Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Jakub Boratyński prosto z Brukseli: „Musimy odbudować pozycję technologiczną Europy”

Ostatnie lata jego kariery zawodowej sprawiły, że jest zdecydowanie bardziej znany w Brukseli niż nad Wisłą, stąd pomysł, aby przybliżyć jego sylwetkę polskim czytelnikom. Mowa o Jakubie Boratyńskim, dyrektorze ds. sieci i zarządzania w Dyrekcji Generalnej ds. Rynku Wewnętrznego, Przemysłu, Przedsiębiorczości i MŚP (GROW) w Komisji Europejskiej. Miałem przyjemność spotkać się niedawno z naszym rodakiem w stolicy Europy podczas European Cluster Conference. 

Fot. Jakub Boratyński, źródło: European Cluster Conference

 

Choć w Komisji Europejskiej działa już kilkanaście lat, wydaje się, że teraz jest najlepszy czas na tę rozmowę – Europa stoi bowiem przed ważnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, trudnymi wyzwaniami na drodze do strategicznej autonomii i ogromnymi zagrożeniami chociażby w obliczu konfliktu wojennego w bezpośrednim sąsiedztwie Unii. Zapraszam do lektury wywiadu. 

Chcąc przybliżyć Pańską karierę w Komisji, będzie o czym opowiadać, bo z tego co wiem były to różne funkcje pełnione w sumie przez ostatnie 17 lat – od kwestii związanych z przestępczością zorganizowaną, przez cyberbezpieczeństwo, po politykę klastrową! Naprawdę imponujące CV! Tyle ode mnie, a gdyby mógł Pan zdradzić, jakie były kulisy Pańskiego trafienia pod skrzydła Komisji Europejskiej oraz powiedzieć, za jakie działania strategiczne był Pan dotąd odpowiedzialny?

Przed wyjazdem z Polski pracowałem przez sześć lat w Fundacji im. Stefana Batorego i tam prowadziłem działania związane z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, więc zamierzchłe czasy, zważywszy że niedawno obchodziliśmy 20. rocznicę naszego akcesu. Moja praca polegała również na rozwijaniu współpracy z naszymi wschodnimi sąsiadami – Ukrainą, Białorusią – w tym europejskich perspektyw dla Ukrainy. Później trafiłem do Komisji Europejskiej, co w dużym stopniu wiązało się właśnie z moimi zainteresowaniami Wschodem. Pierwszym tematem w mojej agendzie były relacje energetyczne z Rosją. To, co w Komisji jest ekscytujące, to ta mobilność, która umożliwia piastowanie różnego rodzaju stanowisk, w związku z tym w dalszej kolejności przez pięć lat zajmowałem się walką z przestępczością zorganizowaną, w tym cyberprzestępczością. Dzięki temu przez blisko dziesięć lat mogłem być bezpośrednio zaangażowany w budowanie polityki unijnej w dziedzinie cyberbezpieczeństwa, m.in. tworzenie dyrektywy NIS [pierwszego uchwalonego przez Parlament Europejski prawa dotyczącego cyberbezpieczeństwa; jego powstanie było efektem wzmożonego ruchu sieciowego i bardzo dynamicznego rozwoju wszelkiego rodzaju usług online oraz cyfryzacji praktycznie każdego sektora biznesu – przyp. red. Źródło: Netia]. Na tym polu mogłem także mieć kontakt z biznesem, ponieważ kwestia budowania w Europie silnego przemysłu w dziedzinie cyberbezpieczeństwa była jednym z elementów moich działań.

To, do czego przywiązujemy wagę, to nie tylko kwestia konkurencyjności, ale również strategicznej autonomii. To jest bardzo wrażliwa i newralgiczna dziedzina, która pozwoli nam mieć w swoich rękach zdecydowanie więcej instrumentów. W Komisji byłem też zaangażowany w politykę związaną z rekomendacjami dotyczącymi bezpieczeństwa sieci 5G. To się odbiło szerokim echem również w Polsce. Od ponad 2,5 roku natomiast jestem w Dyrekcji Generalnej ds. Rynku Wewnętrznego, Przemysłu, Przedsiębiorczości i MŚP (GROW), gdzie zajmuję się rozmaitymi kwestiami i elementami wspólnego rynku, takimi jak rynek usług, uznawanie kwalifikacji zawodowych i polityka klastrowa.

