Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Każdy chce jeść bezpiecznie” – lubelskie studentki walczą o jakość żywności. Wywiad.
08.05.2012

Przez ostatnie miesiące w branży spożywczej afera dosłownie goniła aferę. Dotąd przyzwyczajeni byliśmy do tego, że polskie jedzenie uważano na świecie za wyjątkowo zdrowe i bezpieczne. Dziś coraz częściej mamy wątpliwości. Wojnę problemowi zdecydowały się wydać studentki Wydziału Nauk o Żywności i Biotechnologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

15 dziewczyn aktywnie tworzy Studenckie Koło Naukowe Zarządzania Jakością i Bezpieczeństwem Żywności. Inicjatywa oficjalnie zarejestrowana została 15 marca ubiegłego roku, a powstała przede wszystkim z zainteresowania wiedzą o bezpieczeństwie i systemach zarządzania jakością żywności oraz… chęci pomagania!

 

Adam Czajczyk: Wiele osób uważa, że studenci nie lubią się zbytnio angażować. Tymczasem Wasze Koło Naukowe jest nie tylko dość specjalistyczne, ale ma też ciekawe początki…

Justyna Paciorek – Przewodnicząca Koła: To prawda. Do Katedry Technologii Mięsa i Zarządzania Jakością zgłosiła się jadłodajnia Bractwa Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta w Lublinie, która musiała wdrożyć system HACCP. To bardzo droga dokumentacja, na której przygotowanie po prostu brakowało im funduszy. Pracownicy Uniwersytetu Przyrodniczego mogą ją napisać, ale mają bardzo dużo obowiązków – zarówno dydaktycznych, jak i własnej pracy naukowej. Zaproponowali więc nam, studentom, abyśmy im pomogli w jej stworzeniu. Taka dokumentacja wymaga bardzo dużo czasu i zaangażowania, trzeba między innymi wiele rzeczy sprawdzać na miejscu. Nam łatwiej było ten czas zorganizować… Właśnie z tej prośby, z tej potrzeby to wszystko się zrodziło.

 

AC: szybko się wciągnęłyście…

JP: Stwierdziłyśmy, że to co robimy bardzo nas interesuje. Nasza 15-osobowa grupa strasznie się też zżyła ze sobą i uznałyśmy, że nie chcemy zakończyć działalności na tym wdrożeniu HACCP, tylko robić coś więcej – dalej się specjalizować, uczyć, rozwijać. Dlatego szukamy nowych projektów. Dziewczyny po prostu nie chcą spocząć na laurach.

 

AC: A jak jest ze wsparciem pozauczelnianym – merytorycznym, finansowym…?

JP: Niestety różnie. Fundusze są, ale trzeba pukać do bardzo wielu drzwi. Dostałyśmy ostatnio na przykład fundusze na wyjazd do Łukowa (do Zakładów Mięsnych „Łmeat-Łuków” – przyp.red.), ale ogólnie trzeba przyznać, że jest z tym ciężko. Wszystkie badania, odczynniki, aparatura – to są bardzo drogie sprawy i my same nie możemy tego finansować. A jeśli coś nie było ustalone z Uczelnią na początku roku akademickiego, to potem bardzo trudno jest na to zdobyć pieniądze.

 

AC: A jednak – pomimo trudności – działacie. Jak dziewczyny się „sprawują”?

Dr inż. Agnieszka Latoch – Opiekun Naukowy Koła: Genialnie! Przede wszystkim są bardzo zainteresowane taką dodatkową pracą. Kiedy padła propozycja, abyśmy utworzyli koło naukowe z zakresu bezpieczeństwa żywności, one - będąc na II-im roku – kompletnie jeszcze nie wiedziały co to jest bezpieczeństwo żywności, co to za pojęcie. Bo przecież żywność sama z siebie nie może atakować człowieka, prawda? Natomiast jeśli jest źle przygotowywana, jeśli stosuje się niewłaściwe technologie, dodatki, czy surowce - to żywność w bardzo poważnym stopniu może każdemu zagrozić. I może nawet spowodować zajścia śmiertelne. O tym bezpieczeństwie żywności niby słyszymy, niby wiemy, ale tak naprawdę nasza wiedza jest bardzo powierzchowna.

