Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Kosmetyki w Polsce bezpieczniejsze od amerykańskich
28.12.2009
Przez amerykańskie media przetoczyła się ostatnio fala krytyki pod adresem producentów kosmetyków dla dzieci. Zarzuty dotyczyły zawartości szkodliwych związków 1,4-dioxanu i formaldehydu.

Stosowanie pierwszego z nich jest całkowicie zakazane w Europie, na , natomiast drugi, ze względu na działanie rakotwórcze, może być obecny w kosmetykach jedynie w śladowych ilościach.

Badania przeprowadzone przez organizację The Campaign for Safe Cosmetics, pokazały, że większość kosmetyków dla dzieci na rynku amerykańskim zawierała małe dawki obu związków. Również te dla najmłodszych, które często określane są jako „łagodne”, „bezpieczne”. Specjaliści zwracają uwagę na fakt, że o ile zawartość tych składników w jednym z produktów nie powinna stanowić dużego problemu, o tyle fakt, że znajdują się one w większości kosmetyków może stanowić już pewne zagrożenie. Przecież kąpiąc dziecko nie korzystamy tylko z szamponu ale z całej gamy kosmetyków.

Dodatkowo amerykańską opinię publiczną rozsierdził fakt, że na reakcję o wynikach badań zareagowały chińskie urzędy i nakazały urzędową kontrolę kosmetyków dla dzieci. Wynik był … pozytywny, pomimo, że kontrolowano kosmetyki tych samych marek. Czyżby więc standardy jakościowe w Chinach były wyższe niż w Ameryce?

Zainspirowany tymi wynikami portal Wybredni.pl również zlecił badanie 9 najpopularniejszych marek szamponów dla dzieci. Testy przeprowadzono w akredytowanym laboratorium wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Okazało się, że kosmetyki kupowane w Polsce zawierają mniej szkodliwego formaldehydu niż produkty na rynku amerykańskim!

Na 5 przebadanych w Stanach szamponów, tylko jeden nie zawierał formaldehydu, a w pozostałych jego stężenie wahało się w granicach od 0,02% do 0,035%. W Polsce proporcje były odwrotne - na 9 przebadanych szamponów, 6 nie zawierało formaldehydu w ogóle, a w pozostałej trójce jego ilość nie przekraczała poziomu, który nakazywałby informować o tym klienta.

Polskie mamy mogą więc odetchnąć z ulgą, produkty, które stosują zwykle do mycia włosów swoich pociech wydają się być bezpieczniejsze niż te, znajdujące się na półkach amerykańskich sklepów.

Źródło: Wybredni.pl

KOMENTARZE
Newsletter