Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Firmy farmaceutyczne boją się importu równoległego leków
03.06.2008
Koncerny farmaceutyczne w Europie cały czas walczą z importem równoległym leków. Również w Polsce, gdzie stanowi on zaledwie 04 proc. (68 mln zł sprzedaży w 2007 r.) całego rynku sprzedaży farmaceutyków.


Ostatnio przez kilka miesięcy prowadzono w mediach kampanię na temat leków fałszowanych, wskazującą jako główne zagrożenie, obok sprzedaży przez internet, właśnie import równoległy.
Tymczasem importerzy podlegają tym samym restrykcyjnym przepisom, jak inni dystrybutorzy. Wykorzystują jedynie różnice cen leków w poszczególnych kraj ach Unii Europejskiej i prawo zezwalające na swobodny przepływ towarów.
Do tej pory polscy pacjenci mogli kupować w aptekach jedynie nierefundowane leki z importu równoległego (OTC i na receptę). Jednak od kilku miesięcy hurtownie sprowadzające tańsze leki z zagranicy mogą składać wnioski o umieszczenie ich na listach refundacyjnych. Pierwsze wnioski trafiły już do Ministerstwa Zdrowia.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych uważają, że nawet jeżeli firmy sprowadzające preparaty dostaną pozwolenie na refundację, nie zwiększy to znacząco ich obrotów. Nawet w krajach, gdzie import równoległy jest już rozwinięty, rzadko stanowi więcej niż 10 proc. rynku (tak jest tylko w Wielkiej Brytanii czy Danii). Nie uszczuplą więc mocno przychodów producentów.
Dlaczego więc ci ostatni są importowi tak bardzo przeciwni? Zdaniem analityków rynku, podejmowane przez importerów równoległych próby umieszczenia na listach refundacyjnych wybranych leków uświadamiają rządowi, że koncerny farmaceutyczne na naszym rynku często mogłyby same oferować niższe ceny. Rząd zauważa, że za leki przepłaca i szuka tańszych. To zaś może już spowodować spore uszczuplenie dochodów producentów.
W niektórych przypadkach różnice między ceną leku w Polsce i zagranicą są naprawdę duże. Na przykład, spółka Delfarma (największy importer równoległy w Polsce) była w stanie w lutym sprzedawać aptekom jeden z preparatów przeciwbólowych (nie podlegający refundacji) 049 proc. taniej, niż duża hurtownia zamawiająca lek bezpośrednio u lokalnego przedstawiciela producenta. Średnio leki z importu równoległego są o ponad 20 proc. tańsze.
Koncerny na różne sposoby walczą z importem równoległym. Pisaliśmy już o firmie AstraZeneca, która planuje sprzedawać leki w Polsce bez pośredników, by w ten sposób ograniczyć import. Część koncernów (np. Pfizer) stosuje w niektórych krajach podwójne ceny, inne na rynek lokalny i inne dla importerów równoległych (sprawą zajmuje się Europejski Trybunał Sprawiedliwości). Co ciekawe, ani importerzy, ani koncerny nie są zainteresowani ujednoliceniem cen we wszystkich krajach Unii Europejskiej.

Źródło: Parkiet
KOMENTARZE
Newsletter