Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
DHEA – hormon młodości. Wiedza potwierdzona naukowo czy slogan marketingowy?
Z tym i innymi pytaniami dotyczącymi DHEA zmierzyła się dr hab. n. med. Lucyna Bednarek-Papierska, doświadczony endokrynolog, od 1990 r. niezmiennie pracująca w Klinice Endokrynologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.

 

 

 

Czym jest DHEA i co się kryje pod tą trudną pełną nazwą dehydroepiandrosteron?

DHEA to jeden z hormonów produkowany w nadnerczach, a ściślej w ich części nazywanej korą. Kora nadnerczy ma trzy warstwy i każda z nich jest źródłem innego rodzaju hormonów. Są to: mineralokortykoidy, glikokortykoidy oraz androgeny nadnerczowe. DHEA jest androgenem nadnerczowym. Nie działa jednak bezpośrednio tak jak najbardziej znany „nie-medykom” androgen, czyli testosteron. DHEA jest prekursorem hormonów płciowych, a to znaczy, że w tkankach organizmu jest przetwarzany w niewielką ilość estrogenów (hormony żeńskie) i testosteronu. Poza tym działa bezpośrednio na receptor estrogenowy. Działa również jako neuroprzekaźnik w mózgu, m.in. zwiększając w nim stężenie serotoniny.

 

Dlaczego jest nazywany hormonem, fontanną, eliksirem młodości, a nawet superhormonem?

Już dawno stwierdzono, że wydzielanie DHEA z nadnerczy (przeciwnie niż pozostałych hormonów nadnerczowych) zmniejsza się wraz z wiekiem. Co więcej, wykazano, że to pogorszenie wydzielania jest szczególnie wyraźne u ludzi w złym stanie zdrowia, z dużym ryzykiem chorób układu sercowo-naczyniowego. Dowiedziono też, że stężenie DHEAS (siarczanu DHEA) to jeden z czynników prognozujących długość życia – im wyższe stężenie DHEAS, tym mniejsze ryzyko zgonu. Patrząc na zagadnienie niedoborów DHEA z innego punktu widzenia (nie chorób, a procesów związanych ze starzeniem się), zauważono również, że niskie stężenia tego hormonu występują częściej u starszych osób z osteoporozą, obniżonym nastrojem i depresją, zaburzeniami libido i potencji, a więc dolegliwościami nierozerwalnie związanymi z procesami starzenia się organizmu. Można by zaryzykować stwierdzenie, że ludzie z niedoborem DHEA „starzeją się szybciej”. Stąd też powstał pomysł – skoro obniżanie się wydzielania DHEA z nadnerczy towarzyszy starzeniu się organizmu, a skrajnie niedobory DHEA wiążą się ze złym stanem zdrowia, to może wyrównanie niedoborów tego hormonu pozwoli na spowolnienie procesów starzenia i poprawi kondycję? W latach 90. w pismach medycznych zaczęły pojawiać się prace opisujące próby podawania DHEA w bardzo różnych stanach klinicznych – niektóre wykazywały rewelacyjne działanie hormonu, w innych nie udało się wykazać korzystnego wpływu na badane parametry. Wydaje się, że po prostu hormon działa wtedy, gdy dolegliwości wynikają rzeczywiście z jego niedoboru.

 

Jakie są wskazania, ale i bezwzględne przeciwwskazania do stosowania DHEA?

