Chodzi o drogie leki, za które płaci NFZ, mimo że nie ma ich na listach refundacyjnych. Po zmianach to ministerstwo ma decydować, na jakie drogie leki NFZ będzie wydawał publiczne pieniądze. Programy lekowe fundusz zaczął tworzyć dlatego, że na listy refundacyjne od kilku lat nie są dopisywane niemal żadne nowe leki. Gdyby nie finansowanie za pośrednictwem programów opracowywanych przez fundusz, pacjenci nie mieliby dostępu do bardzo nowoczesnych, ale i bardzo drogich leków. Jednak dla Ministerstwa Zdrowia ważne jest, żeby wszystkie decyzje dotyczące wydatków na leki były podejmowane w resorcie - teraz ministerstwo ustala tylko listy refundacyjne, na programy lekowe właściwie wpływu nie ma. - Zasady tworzenia programów nie będą ustalane przez urzędników NFZ, ale publikowane w rozporządzeniu ministra zdrowia - zapowiada wiceminister Bolesław Piecha, który w resorcie odpowiada za politykę lekową. Ma to sprawić, że tworzenie prawa i określanie, do jakich leków ma dostęp pacjent, będzie bardziej przejrzyste. - Teraz nie mamy pewności, czy płacimy na pewno za te leki, które leczą najpoważniejsze choroby - mówi Piecha. Urzędnicy funduszu tłumaczą jego postępowanie: - Większość tych leków jest podawana w szpitalach, dlatego uważaliśmy, że hospitalizacja wraz z podaniem leku jest usługą, którą może finansować NFZ - argumentuje Artur Fałek z Narodowego Funduszu Zdrowia. - Chodzi o bardzo drogie leki, kosztujące nieraz kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pieniędzy nigdy nie będzie tyle, by zapłacić za wszystkie potrzebne medykamenty - dodaje. Spór o to, kto powinien decydować o programach zdrowotnych, ministerstwo czy NFZ, toczył się od roku. Poprzedni minister Marek Balicki zarzucał urzędnikom NFZ, że tworzą je w sposób nieprzejrzysty. Opinię tę podtrzymuje wiceminister Bolesław Piecha. W NFZ czeka ponad 80 wniosków o finansowanie terapii drogimi lekami. Od czasu ostrego konfliktu o programy między NFZ a ministerstwem - czyli od dwóch lat - nie wprowadzono programu leczenia żadnym nowym lekiem.

Źródło: Rzeczpospolita