Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Gra o leki nabrała rumieńców
23.11.2007
Afera ministra Piechy przypomniała, że zasady umieszczania leków na liście refundacyjnej są niezgodne z prawem unijnym i otwierają pole do korupcji.
Spotkanie Bolesława Piechy, wiceministra zdrowia, z przedstawicielem francuskiej firmy Servier, której lek na dusznicę znalazł się na nowej liście refundacyjnej, wywołało nie tylko oburzenie. To dobry moment, żeby się zastanowić nad zasadami umieszczania leków na tych listach.

Ewa Kopacz, minister zdrowia, zapowiadała, że będzie przeglądać listę leków refundowanych pod kątem tego, ile kosztuje ona budżet NFZ. Jeśli będą wątpliwości, zgłosi ją prokuraturze, a nawet CBA. Dobrze byłoby jednak, gdyby minister przyjrzała się również zgodności wprowadzania leków na listę z prawem unijnym. Teraz zależy to w zasadzie od widzimisię ministra.

- Polega to na tym, że firmy składają wnioski, a wszystko zależy od tego, jaką opinię zechce wydać minister - mówi Irena Rej, prezes izby gospodarczej Farmacja Polska.
- To jest niezgodne z dyrektywą transparentności mówiącą o jasnych zasadach wpisywania leku na listę - mówi Marcin Tomasik z kancelarii Salans.

Jasnemu określeniu zasad kibicuje środowisko.
- Po decyzji o tym, że jakiś lek trafi na listę refundacyjną, powinien być sporządzany protokół, do którego wszyscy mieliby dostęp. Byłoby na nim jasno odnotowane, kto głosował za, a kto przeciw. Cała procedura powinna być jawna. Powinna się opierać na dialogu z Ministerstwem Zdrowia. Tymczasem resort w tej sprawie prowadzi od zawsze monolog - mówi Irena Rej.

- Brak transparentności jest dużym problemem. Wiadomo, że z tymi listami wiążą się korzyści dla firm - mówi przedstawiciel branży farmaceutycznej. W 2006 r. NFZ wydał na refundację 6,6 mld zł. W tym roku będzie to 7 mld zł.

Źródło: Puls Biznesu
KOMENTARZE
Newsletter