początku 2014 roku w samych Stanach Zjednoczonych odnotowano 125 przypadków odry. Nowy lek ma stanowić narzędzie do powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa w dużych skupiskach dzieci takich jak szkoły czy przedszkola.
Lek jest na wstępnych etapach badań, jednak już wielu specjalistów pokłada w nim nadzieje. Jest to substancja doustna, której skuteczność udowodniono w odniesieniu do nosówki u fretek. Nosówka, podobnie jak odra, jest chorobą przenoszoną drogą kropelkową. Jednocześnie obie są chorobami wirusowymi, a struktura wywołujących je wirusów jest do siebie bardzo zbliżona.
Opublikowane w Science Translational Medicine badania na fretkach wskazują, że podanie leku trzy dni po ekspozycji na wirusa powoduje całkowite stłumienie choroby. Dodatkowo ocena poziomu przeciwciał specyficznych wobec wirusa nosówki znacząco wzrosła u wszystkich zwierząt biorących udział w badaniu. Ta podwyższona odporność może utrzymywać się przez długi czas i chronić organizm przed kolejnymi zachorowaniami. Zespół badaczy nie określił jednak jeszcze jak długo trwa taki ‘okres ochronny’.
Tabletka zamiast szczepień?
Opracowany doustny lek jest łatwiejszy w podaniu i wydaje się być ciekawą alternatywą dla szczepień. Jednak naukowcy zaznaczają, że wcale nie o takie potraktowanie odkrycia im chodzi. Po ekspozycji na wirusa odry człowiek zaczyna mieć objawy zwykle po około dwóch tygodniach. Przez ten czas patogen namnaża się i kiedy pojawiają się pierwsze sygnały to w organizmie znajduje się już tyle kopii wirusa, że podanie leku blokującego jego replikację nie może znacząco zahamować rozwoju choroby. Lek należy zatem podać jak najszybciej, a moment ekspozycji na patogen też często jest trudny do określenia. Skąd bowiem możemy wiedzieć, że siedząca naprzeciwko nas w autobusie osoba jest chora na odrę, skoro jeszcze nie ma objawów? Substancja, docelowo miałaby być zatem dedykowana nieszczepionym dzieciom w szkołach czy przedszkolach, gdzie opiekun z reguły jest dość szybko poinformowany o chorobie innego dziecka z grupy. Szybkie działanie umożliwiłoby ograniczanie ewentualnych wybuchów choroby.
Oczywiście przed zastosowaniem leku u ludzi konieczne jest przeprowadzenie szeregu badań udowadniających jego bezpieczeństwo oraz skuteczność w odniesieniu do odry. Teraz zespół naukowców chce zbadać czy lek wykazuje aktywność u małp zarażonych wirusem. W przypadku powodzenia tego etapu, kolejnymi krokami mają być oczywiście badania kliniczne prowadzone na ludziach.
W przypadku opracowywania nowych leków przeciwwirusowych i przeciwbakteryjnych należy pamiętać również o jednej bardzo ważnej kwestii. A mianowicie, czy jego wprowadzenie do terapii może promować mutacje patogenu prowadzące do powstania jeszcze bardziej niebezpiecznych odmian. Między człowiekiem, a patogenem toczy się bowiem nieustanna walka – naszą bronią jest układ odpornościowy i leki, na które niechciany gość reaguje zmianami w DNA mającymi na celu oszukanie naszej artylerii. Naukowcy pracując nad doustnym lekiem na odrę, stosując modyfikacje genetyczne, stworzyli kilka różnych potencjalnych wersji wirusa i zainfekowali nimi zwierzęta. Okazało się, że większość z nich powodowała łagodniejszy przebieg choroby niż dziki szczep. Uzyskano jednak jedną odmianę, która w doprowadziła do śmierci wszystkich zainfekowanych nim fretek. Badanie co prawda prowadzone było dłużej niż standardowo, a odporny na lek szczep trudniej rozprzestrzeniał się wśród zwierząt, jednak mimo wszystko należy zastanowić się czy faktycznie warto podejmować ryzyko doprowadzenia do analogicznej sytuacji w odniesieniu odry wśród ludzi.
KOMENTARZE