U chorych z niedoczynnością kory nadnerczy (pierwotną albo będącą następstwem niedoczynności przysadki) mamy tak określone wskazania: „DHEA należy zastosować wtedy, gdy mimo optymalnego wyrównania niedoborów glikokortykoidów (kortyzolu) i mineralokortykoidów (aldosteronu) stwierdzamy u chorego obniżoną jakość życia (obniżony nastrój, zmęczenie, zaburzenia libido i potencji)”. Gorzej sprecyzowane są wskazania do stosowania dehydroepiandrosteronu u ludzi ze zdrowymi nadnerczami. Jeżeli spojrzymy na dobrze udokumentowane próby kliniczne, to warto spróbować stosowania DHEA u starszych osób z depresją albo po prostu obniżonym nastrojem, zaburzeniami libido i potencji, osteoporozą. Ponieważ hormon wywiera korzystne działanie na nabłonek pochwy, jego podanie może być bardzo pomocne dla pań po menopauzie, u których z powodu zaniku tego nabłonka pojawiają się stany zapalne oraz dyspareunia (odczuwanie bólu w czasie stosunku). W tych dolegliwościach może być on stosowany również miejscowo w postaci globulek dopochwowych. Korzystny wpływ DHEA na skórę natomiast (zwiększenie produkcji sebum oraz pobudzenie syntezy kolagenu) zachęca do prób stosowania go u starzejących się kobiet i mężczyzn w celu poprawy sprężystości i natłuszczenia skóry. W ostatnich latach zaczęto z sukcesem stosować DHEA u młodych kobiet, przygotowywanych do procedury in vitro – poprawia on odpowiedź jajników na stymulację. Istnieje jeszcze jedna grupa osób, dla których potencjalne korzyści ze stosowania DHEA mogą być szczególnie warte rozważenia. Są to chorzy przewlekle leczeni przeciwzapalnymi dawkami glikokortykoidów. Wydzielanie DHEA z nadnerczy jest u nich całkowicie zablokowane przez podawany lek. Glikokortykoidy mają działanie kataboliczne (prowadzące do rozpadu białek organizmu), a androgeny anaboliczne – nasilające syntezę białek. Tak więc anaboliczny DHEA może przeciwdziałać niektórym z niepożądanych efektów glikokortykoidów – uelastycznia skórę, co utrudnia powstawanie rozstępów, spowalnia postęp osteoporozy, wzmacnia siłę mięśni. Zwiększa wrażliwość tkanek na insulinę, co może być korzystne w profilaktyce cukrzycy posteroidowej. Ma działanie przeciwdepresyjne, co również jest ważne u pacjenta z ciężką chorobą, leczonego w dodatku steroidami. Przeciwwskazaniem do stosowania DHEA jest przebyty rak sutka u kobiet i rak prostaty u mężczyzn.


Niedobory tego hormonu to jedyne kliniczne uzasadnienie jego suplementacji?

Suplementacja hormonalna to z definicji wyrównanie niedoboru hormonu. Osobiście jestem zdecydowanie za oznaczeniem stężenia DHEAS we krwi przed zleceniem suplementacji (badamy stężenia siarczanu, bo są one bardziej stabilne niż stężenia DHEA). Nigdy nie zleciłam tej terapii bez potwierdzenia niedoboru hormonu. Wyjątkiem mogą być osoby leczone glikokortykoidami, ponieważ u nich niedobór DHEA jest nierozerwalnie związany ze stosowanymi przewlekle lekami. Zdarzają się odstępstwa od tej reguły – w bardzo dobrej pracy dotyczącej leczenia depresji, DHEA podawano bez potwierdzenia jego niedoborów przed terapią i stosowano dość wysokie (90 mg) dawki hormonu. Jednak taka terapia powinna być prowadzona pod nadzorem lekarza.


No właśnie, stosowanie DHEA a depresja – realna potrzeba czy wymysł koncernów farmaceutycznych? Czy może być to alternatywa do „klasycznej” farmakoterapii?

W tym roku ukazał się artykuł, w którym dokonano bardzo szczegółowej analizy wszystkich dotychczas opublikowanych prac dotyczących leczenia depresji DHEA. Choć autorzy odrzucili lwią część z nich (zarzucając im np. niewłaściwy dobór grupy badanej), to te, które zostały przez nich „zweryfikowane pozytywnie”, wykazują jednoznacznie, że DHEA jest skuteczny w leczeniu depresji. Z kolei w pracy opublikowanej w zeszłym roku w „Psychoneuroendocrinology” autorzy pokazują, że „klasyczne” leczenie przeciwdepresyjne przynosi lepszy efekt u chorych z wysokimi stężeniami DHEAS. W sumie nic w tym dziwnego – DHEA jest neurohormonem, a efektem jego działania na mózg jest m.in. zwiększenie stężenia serotoniny, co jest potrzebne do poprawy nastroju. Jednocześnie DHEA działa na te same receptory w mózgu, co benzodiazepiny (a to też jest przydatne w leczeniu depresji). Tak więc jest to realna alternatywa dla leczenia farmakologicznego, choć oczywiście w ciężkiej depresji nie należy raczej sięgać po takie zamienniki. Za to, idąc tropem drugiego ze wspomnianych przeze mnie artykułów, można się spodziewać, że zastosowanie DHEA równolegle z „klasycznymi” lekami przeciwdepresyjnymi może poprawić skuteczność farmakoterapii.


Jakie skutki może nieść za sobą niedobór DHEA?