Dzisiaj siłą rzeczy skupimy się właśnie na tym ostatnim, a więc polityce klastrowej, bo to wiodący temat konferencji. Jakie ma Pan na gorąco wnioski po zakończonym panelu, który miał Pan przyjemność moderować? Panelu dotyczącym przyciągania inwestycji przez klastry europejskie.

Klastry to nie są organizacje, które się sztucznie tworzą, jest w tym coś naturalnego, to znaczy ludzie biznesu i nauki, oprócz tego, co jest dosyć symptomatyczne, a więc konkurencji, odkrywają wartość we współpracy. Jak prześledzi się dynamiczny rozwój gospodarczy różnych regionów, to często opiera się on na tym, że jest duża gotowość współpracy pomiędzy bardzo różnymi podmiotami. Dlatego powiedziałem, że klastry są w pewnym sensie naturalnym zjawiskiem, natomiast też w coraz większym stopniu w polityce publicznej dostrzega się sens, żeby ten rodzaj współpracy wspierać. Wspierać w sposób ograniczony, ponieważ jeśli klastry żyją na „kroplówce” ze strony funduszy publicznych, to jest coś nie tak, to znaczyłoby, że pomysł biznesowy, jaki za nimi stoi, nie ma wystarczającego wzięcia rynkowego. Jeżeli ktoś obserwuje historię klastrów w Polsce, to po takim dużym zastrzyku finansowym w pierwszych latach członkostwa w Unii, później to wsparcie instytucjonalne zmalało i według mnie to przyniosło dobre rezultaty – w toku naturalnej selekcji zostały na rynku te, w których wartość dodana dla firm była ewidentnie dostrzegalna i namacalna.

Dzisiaj wydarzenie, w którym bierzemy udział, czyli duża, organizowana co dwa lata Europejska Konferencja Klastrów, jest świetną okazją i do podsumowania, i do spotkania się, i do dyskusji o tym, co dalej w polityce klastrowej. Oczywiście przed nami kluczowe wyzwanie – wyścig konkurencyjny, w którym wielu obawia się, że Europa zostaje w tyle w różnych obszarach względem chociażby Chin czy Stanów Zjednoczonych. Wszyscy dopiero zaczynają się budzić do działania, widząc, że coś trzeba z tym zrobić. W polityce Komisji, na początku obecnego jeszcze mandatu, czyli pięć lat temu, mówiliśmy bardzo dużo o zielonym ładzie i transformacji cyfrowej, co oczywiście dalej ma priorytetowe miejsce w agendzie, ale przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen akcentuje już tzw. industrial deal wskazujący, jak wesprzeć przemysł w tych zmaganiach transformacyjnych. Mamy dwa nowe, kluczowe akty legislacyjne, tutaj skupię się może na jednym – Net-Zero Industry Act, czyli pomysł inwestycji w czyste technologie, gdzie od strony regulacyjnej chcemy dokonać przewrotu, ponieważ obecnie bardzo trudno jest inwestować w Europie. Mówiąc o horyzoncie czasowym pewnych inwestycji, np. w energię odnawialną, proces uzyskiwania pozwoleń może zająć nawet 5-7 lat! To kompletnie zniechęca inwestorów. Dlatego tutaj wypracowaliśmy zupełnie rewolucyjny na poziomie legislacyjnym wymóg, że te projekty muszą uzyskiwać zgodę w ciągu roku, maksymalnie dwóch. Myślę, że to bardzo konkretny przykład. Stawiamy sobie ponadto pewne cele, jeśli chodzi o to, jaki procent tych technologii ma być wytwarzanych w Europie, co przełoży się na zamówienia publiczne.

