Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Rozmowa z prof. Ryszardem Słomskim, współorganizatorem III Krajowego Kongresu Biotechnologicznego w Poznaniu.
13.09.2007



                                                                                                                             

                                                    
      prof. Ryszard Słomski



Dobiega końca drugi dzień kongresu. Jak ocenia Pan te ostatnie dwa dni – pod względem referatów, wykładów i aktywności uczestników?


Myślę, że już dziś możemy mówić o tym, że Kongres miał udany przebieg. Świadczy o tym wypełnienie wszystkich sal, ciekawe referaty, przede wszystkim wygłoszone przez ekspertów danych dziedzin, co rzadko się zdarza. Zarówno wykłady poranne, plenarne jak i sesje popołudniowe należy ocenić jako bardzo ciekawe. Wszystkie wykłady odbywają się w kilku sekcjach, można tutaj jedynie powiedzieć, że czasem nie wiadomo na co iść, bo zbyt dużo dzieje się równolegle. Lecz takie są przywileje kongresów, u nas i na całym świecie, taka jest specyfika kongresu. Może organizatorzy, do których i ja należę, przesadzili z różnymi atrakcjami, bo sam Poznań jest atrakcyjnym miastem. Zamek, w którym odbywa się kongres to wręcz wymarzone miejsce dla takich imprez. Mamy także wydarzenia „podkradające” nam uczestników – chociażby wystawa malarstwa Alfonsa Muchy, położenia zamku w centrum Poznania, niewielka odległość do starego miasta, Starego Browaru, ale mimo to sale są wypełnione. Jesteśmy świadkami ciekawych dyskusji, przede wszystkim ze względu merytorycznego. Brakuje nam jeszcze, by spełnić najważniejszą misję biotechnologii – czyli transfer pomysłu do produktu. Na razie tak jest nie tylko w Polsce, ale i na innych europejskich kongresach – tego elementu jest wciąż zbyt mało.
Warto wspomnieć także o gościach kongresu. Przyjechał prof. Wacław Szybalski, który większość swojego życia spędził w USA, choć nie zapomina o naszym kraju i od czasu do czasu przyjeżdża do Polski. Ufundował cenne nagrody dla młodych biotechnologów i jest w pewnym sensie ikoną tego kongresu, przede wszystkim ze względu na swoją działalność naukową. Myślę, ze jest mu też przyjemnie widzieć, że w Polsce dużo się dzieje.

Sam powiedział Pan, iż obciążenia sal i ilość tematów są ogromne. W takim razie jak ocenia Pan dynamikę biotechnologii w Polsce? Czy rzeczywiście jest tak, z Pana perspektywy, że jest to ta gałąź gospodarki i nauki, która zaczyna rozwijać się u nas bardzo szybko i ma szanse być tak zaawansowana jak w krajach Europy Zachodniej czy, przede wszystkim, w USA.

Myślę, że tak, ale teraz dopiero wychodzimy „na prostą”. Po okresie przemian, które miały miejsce w Polsce, właściwie wszystkie duże firmy biotechnologiczne i farmaceutyczne, swoje działy badawczo rozwojowe nie tyle zlikwidowały, co po prostu ich nie utworzyły. Rozwinęły je na Zachodzie, w macierzystych krajach. Posiadanie takich działów R&D na pewno teraz procentowały by tutaj. Uważam, że straciliśmy całe dziesięć lat.

Jakkolwiek pojawiają się firmy, które mają doskonale rozwinięty dział R&D?

Teraz pojawiają się firmy, ale to jest odradzanie się tego sektora w Polsce. Łatwo straciliśmy pewną platformę, pewne osiągnięcia, teraz jest to odbudowywane. Oczywiście to cieszy, zwłaszcza, że firm jest coraz więcej. Trzeba jednak wspomnieć, że zbyt mało jest pieniędzy dla biotechnologów w naszym kraju i jest to fakt, niestety, łatwo zauważalny.

Programy wspierania tej gałęzi gospodarki są jednak coraz bardziej promowane?

Tak, ale jest to głównie finansowanie projektów dotyczących badań podstawowych. To jest właśnie to, co zupełnie różni nas od krajów, w których rozwija się wiedza aplikacyjna. Tam jest większe finansowanie projektów dotyczących wdrożeń, aplikacyjnych, a dopiero później projekty podstawowe. Musimy do tego dojść. Wynika to z braku pieniędzy z przemysłu.

Na przykład Inicjatywa Technologiczna?

Na przykład Inicjatywa technologiczna. Ale ona też jest już bardziej na poziomie przystosowanym nie tyle dla absolwentów biotechnologii mogących tworzyć firmę, ale już dla działających przedsiębiorstw. W obszarze wspierania młodych wciąż brak jest przychylności.


Czy Kongres Biotechnologiczny ten, następny i kolejne, może być właśnie miejscem takiego dialogu? Między światem nauki a biznesem?

Powinien być. To się teraz dzieje. W innych krajach, np. w Niemczech, widzę olbrzymią pomoc regionów, pomoc rządu w tworzeniu firm biotechnologicznych. Jest wkalkulowane ryzyko, że część z nich się nie utrzyma na rynku. Ale jeśli chociaż niewielki procent z nich odniesie sukces, będą stanowiły wielki napęd gospodarki. Taka sytuacja w Polsce niestety nie ma miejsca.

Rozważając pojawienie się takich firm jak Celon Pharma czy Mabion - czy wykształcenie dawane Polskim studentom, późniejszym absolwentom kierunków biotechnologicznych pozwoli odnaleźć się im w takiej firmie? Czy są oni wystarczająco przygotowani do podjęcia działania w badaniach stricte aplikacyjnych?