Klasyczny obraz niedoboru DHEA to opisywany u starszych kobiet „zespół niedoboru androgenów” – zaburzenia libido i obniżony nastrój („skłonności depresyjne”). Niskie stężenia androgenów wiążą się też z szybszym starzeniem się skóry i większą skłonnością do osteoporozy. U mężczyzn z zaburzeniami potencji czasem jedynym stwierdzanym zaburzeniem jest właśnie niedobór DHEA. Należy jednak koniecznie najpierw wykluczyć inne, często groźne przyczyny zaburzeń potencji (guz przysadki, miażdżyca, cukrzyca), a potem dopiero rozważać terapię DHEA.

 

Czy możemy łączyć DHEA z hormonalną terapią zastępczą?

Mimo zastrzeżeń zawartych w ulotkach niektórych preparatów z DHEA, nie ma przeciwwskazań do łączenia leczenia dehydroepiandrosteronem z innymi formami hormonalnej terapii zastępczej. Już ponad trzydzieści lat temu u kobiet po menopauzie stosowano domięśniowe zastrzyki o przedłużonym działaniu, zawierające estradiol i DHEA. U mężczyzn z niedoczynnością przysadki, kory nadnerczy lub leczonych encortonem stosujemy często wstrzyknięcia testosteronu uzupełnione niewielkimi dawkami DHEA podawanego doustnie. U pacjentów z niedoczynnością kory nadnerczy DHEA stosowany jest równolegle z hydrokortyzonem i cortineffem. W literaturze opisywano łączenie doustnej terapii DHEA z podawaniem estrogenów, hormonów tarczycy i hormonu wzrostu. Nie opisano działań niepożądanych ani interakcji między tak stosowanymi hormonami.


Pamiętając, że lek w mniejszej dawce w Polsce jest dostępny bez recepty, dlaczego tak ważna mimo wszystko jest konsultacja lekarska z endokrynologiem i indywidualizacja terapii?

Na szczęście dawki DHEA zawarte w tabletkach i zalecane przez producenta nie są bardzo wysokie, nie ma więc ryzyka przedawkowania hormonu. Jednak czasem korzystny efekt możemy uzyskać dopiero po zastosowaniu większych jego ilości i wtedy konieczny jest nadzór lekarza. Jeszcze przed zarejestrowaniem preparatu w Polsce, za zgodą Komisji Bioetycznej mojej uczelni, sprowadzałam DHEA dla moich chorych z osteoporozą sterydową. Kobiety otrzymywały 50 mg leku dziennie, co miało bardzo korzystne działanie na gęstość mineralną ich kości. Dzięki monitorowaniu stężenia we krwi DHEA i pochodzących z niego androgenów dawka mogła być zredukowana od razu, gdy stężenia androgenów zaczynały nadmiernie wzrastać, a więc zanim wystąpiły działania niepożądane leku, a te są łatwe do zauważenia – przetłuszczanie się włosów i skóry, trądzik, może też pojawić się „wąsik”. Ustępują po odstawieniu leku, a najczęściej wystarczy jedynie zmniejszenie dawki. Zalecane obecnie maksymalne dawki DHEA są niższe: 25 mg dla kobiet i 50 mg dla mężczyzn i są one bezpieczne – nie są źródłem nadmiaru hormonów.


Mam wrażenie, że po takie preparaty sięga coraz więcej młodych osób, bo wziąć tabletkę szybciej i łatwiej niż iść na godzinny trening. Co by Pani zaleciła młodszym osobom, które powinny szukać naturalnych eliksirów młodości? A po co osobom młodym eliksiry młodości?

A poważnie – żadna tabletka nie zastąpi ruchu, odpoczynku, dobrej książki czy spotkania z przyjaciółmi. I ta prawda dotyczy nie tylko DHEA, ale i witamin, minerałów, koenzymów, wyciągów z żeń-szenia itp. Jeżeli pacjent sypia po 3-4 godziny dziennie, to żadne moje (i jego) wysiłki i tabletki nie zmniejszą zmęczenia, jakie odczuwa. Jeżeli siedzi pół dnia przy biurku w pracy, a drugą połowę przed ekranem telewizora to nie ma suplementu, który poprawi mu wydolność fizyczną. Poszukiwania eliksiru młodości trzeba więc zacząć od „zajrzenia do swojej głowy”.

 

 

 

 

Artykuł pochodzi z najnowszego wydania kwartalnika Biotechnologia.pl nr 4/2018.
Cały kwartalnik dostępny jest TUTAJ.

 

 

 

 

 

KOMENTARZE
Newsletter