Mówimy tutaj o zupełnie nowej fazie, w której polityka przemysłowa staje się priorytetem. Pan jest za młody, nie może tego pamiętać, ale w latach 90. ubiegłego wieku jeden z ministrów nawet szczycił się tym, że nie mamy polityki przemysłowej, bo to jest niezgodne z doktryną neoliberalną! W dzisiejszych czasach natomiast widzimy, że nasi konkurenci w bardzo aktywny sposób z tej polityki przemysłowej korzystają, aby uzyskać przewagi rynkowe. Klastry są naturalnym, elastycznym organizmem sprzyjającym innowacjom (chodzi więc nie tylko o ich formalną organizację), gdzie mogą ze sobą współpracować małe i duże firmy, start-upy, ośrodki badawcze i razem tworzyć naprawdę wartościowe projekty. Pańscy czytelnicy pewnie zdają sobie sprawę, że w biotechnologii na kanwie polityki klastrowej wiele się w Polsce dzieje.

Dobrze, że użył Pan słowa organizm (a nie organizacja) w odniesieniu do klastrów, bo to w organizmie wszystkie procesy zachodzą naturalnie i poszczególne organy muszą egzystować ze sobą w zgodzie, aby człowiek mógł być zdrowy. Słuchając teraz Pana, przychodzi mi na myśl jedno zdanie, które wypowiedział Pan kiedyś na łamach innego wywiadu – „Mądra pomoc publiczna zmniejsza ryzyko inwestycyjne, przyciągając kapitał prywatny” – to wydaje się kluczem.

Tak, to prawda. Pula środków publicznych siłą rzeczy jest ograniczona, poza tym jest ogromne ryzyko, że pompując za dużo środków w jednym kierunku, kreuje się sztucznych czempionów przemysłowych. Głównym tematem w Komisji jest więc to, jak zmniejszać ryzyko inwestycji prywatnych tam, gdzie uważamy, że jest to szczególny problem, a w dziedzinie czystych technologii, energii odnawialnych jest oczywiste, że musimy odbudować pozycję technologiczną Europy. Zauważmy, że Europa jeszcze 10-15 lat temu była liderem technologii paneli słonecznych, co zostało w dużej mierze zaprzepaszczone, zaniedbane i teraz jesteśmy uzależnieni od zagranicznych dostawców. Chiny w tym czasie wydały gigantyczne środki publiczne, żeby ten przemysł u siebie zbudować od zera.

Jesteśmy praktycznie w przededniu wyborów do Parlamentu Europejskiego i kolejnej kadencji, zasadnym jest zatem zapytać o priorytety UE na kolejne pięć lat i rolę, jaką odegrają w tej polityce wspomniane klastry? Myślę, że to pytanie jest dobrym nawiązaniem do tego, co mówi Pan o konieczności większej autonomii.

Kluczową kwestią jest wzmocnienie konkurencyjności Europy. Deklaracja Antwerpska [w której zawarto dziesięć inicjatyw mających na celu przeciwdziałanie wyzwaniom ekonomicznym UE; dokument ten stawia Europejski Ład Przemysłowy w sercu nowej strategii Europy na lata 2024-2029, z zamiarem ujednolicenia oraz uproszczenia przepisów regulacyjnych – przyp. red. Źródło: Wiadomości Kosmetyczne] wyraża bardzo silny głos biznesu, zwłaszcza energochłonnego, mówiący, że potrzebujemy pewnego dealu dla przemysłu, tj. zmniejszenia obciążeń regulacyjnych i mądrej pomocy publicznej. Kwestia powiedziałbym nawet reindustrializacji w obszarach kluczowych dla naszego bezpieczeństwa będzie ważnym priorytetem następnego mandatu Komisji Europejskiej. Tutaj pojawia się też wielka szansa dla Polski, która jednak jest krajem z dużą tradycją przemysłową i w związku z tym ma na czym budować, posiada wykwalifikowane kadry w wielu dziedzinach, dlatego powinna być aktywnym uczestnikiem debaty dotyczącej priorytetów Unii.

