Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Jelfa potwierdza swój błąd ws. corhydronu i ubolewa
09.11.2006
Jeleniogórska Jelfa potwierdziła, że popełniła błąd, w wyniku którego w partii leku corhydron znalazł się inny środek mogący zagrozić zdrowiu.


Ministerstwo zdrowia - które twierdzi, że o sprawie dowiedziało się w środę z prasy - apeluje do pacjentów o zwrot medykamentu do aptek. Chociaż lek wycofano z rynku już w październiku, ale opinia publiczna o tym nie wiedziała. Sprawę bada prokuratura.

Chodzi o partię corhydronu o nr 010705, pochodzącą z 2005 r. Na leku jest data ważności: lipiec 2009 r. Partia zamiast corhydronu zawiera silny specyfik stosowany do znieczulenia podczas operacji. Ministerstwo Zdrowia uruchomiło specjalną infolinię w sprawie corhydronu. Infolinia o nr 0800-190-590 jest czynna w godz. 9-21.

Prezes Jelfy Saulius Jurgelenas wyraził ubolewanie z powodu incydentu. Zapewnił, że firma przeprowadzi wewnętrzną kontrolę i "wyciągnie wnioski z zaistniałej sytuacji". Podkreślił, że tylko "w jednej fiolce preparatu" - na łącznie sprzedanych w ostatnim roku 4 mln 920 tys. - stwierdzono obecność substancji chlorku suksametoniowego - specyfiku używanego podczas niektórych zabiegów chirurgicznych.

Według resortu, pierwsza informacja o niepożądanym działaniu corhydronu pojawiła się 5 października w jednym ze szpitali, który natychmiast zgłosił to Wojewódzkiemu Inspektorowi Farmaceutycznemmu (GIF). 11 października Główny Inspektor Farmaceutyczny Zbigniew Niewójt wstrzymał wytwarzanie i obrót lekiem. Produkt przebadano w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego, a jego protokół z 31 października był "alarmujący". Według szefa NIZP prof. Zbigniewa Fijałka protokół ten do 3 listopada trafił zarówno do Jelfy jak i do GIF.

Zdaniem wiceministra zdrowia Bolesława Piechy, "najgorsze, co się stało to to, że Ministerstwo Zdrowia, które jest zobligowane do kontroli, powzięło tę wiadomość dopiero dzisiaj po artykule w gazecie". Szef resortu Zbigniew Religa określił tę sytuacją mianem skandalu. "Konsekwencje takiej sytuacji, w której ktoś popełnił śmiertelny błąd, muszą być takie, że ta osoba musi odejść z pracy" - mówił minister. Zanim wyciągnie konsekwencje, chce wysłuchać, co ma do powiedzenia "człowiek odpowiedzialny za politykę lekową w Polsce".

Niewójt oddał się do dyspozycji ministra. Religa powiedział w TVN- 24, że liczy iż w czwartek rano zgłosi on swą dymisję. Resort o całej sprawie powiadomił prokuraturę, która ma wyjaśnić, jak doszło do pomyłki u producenta leku - jeleniogórskiej Jelfy. Zdaniem Piechy, zamiana leków w zakładzie to wynik panującego tam "skandalicznego bałaganu".

Minister zdrowia zaapelował do pracowników ochrony zdrowia o zachowanie szczególnej ostrożności i niestosowanie leku.

Warszawskie apteki, z którymi rozmawiała PAP, w ciągu ostatniego roku sprzedały niewielkie ilości corhydronu. Aptekarze mówią, że jest to lek na receptę, który pacjenci kupowali bardzo rzadko.

Nie prokuratura w Jeleniej Górze, lecz w Siedlcach poprowadzi śledztwo w sprawie "narażenia życia i zdrowia wielu osób". Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności.

O sprawie corhydronu napisał środowy "Dziennik". Według gazety sprawa wyszła na jaw w szpitalu wojewódzkim w Siedlcach. Dwie pacjentki po rutynowych zastrzykach straciły przytomność i miały gwałtowny spadek ciśnienia. Na szczęście zostały odratowane. Zaniepokojeni lekarze natychmiast powiadomili Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Specjaliści przebadali podany kobietom specyfik - corhydron, przeznaczony dla alergików i astmatyków; okazało się, że zamiast corhydronu był to chlorsuccillin - specyfik używany podczas zabiegów chirurgicznych do zwiotczania mięśni - napisał "Dz".

TVN-24 ujawniła, że już w czerwcu tego roku w Pruszczu Gdańskim doszło do "dziwnych objawów" po podaniu dwóm pacjentom corhydronu o innym numerze serii niż podano to w środę. Religa mówił że o tym nic nie wiedział. Dodał, że już w marcu sprawdzano ten lek.

Źródło: PAP, oprac. J.G.
KOMENTARZE
Newsletter