- Polega to na tym, że firmy składają wnioski, a wszystko zależy od tego, jaką opinię zechce wydać minister - mówi Irena Rej, prezes izby gospodarczej Farmacja Polska.
- To jest niezgodne z dyrektywą transparentności mówiącą o jasnych zasadach wpisywania leku na listę - mówi Marcin Tomasik z kancelarii Salans.
Jasnemu określeniu zasad kibicuje środowisko.
- Po decyzji o tym, że jakiś lek trafi na listę refundacyjną, powinien być sporządzany protokół, do którego wszyscy mieliby dostęp. Byłoby na nim jasno odnotowane, kto głosował za, a kto przeciw. Cała procedura powinna być jawna. Powinna się opierać na dialogu z Ministerstwem Zdrowia. Tymczasem resort w tej sprawie prowadzi od zawsze monolog - mówi Irena Rej.
- Brak transparentności jest dużym problemem. Wiadomo, że z tymi listami wiążą się korzyści dla firm - mówi przedstawiciel branży farmaceutycznej. W 2006 r. NFZ wydał na refundację 6,6 mld zł. W tym roku będzie to 7 mld zł.
Źródło: Puls Biznesu
KOMENTARZE