Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Decyzje firm podniosą koszty refundacji leków
15.07.2008
Małe firmy odchodzą od farmacji, bo nie było ich stać na harmonizację z unijnymi przepisami. Wraz z nimi zniknie duża część tanich leków. Konsekwencje poniosą NFZ i pacjenci.


Narodowy Fundusz Zdrowia i pacjenci mogą znaleźć się w tarapatach. Polscy producenci leków zrezygnowali z dalszej produkcji blisko 1,5 tys. farmaceutyków (z 8,8 tys. zarejestrowanych w Polsce leków). Aż tysiąc z nich to leki refundowane, czyli niemal co trzeci preparat z listy. Powód: w związku z wymogami Unii Europejskiej producenci leków musieli zapłacić nawet po 500 tys. do miliona złotych za uzupełnienie dokumentacji.
- Ważne jest to, czy ceny leków, z których produkcji firmy chcą zrezygnować, nie są podstawą wyznaczenia limitu refundacji dla całej grupy leków. Zniknięcie takiego preparatu może bowiem oznaczać wzrost wydatków NFZ na refundację -mówi Wojciech Kuźmierkiewicz, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. Wielkość dopłat funduszu do danej grupy leków jest uzależniona od ceny najtańszego preparatu.
Częściową odpowiedź na te wątpliwości już znamy. - Przynajmniej trzy wycofane przez moją firmę leki były najtańsze z refundowanych. A kolejne na liście są droższe o 30-100 procent - mówi "Parkietowi" Bernard Wilkosz, prezes spółki Synteza.
Leki nie znikną od razu. Te, które trafią do hurtowni i aptek przed końcem roku, pozostaną w sprzedaży do wyczerpania zapasów lub upływu terminu ważności. Urząd rejestracji leków strzeże na razie pilnie ich listy.
- Termin minął z końcem czerwca, ale dokumenty mogą do nas trafić jeszcze pocztą - mówi dr Wojciech Łuszczyna z urzędu.

Ministerstwo zmieni listę
Początkowo mówiono, że z rynku znikną tylko przestarzałe leki, które źle się sprzedawały. Ale skala zjawiska okazała się znacznie większa. W branży farmaceutycznej i podległych resortowi zdrowia instytucjach słyszy się głosy, że pilnie potrzebny jest raport o tym, czy wszystkie spośród wycofanych preparatów mają refundowane zamienniki.
Raport taki chciał zlecić poprzedni minister zdrowia Zbigniew Religa. Obecne władze resortu też szykują się do zestawienia wycofywanych leków z listą leków refundowanych, ale nie wiedzą jeszcze, czy będzie to raport publiczny. - Nie mamy ostatecznej listy preparatów. Na razie podjęliśmy dwie bardzo ważne dla pacjentów decyzje: leki, które nie będą ponownie rejestrowane, ale zostaną w aptekach, będą nadal refundowane. Poza tym w razie potrzeby dokonamy korekty na liście leków refundowanych, która pozwoli, by pacjenci nie płacili więcej za dany lek - mówi Jakub Gołąb, rzecznik resortu. Dla pacjentów to dobra nowina - bo część wzrostu ceny leków przejmie na siebie NFZ. Fundusz jednak straci, bo jego wydatki na leki wzrosną.
Jak temu zapobiec? Zdaniem branży w wypadku leków szczególnie ważnych społecznie problem mogłaby rozwiązać zgoda ministerstwa na podwyższenie cen preparatów, by opłacało się j e zarejestrować. - Jeśli mamy lek za 10 zł, a jego odpowiednik za 25 zł, byłoby lepiej, gdyby producent leku za 10 mógł podwyższyć jego cenę do 12 zł, niż gdyby najtańszym preparatem stał się ten za 25 zł - mówi Wojciech Kuźmierkiewicz.

