Z nadzieją...
W wywiadzie dla PAP prezes Wilczęga złożył kilka deklaracji. Najważniejsze to te, że Bioton w 2010 r. zamierza osiągnąć 1 mld zł przychodów i ponad 30-procentową rentowność netto, wejść do USA z interferonem beta, lekiem na stwardnienie rozsiane, i zadebiutować na NASDAQ. Ponadto stwierdził, że spółka, zgodnie z zapowiedziami analityków, może w 2008 r. osiągnąć 500 mln zł skonsolidowanych przychodów.
- Przekroczenie tegorocznych przychodów jest bardzo realne, zwłaszcza jeśli Bioton jeszcze w tym roku przejmie większościowy pakiet akcji Inwaru (ukraiński producent insuliny - przyp. red.). Debiut w USA nie tylko zwiększy potencjał rozwoju spółki, ale również wzmocni jej znaczenie w skali globalnej. Już jest znaczącym podmiotem międzynarodowym - mówi Rafał Salwa, niezależny analityk.
Spółka przechodzi powoli do czynów. Zwołała walne zgromadzenie, na którym chce przegłosować podwyższenie kapitału zakładowego. W ten sposób chce uzyskać pieniądze na zwiększenie udziałów w Indarze.
...ale bez przesady
Nie wszyscy eksperci wierzą jednak w tak świetlaną przyszłość biotechnologicznej spółki, jaką kreśli prezes.
- Bioton rozwija się imponująco, ale plan osiągnięcia w 2010 r. 1 mld zł przychodów i 300 mln zł zysku netto jest bardzo ambitny - mówi Bartosz Orzechowski, analityk ING Securities.
Jeszcze bardziej sceptycznie podchodzą do planu zdobycia 20 proc. w rynku interferonu beta w ciągu czterech, pięciu lat.
- Jego realizacja jest możliwa tylko przy założeniu, że Bioton
utrzyma dobrą organizację pracy i przeprowadzi kilka kolejnych znaczących przejęć - mówi Rafał Salwa.
Analitycy pamiętają prezesowi wiele niezrealizowanych deklaracji.
- Wszystkie słowa i zapowiedzi prezesa Wilczęgi należy dzielić przez dwa. Jeżeli więc zapowiada, że zyski z opłat za prawo do dystrybucji na określonym terytorium interferonu beta pojawią się w I kw. 2008 r., to znaczy, że pojawią się w trzecim. Przykłady można mnożyć-mówi analityk znanego banku.
Źródło: Puls Biznesu
KOMENTARZE