Technologia do noszenia – tak hasłowo ujmiemy pierwszy trend. Rozwijając myśl, na rynku istnieje bardzo wiele przykładów, dowodzących rosnącej popularności tego rodzaju kosmetyków, właśnie w odniesieniu do kosmetyków słonecznych. L’Oreal ma dla swoich klientów mały plaster, który informuje użytkownika, jaką dawkę UV przyjęła jego skóra. Czymże jednak jest plasterek przy… bransoletce June, która nie tylko przyciąga swoim designem, ale przede wszystkim jest bardzo funkcjonalna – połączona ze smartfonem daje nam informacje, kiedy mamy zastosować krem z filtrem, założyć okulary przeciwsłoneczne czy nakrycie głowy!  

Z racji dużej konkurencji na rynku samoopalaczy, producenci są zmuszeni do skupiania się na coraz to nowych innowacjach, które przede wszystkim będą wyróżniały się wygodą aplikacji (aż 80% samoopalaczy wprowadzonych w 2015 r. odwoływało się do tej zalety!). Odpowiedzią na tą potrzebę jest trend określany jako samoopalanie pod prysznicem, który w szczególności sprawdza się w Europie. W Wielkiej Brytanii St Tropez oferuje balsam pod prysznic, dający efekt stopniowego „opalania”, a Rimmel – balsam z formułą ekspresowej aplikacji „w 1 minutę”. We Francji zaś Coty Lancaster wypuścił na rynek balsam zapewniający długotrwałą opaleniznę i przedłużone wydzielania naturalnej melaniny.

Kosmetyka słoneczna także nie uciekła od trendu anti-ageing. Producenci celują w klientów hasłami: „rozświetlenie”, „efekt matujący”, „baza pod makijaż”, „ochrona przed zanieczyszczeniami”, „nawilżenie”. Holenderski Piz Buin proponuje na Lato SPF15 w sprayu, rozświetlający oraz nadający subtelne złote skrzenie. We Francji Beau Beau wychodzi z propozycją kremu „trójfunkcyjnego” SPF50, który chroni przed słońcem i pyłem i stanowi nadmienianą wyżej bazę pod makijaż. L’Oreal w Malezji zaś oferuje SPF50+ z wysoką ochroną UVA i efektem „anti-pollution”.

Firmy kosmetyczne zarabiają na kosmetykach słonecznych nawet w pochmurne dni (informacja szczególnie optymistyczna dla polskich producentów!), zatem kolejny trend będzie nosił nazwę filtrów „na chmury”. Tutaj posłużymy się przykładem firmy Neutrogena, która oddała w ręce konsumentów filtr UV „Cloudscreen”, przeznaczony do aplikacji także w pochmurne dni. Powstaje pytanie – czy jest to rzeczywista potrzeba czy potrzeba sztucznie kreowana, by napędzić sprzedaż? Według badań rynku angielskiego, 80% UV przenika przez chmury, przy czym 2/3 populacji nie stosuje żadnej ochrony, gdy słońce chowa się za chmurami wierząc, że chmury są wystarczającą barierą ochronną. A teraz ciekawostka – „Cloudscreen” jest łudząco zbliżony recepturą do typowego kremu z filtrem „Sunscreen” pod względem receptury…

Ostatni trend na dziś to oczywiście naturalność, połączona z ochroną i super-bezpieczeństwem. Piszę „oczywiście”, gdyż coraz więcej osób uważa, że dobry kosmetyk – to naturalny kosmetyk. W 2015 r. 10% kosmetyków słonecznych w USA deklarowała status „Organic”, co jest podwojeniem wyniku w stosunku do roku 2012. Jako, że jest to szczególnie silny trend właśnie w Stanach Zjednoczonych, przywołamy tu tylko przykłady z rynku amerykańskiego. Badger Actice („98% organic”, SPF15) zawiera non-nano ZnO dla efektywnej i bezpiecznej ochrony UV, Safe Habor Natural (SPF50) jest naturalnym kompleksem anti-ageing z certyfikowanymi składnikami organicznymi, a Bare Republic (SPF30) ma w „100% naturalną formułę”, nie zawierającą „chemicznych dodatków”.

A już w kolejnym tygodniu zamykamy cykl trendami, które znajdą zastosowanie w pielęgnacji włosów.