Takie trunki będą musiały być produkowane według ściśle określonej receptury, z prawdziwego miodu pszczelego. Fermentowany napój będzie musiał leżakować od 2 do 6 lat, a gotowy produkt ma zawierać od 15 do 18% alkoholu. Jak w przypadku wszystkich produktów chronionych podrabianie ich będzie zakazane pod groźbą nawet do 5 lat więzienia.
Ochrona miodu pitnego jako produktu regionalnego będzie niezwykle korzystna dla Spółdzielni Pszczelarskiej Apis z Lublina, bo to ona będzie głównym beneficjentem wpisu miodów na europejską listę. Spółdzielnia przez ostatnie kilka lat starała się dowieść polskiego rodowodu miodów fermentowanych. Jak mówi Renata Janik z Apisu, firma liczy, że Polacy znów zaczną sięgać po miód pitny, bo w końcu setki lat temu był jednym z głównych napojów alkoholowych.
Wpis na listę produktów chronionych to znakomita okazja do promocji miodów zarówno w Polsce jak i za granicą. W przypadku winiarzy z Francji już samo złożenie wniosku o rejestrację sprawiło, że zaczęli go kupować handlowcy z Włoch, Hiszpanii czy Kanady.
Na to samo liczą producenci polskich miodów pitnych. Jak informuje Renata Janik już teraz sprzedaż za granicę rośnie szybciej niż w kraju, w tempie ponad 25% rocznie. Po wpisaniu na listę producenci liczą, że w ciągu trzech lat podwoją eksport tego trunku.
Źródło: Dziennik POLSKA Gazeta Krakowska
KOMENTARZE