Siłą rzeczy pojawia się tutaj temat obronności – nie tylko rozumianej jako wspieranie stricte przemysłu obronnego, ale też innych gałęzi, które się w ten wymiar wpisują. Pierwszy z brzegu przykład – na konferencji mamy stoisko nowego klastra fotowoltaicznego z Niemiec, dla którego dzisiaj bardzo ważnym klientem jest właśnie odnawiający się przemysł obronny. Koncepcja dual use [czyli produktów podwójnego zastosowania, które mogą być stosowane zarówno w celach cywilnych, jak i wojskowych, oraz obejmują towary czy technologie, które mogą być wykorzystane do projektowania, rozwijania, produkcji lub stosowania broni jądrowej, chemicznej lub biologicznej bądź środków jej przenoszenia, w tym wszystkich produktów, które mogą być użyte zarówno w zastosowaniach niewybuchowych, jak i w jakikolwiek sposób do wspomagania wytwarzania broni jądrowej lub innych urządzeń do wybuchu jądrowego – przyp. red. Źródło: PARP] i to, jak inne sektory przemysłowe mogą wpisywać się w ten wysiłek obronny, jest dla przyszłości Europy absolutnie kluczowa. Kiedyś nawet nie śniłoby nam się, że dziś będziemy mieć po raz pierwszy Europejską Strategię Rozwoju Przemysłu Obronnego, która wyraża gotowość do wspólnego inwestowania w ten sektor na poziomie europejskim.

Europa traci silną pozycję i uzależnia się od zagranicznych dostawców nie tylko w fotowoltaice, ale też np. w branży motoryzacyjnej, chemicznej, farmaceutycznej… Substancje czynne leków są najczęściej produkowane w Chinach z bardzo prozaicznego powodu – oszczędności. Skupiłbym się jednak na innym temacie. Jeden z prelegentów mówił o tym, że Rosja sprezentowała nam gwałtowny wake-up call i to tylko utwierdza nas w słuszności takiej polityki. No właśnie, pandemia, wojna na Ukrainie i rosnące napięcia w stosunkach międzynarodowych – z pierwszego rzędu obserwował Pan wpływ tych zjawisk społecznych na gospodarkę europejską, tj. przerwanie łańcucha dostaw, element niepewności, tak niepożądany w biznesie. Jakie niedoskonałości polityki unijnej obnażyły wspomniane wydarzenia?

Model zglobalizowanej gospodarki opierającej się na bardzo złożonych, światowych łańcuch dostaw ewidentnie nie wytrzymał próby czasu. To nie oznacza oczywiście, że musimy się zamknąć na zagraniczny handel i współpracę gospodarczą, ale musimy osiągnąć większą dywersyfikację kluczowych łańcuchów wartości. Jednym z głównych tematów, którymi zajmuje się moja Dyrekcja Generalna, jest analiza tzw. strategicznych zależności, gdzie w odniesieniu do różnych obszarów technologii są pewne punkty krytyczne, np. kiedy jesteśmy w przypadku pewnego rzadkiego minerału uzależnieni w 70-80% od Chin. To jest sytuacja, którą absolutnie należy zmienić i powinna być motorem napędowym do działania. To są tematy, o których kiedyś na korytarzach się nie rozmawiało, ponieważ było pewne milczące założenie, że z tym wszystkim sam upora się rynek. Dzisiaj natomiast doświadczenia pandemii oraz wojny na Ukrainie pokazują, że skala partnerstwa publiczno-prywatnego musi być dużo większa niż w przeszłości. Jedną z nowych inicjatyw Komisji Europejskiej jest Single Market Emergency Instrument (SMEI) wskazujący, jak mamy monitorować te łańcuchy dostaw i jak reagować w krytycznych sytuacjach. Oby takich jak najmniej, natomiast każde ze wspomnianych tutaj doświadczeń buduje większą gotować reakcji.

Jak ważna w tym kontekście jest współpraca z Ukrainą jako przedstawicielem z bezpośredniego otoczenia Unii? W zeszłym roku brał Pan udział w konferencji w Koszycach, gdzie był to temat intensywnych dyskusji, stąd myślę, że jest Pan właściwym adresatem tego pytania.