Myślę, że kiedy padła propozycja,  te studentki  - tak naprawdę zaczynające dopiero  kontakt z tematem – przyszły z ciekawości. Chciały się po prostu dowiedzieć o co chodzi. Gdy wgłębiliśmy się w temat teoretycznie, zaczęły jak gdyby spoglądać na to z zupełnie innej strony. Zobaczyły, że bezpieczeństwo żywności, to jest coś zupełnie innego, niż jej jakość organoleptyczna. Nie tylko smak, nie tylko zapach, ale także to, że w tej żywności może znajdować się coś, co może nam mocno zaszkodzić.

Kiedy okazało się, że jeszcze ich wiedzą, którą mogą zdobyć przez pół roku, może zostać wykorzystana w praktyce - czyli można przygotować dokumentację do systemu HACCP – nagle okazało się, że to jest sprawa szalenie ciekawa. Dążenie krok po kroku do pogłębiania swojej wiedzy na ten temat spowodowało, że dziewczyny bardzo mocno zaangażowały się w cały ten projekt. Grupa jest zresztą bardzo silna jeśli chodzi o to zaangażowanie, bardzo dużo same chcą robić. Doszło do tego, że w wakacje poświęciły swój własny czas – oprócz obowiązkowych praktyk studenckich poszły na wolontariat do Ośrodka Wsparcia Bractwa Miłosierdzia Bożego. Chciały poznać go od wewnątrz.

 

AC: To specyficzne miejsce, nie tylko dlatego, że jest jadłodajnią dla osób bezdomnych...

AL: Specyficzne, bo nie ma tam stałej obsady pracowników. Ludzie się rotacyjnie zmieniają, ponieważ za pracę w Ośrodku nie dostają zbyt dużego wynagrodzenia. Prezes Bractwa nie mógł także zaproponować żadnych pieniędzy naszym studentkom. I to jest wielki plus, że te dziewczyny chciały pracować za darmo na rzecz Ośrodka i jednocześnie go poznawać. Mając już wiedzę praktyczną z zakresu funkcjonowania jadłodajni, łatwiej im było przygotować całą dokumentację.

 

AC: Brzmi to, jak bardzo ciężka praca.

AL: Właściwie przez cały ten rok akademicki pracowały przygotowując dokumentację, wdrażały się. Myślę, że im to chyba bardzo odpowiadało – że mogą zrobić coś dobrego, coś fajnego dla osób potrzebujących – bo tak naprawdę przygotowanie dokumentacji to bardzo poważny koszt, a Ośrodka - który utrzymuje się z darowizn - zdecydowanie na coś takiego nie stać. Było to więc połączenie przyjemnego z pożytecznym. Przyjemnego dla dziewczyn, bo nauczyły się czegoś nowego (w tej chwili każde przedsiębiorstwo zajmujące się obrotem żywnością musi mieć wdrożony system HACCP), ale z drugiej strony – coś bardzo pożytecznego, bo tak naprawdę Ośrodek nie spełniając warunków formalnych mógłby nawet zostać po prostu zamknięty.

 

AC: Bezpieczeństwo żywności nie jest zbyt medialnym zagadnieniem. Wprawdzie ostatnio mieliśmy kilka głośnych afer (afera „solna”, zatrucie dzieci na Pomorzu). Większość ludzi myśląc o bezpieczeństwie żywności myśli tylko o tym, czy jest czysto i smacznie…

AL: To typowe myślenie, które występuje u większości konsumentów. I właściwie do niedawna tak była żywność – jej jakość - postrzegana. Miało dobrze wyglądać, ładnie pachnieć, być tanie… Bezpieczeństwo było sprawą drugorzędną. Pierwszy raz ten temat poruszono w Polsce pod koniec lat 90-tych. Na dobre zagościł u nas w roku 2001, kiedy to weszła w życie pierwsza ustawa dotycząca bezpieczeństwa żywności. Druga data, to 2006 rok, kiedy w tym zakresie nasze prawo zrównało się z prawem Unii Europejskiej. Na pewno temat jest mało medialny, jeżeli nie wiemy o co chodzi. Tak naprawdę chyba każdy z nas boi się czegoś, a szczególnie kiedy dotyczy to spraw codziennych. Zatrucie jest jakąś sensacją, ale my nie rozważamy tego, co można by było zrobić, żeby go uniknąć. Przeciętnego Polaka interesuje raczej to, że w ogóle coś się stało i co dalej z tymi dziećmi, co dalej z ludźmi, którzy tę żywność sprzedawali… Natomiast nikt nie wnika, dlaczego tak się stało – dlaczego, skoro ustawa o bezpieczeństwie funkcjonuje już 6 lat? Dlaczego zakłady spożywcze nie zagwarantowały bezpieczeństwa poprzez stosowanie systemu HACCP? Dlaczego stołówki, które również mają obowiązek stosowania systemu HACCP, nie dopilnowały czegoś? Dlaczego to zagrożenie powstało i dzieci zachorowały?

