Zdaniem rzecznika KE Johannesa Laitenbergera produkcja i zużycie biopaliw są obecnie zbyt małe, aby mogły w istotny sposób oddziaływać na ceny żywności na światowych rynkach. Uprawy roślin na biopaliwa zajmują obecnie nie więcej niż 2 proc. terenów rolnych na świecie. W opinii rzecznika KE podwyżki nie wynikają z zapowiedzianego przez Unię Europejską zwiększenia zużycia biopaliw do 10 proc. w roku 2020. - Mamy rok 2008 i naprawdę uważam, że cele na rok 2020 nie zmieniają sytuacji w roku 2008. Nie widzę automatycznego związku między jednym a drugim - powiedział Laitenberger na codziennej konferencji prasowej. Chodzi o część ambitnego pakietu legislacyjnego, który ma pozwolić Unii Europejskiej o 20 proc. ograniczyć emisję dwutlenku węgla - gazu, który odpowiada za zmiany klimatyczne na Ziemi. Komisja Europejska po raz kolejny odrzuciła w środę wszelką krytykę. Laitenberger powiedział, że ustalając cel 10 proc., zatwierdzony przez szczyt przywódców krajów członkowskich, KE chciała promować nie tyle biopaliwa pierwszej generacji (bioetanol i biodiesel, produkowane np. z rzepaku, kukurydzy lub soi), ale przede wszystkim paliwa drugiej generacji. Byłyby one produkowane nie z plonów rolnych, ale np. resztek drewnianych albo celulozy, czy też poprzez tzw. upłynnianie biomasy. Mają dużo wyższą wydajność energetyczną niż paliwa pierwszej generacji, ale ich podstawowa wada w chwili obecnej to wysoka cena. W dodatku technologia produkcji wciąż nie jest wystarczająco rozwinięta. KE przypomniała, że dopuszczone do użytku w UE biopaliwa będą musiały spełniać surowe standardy, nad którymi debatują obecnie kraje członkowskie. - Nie chodzi o 10 proc. za wszelką cenę. Nie mówimy: produkujcie, produkujcie, a my kupimy wszystko - powiedział Laitenberger. Jego zdaniem unijny mechanizm zagwarantuje, że wzrost zużycia biopaliw w transporcie "nie będzie miał efektów ubocznych”. Kraje członkowskie UE powinny się porozumieć w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego do końca roku. Polska, z dużym potencjałem rolniczym, uważa, że może być znaczącym źródłem biopaliw. Protestuje więc przeciwko pułapowi 35 proc. jako minimalnemu poziomowi redukcji emisji, który mają zapewnić biopaliwa, gdyż tego warunku może nie spełnić uprawa roślin energetycznych w Polsce. Dużo wyższy wskaźnik efektywności ma np. bioetanol produkowany w Brazylii z trzciny cukrowej. To jednak rodzi kolejny dylemat: pod uprawy wycina się tam lasy równikowe, a biopaliwa trzeba sprowadzać do Europy statkami napędzanymi nieodnawialnymi paliwami kopalnymi. Chcąc przynajmniej częściowo uciszyć głosy krytyków, Komisja Europejska zapowiedziała, że zaproponuje krajom członkowskim zniesienie dopłat do upraw roślin energetycznych, na które z budżetu UE przeznacza się 90 mln euro rocznie (45 euro za hektar). Od 2004 r. powierzchnia upraw roślin energetycznych w UE wzrosła dziesięciokrotnie, do 2,84 milionów ha. Według szacunków spełnienie w 2020 roku założonych przez UE celów wymagałoby wykorzystania ok. 15 proc. gruntów ornych w UE.
Źródło: KIB
KOMENTARZE