Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Jeśli ktoś jest mistrzem w swojej dziedzinie, to nieważne skąd jest, ważne kim jest” – wywiad z doktorantem Filipem Gąsiorem

Filip Gąsior w tym roku dołączył do grona doktorantów Szkoły Doktorskiej BioMedChem Uniwersytetu Łódzkiego i Instytutów Polskiej Akademii Nauk w Łodzi. W Pracowni Genetyki i Fizjologii Mycobacterium, IBM PAN zajmuje się systemami napraw DNA u prątków z rodzaju Mycobacterium. Udało nam się zapytać Filipa o ważne kwestie związane z doktoratem, porozmawiamy też m.in. o Ustawie 2.0. Zaciekawieni? Koniecznie przeczytajcie wywiad!

 

Opowiedz naszym czytelnikom, czym zajmujesz się na swoim doktoracie?

Moja praca doktorska opiera się na realizacji głównego celu, którym jest dokładniejsze poznanie systemów napraw DNA u prątków z rodzaju Mycobacterium, w tym niebezpiecznego dla ludzi M. tuberculosis, który jest czynnikiem etiologicznym gruźlicy. Cel ten realizowany jest poprzez szereg różnych badań opierających się na określaniu roli nowych przypuszczalnych białek naprawczych DNA.

 

Jakie znaczenie może mieć tematyka podjętych przez Ciebie badań dla przeciętnego Kowalskiego?

Obecnie na całym świecie, co roku na gruźlicę zapada ok. 10 mln ludzi, z czego ginie ok. 1,5 mln, a liczba ta z roku na rok wzrasta, m.in. ze względu na pojawianie się szczepów lekoopornych, na które nie działają znane nam antybiotyki. Właśnie dlatego bardzo ważne są badania wyjaśniające procesy naprawy DNA u prątków – jeśli dowiemy się, w jaki dokładnie sposób bakterie te radzą sobie z różnego rodzaju czynnikami, które je niszczą, to być może będziemy mogli wykorzystać tę wiedzę do tego, aby wyeliminować ów „ochronę”. W naprawy DNA zaangażowane są różne białka, stąd tematyka mojej pracy doktorskiej, trzeba znaleźć te białka, które są niezbędne dla bakterii, aby mogły przeżyć, a następnie obrać je za „cel” i spowodować ich inaktywację. Dokładne zrozumienie tego problemu może przyczynić się do stworzenia skutecznych terapii w walce z gruźlicą, czyli mówiąc wprost, do zmniejszenia liczby zgonów na tę chorobę. 

 

Z wykształcenia jesteś magistrem mikrobiologii, jednak Twoje badania w dużym stopniu opierają się na genetyce. Czy łatwo było przerzucić się na inną dziedzinę nauki, niż zajmowałeś się do tej pory? 

Oba przedmioty w pewien sposób się ze sobą łączą, ale faktycznie, generalnie są od siebie różne. Jeżeli chodzi o genetykę, warto tutaj zaznaczyć, że to, czym się zajmuję, to głównie biologia molekularna i genetyka drobnoustrojów, a jeśli chodzi o te dwa tematy, w toku studiów miałem znakomite wykłady na ten temat, z których bardzo dużo się dowiedziałem. Najtrudniej było przystosować się do praktycznych metod używanych w laboratorium, które odbiegały poniekąd od tych, których nauczyłem się na mikrobiologii. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie było łatwo, ale na pewno było warto, bo teraz nie sprawdzam co chwilę, która godzina. Ta praca sprawia mi przyjemność.

 

Dlaczego wybrałeś Polską Akademię Nauk?

Można powiedzieć, że Polska Akademia Nauk wybrała mnie. Kiedyś bardzo długo starałem się, żeby dostać się tam na praktyki. Kiedy w końcu się udało, zostałem, żeby napisać tam pracę magisterską, a teraz pracę doktorską. Myślę, że najważniejsze jest to, aby ktoś cię zauważył, a żeby tak było, trzeba na to naprawdę dużo pracować, przykładać się i mieć w sobie pokorę. Poza tym Polska Akademia Nauk to marka sama w sobie. Bycie jej częścią to na pewno wyróżnienie. 

 

Dostrzegasz różnice w funkcjonowaniu i specyfice pracy na Uniwersytecie i w PAN? 

Zarówno na Uniwersytecie, jak i w PAN można się bardzo dużo nauczyć. Wszystko zależy od nastawienia, z jakim do tej nauki się podchodzi. Ucząc się na Uniwersytecie, poznałem ogrom informacji z różnych odłamów mojego kierunku, dzięki którym mogłem dowiedzieć się, w jaki sposób powinienem prowadzić swoją ścieżkę naukową. To była bardzo cenna lekcja trwająca 5 lat. Praca w Polskiej Akademii Nauk jest pewną kontynuacją, precyzyjnym ukierunkowaniem umiejętności i zainteresowań. Mówiąc ogólnie, Uniwersytet to miejsce, w którym zdobyłem dużą wiedzę, a PAN jest miejscem, w którym tę wiedzę można spożytkować w precyzyjnie określonym celu.

 

Jak wygląda Twój przeciętny dzień na doktoracie?

W pracowni spędzam większość dnia. Codziennie dzieje się dużo nowych rzeczy, jest wiele pracy. Przeważnie robię 4-5 rzeczy na raz, dlatego najważniejsze jest to, żeby dobrze zorganizować swój czas. Mój taki jest. Nieco inaczej to wygląda w niektóre dni, kiedy mam też zajęcia na Uniwersytecie. Wtedy pracę w laboratorium muszę przełożyć, gdyż obie siedziby dzieli mniej więcej godzina drogi.