 

AC: Czy w związku z tym nie myślicie o jakimś projekcie edukacyjnym? Informacyjnym?

AL: Dobry pomysł! My tutaj jesteśmy – że tak powiem – kołem rozwijającym się. Jesteśmy pionierami projektu w tej dziedzinie. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że jeszcze nie zastanawialiśmy się w jaki sposób wyjść dalej do ludzi. Pewnie też nie wiemy do końca jak to zrobić. Jesteśmy grupą naukowców, czy studentów, a nie grupą osób mających za zadanie prowadzić marketing. Tego nie potrafimy zrobić. Nie potrafimy pewnie jeszcze na dzień dzisiejszy sprzedać tej swojej wiedzy medialnie. Napisaliśmy artykuł do naszego czasopisma, teraz powstaje kolejny do ogólnopolskiego wydawnictwa  - tak, żeby poinformować większą publikę o temacie bezpieczeństwa żywności. Czy jakieś inne akcje? Myślę, że tak. W najbliższym czasie mamy Festiwal Nauki – wychodzimy do ludzi na zewnątrz. I do przedszkolaków, i do grup starszych – młodzieży szkolnej, także do osób dorosłych. Tam się na pewno pokażemy, powiemy o tym, co robimy, na pewno powiemy co nieco na temat bezpieczeństwa żywności. Myślę, że to jest ważne, bo każdy z nas chce jeść bezpieczną żywność.

Każdy chciałby zjeść coś, po czym będzie się czuł dobrze i co będzie wiedział, że mu po prostu służy. Mówimy dużo o „zdrowej żywności”, ale tak naprawdę na dzień dzisiejszy „niezdrowej” żywności być nie może. Może być tylko o mniejszych albo większych wartościach odżywczych, albo lepszej lub gorszej funkcjonalności. Ale nie może być żywności „niezdrowej”. Chcemy to pokazać. I pokazać też, że to, co kiedyś było uznawane za „zdrową żywność” w tym momencie nosi nazwę „żywności ekologicznej” – po prostu. Trochę tą świadomość ludzi trzeba zmieniać. Dlatego cały czas się rozwijamy, dziewczyny są naprawdę zaangażowane. Musimy tylko nauczyć się wykorzystywać pewne pomysły, wyjść na zewnątrz.

Rzeczywistość stawia pewne dość przyziemne problemy. Ale mam nadzieję, że uda nam się jakoś je pokonać.

 

AC: Jakie zatem są plany na najbliższą przyszłość?

Justyna Paciorek: Na razie uczymy się i szukamy. Wiadomo, że są pewne ograniczenia na Uczelni – jesteśmy przecież tylko studentami, nie jesteśmy firmą, trudno więc mieć konkretnie określone plany. Tak naprawdę dopiero tydzień temu skończyliśmy ostateczne szkolenia, które całkowicie zamknęły naszą współpracę z jadłodajnią. A raczej nie tyle współpracę, co wdrażanie HACCP. Teraz szukamy nowych pomysłów. Jest koniec roku, zaczyna się sesja, są Dni Wydziału – teraz na tym się skupiamy, na reprezentowaniu naszej Uczelni i działaniu w organizacjach studenckich. Ale szukamy nowych projektów.

 

AC: Intryguje mnie jeszcze jedna rzecz, która od razu rzuca się w oczy. Dlaczego w Kole są… same Panie?

JP: Propozycja powstania grupy padła podczas wykładu. Każda zainteresowana osoba mogła się zgłosić, każdy mógł powiedzieć, że chce uczestniczyć w Kole. Żaden Pan się nie zdeklarował. Może bardziej „idą na łatwiznę”? (śmiech). Ale tak naprawdę, to nasz kierunek jest specyficzny.  Po prostu na 120 dziewczyn na roku jest tylko 15 chłopaków…

 

 

 

 

Adam Czajczyk

logo i zdjęcie pochodzą z oficjalnej strony internetowej Koła.

KOMENTARZE
news

<Sierpień 2024>

pnwtśrczptsbnd
29
30
31
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
1
Newsletter