Gazeta dotarła do listu, który Komisja Europejska skierowała na ręce polskiego ambasadora przy UE Marka Greli. Komisja pisze, że otrzymała skargi "dotyczące statusu prawnego niektórych produktów medycznych". Chodzi o zapisaną na pięciuset stronach traktatu akcesyjnego listę ponad 15 tys. leków, których sprzedaż została utrzymana po naszej akcesji, mimo że zostały zarejestrowane niezgodnie z unijnymi regułami. Polska ma czas do końca 2008 r., aby dopełnić formalności rejestracyjnych - przypomina dziennik. Na umieszczeniu własnych preparatów na liście zależało krajowym producentom. Bez przyznanego przez Brukselę okresu przejściowego część krajowych leków zniknęłaby z aptecznych półek po 1 maja 2004 r. Na tym tle doszło do konfliktu krajowych producentów z przedstawicielami zachodnich koncernów. Zagraniczni producenci uważają, że tuż przed 1 maja w ekspresowym tempie i zadziwiających okolicznościach rejestrowano wiele polskich medykamentów - w tym tzw. leki generyczne, czyli tanie kopie zachodnich preparatów. Wszystkie dzięki temu znalazły się w traktacie akcesyjnym i mogą być sprzedawane w aptekach - czytamy w gazecie. Po zbadaniu listy wpływowa Europejska Federacja Firm i Stowarzyszeń Farmaceutycznych (EFPIA) stwierdziła, że część preparatów produkuje się, łamiąc obowiązujące w Unii zasady ochrony patentowej. Uważa nawet, że Polska umieściła w traktacie akcesyjnym specyfiki, które jeszcze nie istnieją.
Źródło: Rzeczpospolita
.
KOMENTARZE