Do tej pory polityka polskiego rządu w kwestii GMO okazała się fiaskiem. Rolnicy obchodzili zakaz handlu GMO, kupując nasiona za granicą.
Powierzchnia obsiana modyfikowaną kukurydzą MON 810 wzrosła w ciągu roku dziesięciokrotnie. - Nie znam w tej chwili przepisu, który zabraniałby rolnikom upraw roślin GMO - podkreśla prof. Tomasz Twardowski z Polskiej Akademii Nauk.
Nowela, która w najbliższych tygodniach trafi do Sejmu, wprowadzi pozwolenia, które rolnik będzie musiał zdobyć, zanim rozpocznie uprawę modyfikowanych roślin. Oprócz tego sejmik województwa mógłby podejmować uchwałę o ustanawianiu stref wolnych od GMO. Te plany może jednak pokrzyżować Bruksela, która do tej pory nie wydawała zgody na ustanawianie takich stref.
Rząd już raz musiał się wycofać z planu zakazu importu pasz zawierających GMO. Zakaz ma być wprowadzony dopiero w 2012 r., ale prawdopodobnie i ta data okaże się nierealna. W ubiegłym roku Polska sprowadziła 1,7 mln ton śruty sojowej o wartości 800 mln dolarów. - Około 90 proc. pochodziło z genetycznie modyfikowanej soi - ocenia Maciej Tomaszewicz, sekretarz generalny Izby Zbożowo-Paszowej. Zdaniem prof. Tomasza Twardowskiego stworzenie kraju wolnego od GMO jest utopią. - W supermarkecie nawet 70 proc. produktów zawiera komponenty wyprodukowane z GMO, choć nie jest to zaznaczone - dodaje.
Państwowa Inspekcja Sanitarna uważa, że skala problemu jest dużo mniejsza. - W 2007 r. w naszych laboratoriach przebadano blisko 600 próbek różnego typu żywności pod kątem obecności GMO. Zakwestionowanych zostało zaledwie siedem - mówi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Zgodnie z prawem unijnym żywność zawierająca GMO powinna być oznakowana. Producent jest zwolniony z tego obowiązku, jeśli zawartość GMO nie przekracza 0,9 proc., a obecność ta jest przypadkowa lub nieunikniona technicznie". Problem się pojawia, gdy na unijnym rynku pokazują się odmiany GMO, na których import UE jeszcze się nie zgodziła. Wtedy produkt musi być wycofany z rynku.
Rp / PS
KOMENTARZE