 

Czy dajesz radę pogodzić swoje życie prywatne ze studiami doktoranckimi?

Jak wcześniej wspomniałem, praca nad doktoratem pochłania większość mojego dnia, dlatego czasu dla siebie i bliskich mam niewiele. Jedyną możliwością dłuższego spędzenia z nimi czasu jest weekend, lecz też nie zawsze, bo do domu też zdarza mi się przynosić sporo pracy. Nie jestem jednak typem człowieka, który się na to obraża, w końcu sam wybrałem tę drogę.

 

Ostatnio sporo mówi się o niskich zarobkach naukowców, które są nieadekwatne do ogromu wykonywanej przez nich pracy. Co o tym myślisz? 

Myślę, że naukowcy w Polsce nie są doceniani w taki sposób, w jaki powinni i na jaki ciężką pracą zasługują. Zarobki, żeby to ładnie ująć, nie są wygórowane, ale każdy wybiera sam swoją ścieżkę rozwoju. Wydaje mi się, że warto stawiać na to, co naprawdę się lubi, bo wtedy jest większa szansa na zdobywanie umiejętności, a dzięki temu pieniędzy. Jeśli miałbym zarabiać dwa razy więcej, ale pracowałbym z niechęcią, to wolę zostać przy aktualnych zarobkach. Podsumowując – najlepsi nie mają źle, ważne, żeby to lubić i ciągle się rozwijać. Wtedy przychodzą większe zarobki. 

 

Jesteś pierwszym rocznikiem, który rozpoczął studia doktoranckie zgodnie z Ustawą 2.0. Powiedz, jako doktorant, jakie korzyści płyną dla Ciebie w związku z jej wprowadzeniem, a jakie są wady? 

Niewątpliwą zaletą tej ustawy jest to, że każdy otrzymuje co miesiąc stypendium. Wraz z wejściem w życie tej ustawy, zmienił się też sposób rekrutacji, wygląda on teraz tak, że trzeba zebrać cały swój dorobek naukowy, wszystkie osiągnięcia, jakie miały miejsce na studiach magisterskich, potem konieczne jest przygotowanie konspektu pracy doktorskiej, czyli napisanie wszystkiego, co i jak chcemy robić przez 4 lata. Takie dokumenty składa się powołanej komisji, która wszystko ocenia. Osoby, które złożą wszystkie wymagane dokumenty, przystępują do egzaminu z języka angielskiego. Do kolejnego etapu, czyli rozmowy kwalifikacyjnej przed wspomnianą wcześniej komisją, mogą przystąpić tylko te osoby, które pomyślnie zdały test z języka angielskiego. Na rozmowie kwalifikacyjnej zadawane są pytania mające na celu sprawdzenie, czy kandydat  wie, co chce zrobić i czy jego badania wniosą coś nowego do świata nauki. Cała rekrutacja trwa ok. dwóch miesięcy. Myślę, że takie rozwiązanie nie musi być wcale wadą, bo na pewno wyklucza osoby, które się do tego po prostu nie nadają. Jeszcze jednym ciekawym plusem jest obowiązek mobilności, wyjazdów zagranicznych, do których doktoranci przez nową ustawę są zobowiązani. Stwarza to możliwość poszerzenia horyzontów. 

 

Uważasz, że sukces odnoszą tylko naukowcy za granicą? Pytam, ponieważ bardzo często media powołują się na zagraniczne źródła. Jak to wygląda w Polsce?

Na całym świecie jest wielu znakomitych naukowców, również w Polsce. Myślę, że powoływanie się na zagranicznych autorów ma miejsce także za granicą i dotyczy Polski. Jeśli ktoś jest mistrzem w swojej dziedzinie, to nieważne skąd jest, ważne kim jest. 

 

Jak uniwersytety czy państwo mogą wspomóc młodych naukowców w osiągnięciu sukcesu?

Myślę, że pomoc czy to państwa, czy Uniwersytetu powinna opierać się na pozostawieniu szerokiego pola manewru młodym naukowcom. Najważniejsze są możliwości, a do tego potrzeba głównie spokoju. I oczywiście pieniędzy. Finansowanie badań to podstawa, bez której tych badań by nie było. W skrócie, najlepszym według mnie rozwiązaniem byłoby tworzenie wielu różnych możliwości bez przymusu wyboru określonych. Instytucje odgórne powinny być jak dobra babcia, która trzyma w ręku dziesięć różnych cukierków i mówi wnuczkowi, żeby wybrał sobie te, które mu najbardziej odpowiadają, ale nie zmusza go do tego. Nie musi jeść kukułki i przy tym płakać, jeśli mu nie smakuje. 

 

Jakie cechy powinna posiadać osoba, która chce podjąć karierę w świecie nauki?

Po pierwsze, zaangażowanie. Bez zaangażowania nie ma nic. Pokusiłbym się nawet o podział ludzi ze świata nauki w zależności od poziomu zaangażowania. Ci bardziej zaangażowani mają szansę osiągnąć więcej. I tutaj wchodzi druga cecha, pracowitość. Obie te cechy się łączą i są warunkiem koniecznym do spełnienia. Do tych dwóch cech dołożyłbym na pewno cierpliwość i „to coś”, czyli taki czynnik, który pozwala na wymyślenie rozwiązania do problemu, który pojawia się nagle i jest dotąd nieznany.     

KOMENTARZE
Newsletter