W kontekście współpracy z Ukrainą mówimy zarówno o wymiarze krótkofalowym, tzn. musimy zrobić wszystko, aby Ukraina tę wojnę wygrała lub jej nie przegrała, ale pamiętając cały czas także o perspektywie długofalowej. Mój zespół bardzo intensywnie zajmuje się współpracą gospodarczą na linii Unia-Ukraina i wiemy, jak istotne jest, aby nie wpadać w tę pułapkę myślową, że będziemy Ukrainę odbudowywać powoli. Nie, kwestia zaangażowania gospodarczego na Ukrainie jest sprawą „na teraz”. Niedawno na targach w Hanowerze brałem udział w panelu dotyczącym właśnie współpracy gospodarczej z Ukrainą i tam mieliśmy świetny przykład – znany światowy koncern Bayer, który mimo trwającej wojny, inwestuje na Ukrainie w produkcję nasion, a więc temat blisko biotechnologii. Równocześnie trwa historyczny proces akcesji Ukrainy i to nie jest tak, że my tylko biernie czekamy na jakąś umowną „godzinę zero”, ale już dzisiaj włączamy Ukrainę w funkcjonowanie na wspólnym rynku europejskim. I to jest też powód, dla którego ukraińskie firmy i klastry są tutaj na konferencji. W pierwszych miesiącach wojny powstał Ukraiński Sojusz Klastrów. Klastry uczestniczą w pełni w tej europejskiej współpracy i też na wielu innych polach staramy się angażować naszych ukraińskich partnerów, również dlatego, że Ukraina jest długofalowo bardzo atrakcyjnym przyszłym państwem członkowskim UE z punktu widzenia inwestycyjnego i gospodarczego, także w tych krytycznych sektorach (są tam np. bardzo cenne dla przyszłości europejskiej gospodarki i technologii minerały).

Chcąc zwiększyć potencjał gospodarczy Unii, wspieracie tworzenie sojuszy przemysłowych, czyli współpracę pomiędzy różnymi podmiotami uczestniczącymi w konkretnych łańcuchach wartości. Skoro podczas European Cluster Conference słowo „współpraca” jest odmieniane przez wszystkie przypadki, szukając podsumowania, dlaczego nie ma innej, lepszej drogi niż polityka klastrowa i tworzenie sojuszy? Ma Pan okazję zabrać głos w tym ważnym dla Polski czasie, kiedy to w niektórych grupach społecznych narasta eurosceptycyzm, maleje za to nieustannie frekwencja wyborcza.

Wszyscy tutaj odczuwamy, że w tym wyścigu konkurencyjnym żadne, nawet najsilniejszy państwo europejskie, takie jak Francja czy Niemcy, nie jest w stanie samodzielnie stawić czoła światowym liderom – Chinom oraz Stanom Zjednoczonym. Dotyczy to również bardzo dużych europejskich przedsiębiorstw. Stąd idea sojuszy przemysłowych, które pozwalają łączyć rozmaite przewagi konkurencyjne i tworzyć produkty, które przebiją się na rynku. Pamiętajmy, że nie zaczynamy od zera. Wspaniałym przykładem sukcesu, a było mnóstwo niedowiarków, jest historia Airbusa [francuskiego koncernu zajmującego się produkcją samolotów, który zatrudnia ok. 130 tys. pracowników w 180 miejscach na świecie – przyp. red. Źródło: Wikipedia]. Wydawało się, że Europa nie ma szans konkurować z amerykańskim przemysłem lotniczym, jednak ten wizjonerski, początkowo wydawało się nierealistyczny projekt, powiódł się. Airbus dzisiaj wydaje się mieć nawet silniejszą pozycję niż Boeing, ze względu na to, że kultura inżynieryjna Airbusa jest niewątpliwie wyższa, biorąc pod uwagę ostatnie problemy Boeinga związane z bezpieczeństwem.

Podsumowując, o tym mówił Pierre-Alexandre Balland, z którym też opublikujemy oddzielny wywiad, jakikolwiek kraj europejski jest za mały, żeby w pojedynkę zrobić różnicę na rynku, Europa jest wystarczająca. Dziękuję za inspirującą rozmowę.

Dziękuję również za Pana obecność w Brukseli i pozdrawiam polskich czytelników.

KOMENTARZE
news

<Wrzesień 2026>

pnwtśrczptsbnd
31
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
1
2
3
4
Newsletter