Zduszone ceny
Urzędnicy podejrzewają, że wielu leków nie zarejestrowano celowo - nie chodziło o brak pieniędzy, ale raczej o podstęp. W normalnych warunkach firmy muszą wyjaśniać, dlaczego wycofują preparat z rynku leków refundowanych. Teraz miały pretekst, by zrobić to bez żadnych wyjaśnień. Wkrótce będą mogły wprowadzić dotychczasowe preparaty ponownie - z wyższą ceną i nieco zmienioną nazwą. Urzędnicy mający te podejrzenia, nie chcieli jednak podać swoich nazwisk.
Według Leszka Borkowskiego, szefa urzędu rejestracji leków, firmy rezygnowały z produkcji dlatego, że była ona nierentowna. Jednak rentowność związana jest też z ceną leków, której firmy nie mogły dostosować do kosztów uzupełnienia dokumentów i wykonania badań, min. biorównoważności.
Producenci leków niechętnie podają przykłady leków, na których nie udaje im się zarobić. Według nich najczęściej powodem produkcji leków poniżej granicy opłacalności była postawa resortu zdrowia.
- Po ostrych negocjacjach ministerstwa cześć leków refundowanych była produkowana na granicy opłacalności - mówi Dariusz Nowicki z Polskiej Izby Przemysłu Farmaceutycznego i Wyrobów Medycznych Polfarmecd.

Duzi zwiększą udziały
Największe problemy miały małe i średnie firmy farmaceutyczne, które na rejestrację wszystkich preparatów musiałyby wydać wiele milionów złotych. Ich udział w rynku mogą przejąć więksi rywale, jak Polpharma czy Glaxo.
- Zmiany nie będą znaczące. Może chodzić o kilka procent obrotu - twierdzi jednak Wojciech Kuźmierkiewicz, który jest też dyrektorem ds. polityki przemysłowej Polpharmy. Podkreślą, że nie wiadomo jeszcze, czy z listy znikną akurat konkurenci jego firmy i jaki mieli udział w rynku.

Uciekną z aptek do sklepów
Niektóre małe firmy przewidziały kłopoty już wcześniej.
- Szukamy innego profilu działalności, w której moglibyśmy wykorzystać istniejącą linię produkcyjną - mówi nam właściciel jednego z przedsiębiorstw. Prosi, by nie wymieniać nazwy firmy, bo będzie miał problemy ze sprzedażą leków.. Jego obawy potwierdza prezes Syntezy.
- Gdy rynek poznał nazwy dwóch leków, z których się wycofujemy, hurtownie zaczęły wymuszać na mnie dużo niższe ceny, niemal jak za utylizację, twierdząc, że i tak muszę je sprzedać - mówi.
Otwarcie o swoich planach mówi Paweł Marek, właściciel firmy GAL. - W branży farmaceutycznej nie ma już miejsca dla małych firm. Postanowiłem, że z 40 leków, które produkowaliśmy, zostawię trzy, bo producent leków to dobrze brzmi - mówi. Resztę, w tym preparaty na prostatę, przerejestrowuje na suplementy diety. Synteza utrzyma produkcję 18 z 28 leków. - Szukamy dla firmy nowych kierunków. Produkujemy pianki do włosów i kosmetyki kolorowe. Zainwestowaliśmy już w wytwarzanie preparatów dla rolnictwa i budownictwa, bo farmacja nie gwarantuje rozwoju - podsumowuje Bernard Wilkosz.


Ceny leków:
i tak jest drogo

16 lipca wejdzie wżycie nowa lista leków refundowanych. Do wykazów leków dopisano 23 nowe leki generyczne (zwykle tańsze odpowiedniki leków oryginalnych), a usunięto aż 149 pozycji. To dopiero przedsmak tego, co nas czeka. Według resortu zdrowia na skutek wpisania nowych leków do wykazu obniżono poziom limitu dopłat w 478 pozycjach, a podwyższono w 44 pozycjach (m. in. z powodu usunięcia z listy leków, które wyznaczały cenowy limit). Wydatki pacjentów mogą dzięki temu spaść o 0,5-1 proc. - szacuje ministerstwo. To niestety stanowczo za mało, bo światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od lat piętnuje nas za niebezpiecznie wysoki poziom dopłat do leków - ale z kieszeni pacjentów.
Z własnej kieszeni ponosimy ponad 6oproc. wydatków na leczenie, podczas gdy zdaniem WHO 50 proc. to już poziom niosący ryzyko.
- Wejście w życie nowych wykazów niewiele zmienia. Zmniejszenie współpłacenia pacjentów o 0,5-1 proc. sprawia, że utrzymywać się będzie bariera dostępu do świadczeń dla osób o niskich dochodach - uważa prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł.

Źródło: Parkiet
KOMENTARZE
Newsletter