Doktorant, który zrewolucjonizował inkubatory przedsiębiorczości
Innowacyjna metoda otrzymywania enzymów restrykcyjnych to pomysł na własny biznes Michała Lowera, doktoranta Uniwersytetu Warszawskiego. Zanim udowodni skuteczność swojego pomysłu i dokona przełomu w biotechnologii, udało mu się już dokonać innego.
Przyuczelniane kuźnie młodych biznesmenów znane są głównie ze wspierania studentów, którzy zakładają sklep internetowy czy firmę świadczącą niecodzienne, ale ogólnie dostępne usługi. Regularnie organizują też różnego rodzaju konkursy, których laureaci mogą liczyć nie tylko na pomoc przy założeniu firmy, ale także na zastrzyk gotówki. W grę wchodzi zazwyczaj od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, stąd projekty biotechnologiczne, które wymagają zaangażowania znacznie większych sum, z góry były skazane na przegraną. Przełom nastąpił podczas konkursu Innowatorzy 2009, organizowanego przez fundację, która skupia 32 Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości (AIP) w całym kraju.
- Projekty biotechnologiczne wymagają dużych nakładów finansowych, których dotychczas nie mieliśmy - przyznaje Justyna Gaj z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości. - To dla nas zupełnie nowa gałąź, ale dzięki środkom unijnym w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka otwierają się dla biotechnologów i dla nas zupełnie nowe możliwości.
Projekt Michała Lowera zajął pierwsze miejsce w konkursie. Opiera się o znane doskonale biotechnologom enzymy restrykcyjne, dzięki którym można wyciąć określony fragment DNA (np. zawierający interesujący nas gen) z matrycy i stwierdzić, czy materiał genetyczny pacjenta zawiera mutację powodującą na przykład chorobę. Innowacyjność pomysłu doktoranta polega na połączeniu istniejących metod otrzymywania enzymów i stworzenia nowej technologii, dzięki której zwiększą się możliwości wykorzystania enzymów. Autor pomysłu jest przekonany, że powstałe w ten sposób białka będą mogły być na szerszą skalę stosowane w diagnostyce molekularnej opartej na analizie RFLP (Restriction Fragments Length Polimorphism), która jest szybsza, tańsza i daje znacznie bardziej powtarzalne wyniki niż powszechnie używana dzisiaj metoda PCR. W rezultacie możliwe będzie użycie metody RFLP w masowych testach przesiewowych pod kątem wielu chorób genetycznych.
Cały projekt ma jeszcze jeden praktyczny aspekt. Autor zamierza docelowo stworzyć bank enzymów o wszystkich, teoretycznie możliwych specyficznościach sekwencyjnych.
Doktorant póki co nie zdradza zbyt wielu szczegółów nowej technologii.
- Jestem w trakcie pisania wniosku patentowego –tłumaczy. – Mogę jedynie zdradzić, że moja metoda opiera się na molekularnej ewolucji białka i nowej metodzie selekcji najbardziej przystosowanych cząsteczek. W efekcie, po kilkunastu rundach mutacji i selekcji z białka, które tnie DNA, niespecyficznie powstaje takie o ściśle określonej specyficzności substratowej. Cały proces przystosowany jest do przeszukiwania wysokoprzepustowego (High Throughput Screening), dzięki czemu w pojedynczym eksperymencie analizowane jest około 1020 cząsteczek będących kandydatami na ostateczną wersję poszukiwanego enzymu. To właśnie metoda selekcji połączona z iteracyjnym HTS stanowi o sile mojego pomysłu.
Oczywiście zanim powstanie firma , która będzie oferować usługi tworzenia enzymów restrykcyjnych przy użyciu nowej technologii, pomysłodawca musi przeprowadzić serię badań. Przyznaje bowiem, że dopiero opracował wstępny koncept innowacyjnej metody, a start w konkursie był pierwszym krokiem do jej realizacji.
- Z racji wykształcenia nie mam pojęcia o wielu aspektach prawnych i administracyjnych prowadzenia własnej firmy, a inkubator daje mi możliwość, by ten pierwszy etap przejść bezboleśnie. Jak się pomylę przy wypełnianiu jakiegoś dokumentu, to mi o tym powiedzą i nie będzie mnie ścigał urząd skarbowy – mówi z zadowoleniem przyszły biznesmen. – Ponadto nie muszę płacić ZUS-u, mogę liczyć na konsultacje rzecznika patentowego, na które normalnie nigdy nie byłoby mnie stać. A jak uda mi się stworzyć prototyp nowej technologii, to mogę dostać z funduszu istniejącego przy inkubatorze jeszcze 200 tysięcy euro na kontynuację badań i rozwój firmy.
Póki co największym zmartwieniem doktoranta jest zdobycie środków na badania podstawowe, bo dopiero ich przeprowadzenie da odpowiedź, czy projekt ma zastosowanie w praktyce. Wierzy, że przy pomocy pracowników AIP uda mu się znaleźć inwestora, który wyłoży na ten cel 30-50 tys. zł. Argumenty, którymi chce przekonać do wyłożenia środków są mocne.
- Mój pomysł ma znaczące szanse powodzenia ze względu na fakt, że każda z części składowych została już wcześniej opisana w literaturze fachowej i przetestowana w praktyce – mówi.
Nawet jeśli się nie uda znaleźć inwestora, to na własną rękę stara się także o grant naukowy z Unii Europejskiej. Autor pomysłu szacuje, że przygotowanie do wprowadzenia nowej technologii i zastosowania jej na dużą skalę potrwa około trzech lat.
- Wszystko powinno być gotowe, gdy skończę doktorat. Wygrana w konkursie, założenie własnej firmy przy inkubatorze i zdobycie środków na badania daje szansę, że ten czas nie pójdzie na marne, a projekt nie wyląduje w szufladzie – kwituje Michał Lower.
KOMENTARZE