Nie wątpię, że nasi absolwenci są dobrze przygotowani. Mają bardzo dobre przygotowanie, nie potrzeba im wiele by stać się fachowcami w innej dziedzinie. Przez porównanie z innymi krajami, nasi absolwenci biotechnologii w Poznaniu, gdy decydują się o ubieganie o pracę za granicą, nie dostają odpowiedzi odmownych. Zupełnie odwrotnie niż u nas. Ci młodzi we wszystkich krajach na zachodzie, w Europie i dalej, w USA, zawsze znajdują możność realizacji swoich marzeń. Ale oczywiście nie odbywa się to tak łatwo. To udział w konkursach, wykazanie się zdolnościami projektowania, pomysłem badawczym, a to jest to, co młodzi posiadają.

To w takim razie co zrobić by ich zatrzymać? Bo jednak trend emigracji naukowcy jest silnie zaznaczony. Są chętnie widziani na zachodzie, a u nas nie są zatrzymywani? Dlaczego tak się dzieje?

Koniecznie musimy zatrzymać młodych. Nie ma pomysłu jak to zrobić, a to, że najlepsi później wiążą się z firmami zagranicznymi jest najgorsze, bo powinni oni zostawać tutaj. Potrzebne są programy rządowe by młodzi absolwenci mogli pracować na warunkach stypendialnych. Muszą mieć możliwość rozwinięcia siebie, czego w Polsce niestety nie otrzymują. Wystarczy spojrzeć na Niemcy. Zatrudnienie po studiach biotechnologicznych czy medycznych odbywa się tam w oparciu o formy stypendialne. Nie ma tego w Polsce. Jesteśmy ograniczeni do stypendiów doktoranckich, studiów doktoranckich, trudnych do zdobycia stypendiów z innych organizacji. Co do tych ostatnich, to można powiedzieć, ze zdobyć je bardzo trudno, a to zniechęca. A trzeba by zrobić wszystko by dać młodym możność otwierania swoich firm, tak by mogli przetrwać ten pierwszy okres rozruchu, ale ani przepisy, ani też cały system podatkowy temu nie sprzyja.

Podsumowując, jakie jest największe Pana życzenia albo marzenie dotyczące przyszłego roku w biotechnologii w Polsce. Jakie oczekiwania wiąże Pan z następnym kongresem biotechnologicznym?

Mogę powiedzieć, patrząc na lata swojej działalności, że potrafiłem się znaleźć na tym trudnym rynku uruchamiając w Polsce jedno z pierwszych laboratoriów diagnostycznych, które bardzo szybko umożliwiło mi rozwinięcie i zapewniło środki do funkcjonowania. Całkiem niemałe. Ale było tak tylko dlatego że szybko podjąłem decyzję. Te lata już minęły, a młodzi muszą podejmować decyzje jeszcze szybciej, wdrażać się w nowe technologie i nie powtarzać ani błędów, ani osiągnięć innych. Aplikacyjnie stosować zdobytą wiedze i umiejętności. Młodzi mają dużo inicjatywy. Kilka dni temu był w Poznaniu Dzień Biotechnologa i z przyjemnością można powiedzieć że ich poziom i kontakt ze społeczeństwem powinien umożliwić im dalszy rozwój, ale niestety uwarunkowane jest to także promocją ze strony rządu. Muszą przecież młodzi naukowcy myśleć nie tylko o nauce, ale także o domu, rodzinie i samodoskonaleniu się. Muszą mieć ku temu odpowiednie warunki socjalne.
Biotechnologia Polska powinna patrzeć także na to, co dzieje się gdzie indziej. Jak sprawnie amerykańskie firmy się rozwijają, jak zostawiają w tyle także europejskie firmy. Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z tego, że cała Europa pozostaje pod tym względem w tyle. Dużo mówi się o tym, że musimy dużo zrobić. W biotechnologii trzeba gonić Amerykę. Ta pogoń jest zbyt wolna, a przekładając to na naszą sytuację, jest ona tym wolniejsza, że nie posiadamy jeszcze odpowiednich środków finansowych.
Trzeba także stosować najnowsze technologie. Z własnego doświadczenia wiem i mogę stwierdzić, że żadne przeszkody nie potrafiły zatrzymać postępu pewnych badań. A na biotechnologię, jako na naukę, trzeba spojrzeć życzliwym okiem, jako na coś bardzo korzystnego dla Nas. A więcej niż o korzyściach z biotechnologii, niestety. Mówi się o jej wadach i możliwych szkodach, jakie mogłaby ona wyrządzić. Więcej życzliwości biotechnologia powinna zaznać także od władz lokalnych i rządu, a taki ukłon w jej kierunku znajdzie na pewno odzwierciedlenie w odbiorze jej w społeczeństwie.

I tego sobie życzymy na przyszłość. Dziękuję za rozmowę

Dziękuję


Rozmawiał: Maciej Wierzbicki                                                            

*prof. Ryszard Słomski - Kierownik Katedry Biochemii i Biotechnologii Akademii Rolniczej im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu, Zastępca dyrektora ds. naukowych Instytutu Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu, Zastępca przewodniczącego Komitetu Genetyki Człowieka i Patologii Molekularnej Polskiej Akademii Nauk w Gdańsku, współorganizator III Krajowego kongresu Biotechnologii, biegły sądowy z zakresu genetyki człowieka.


Maciej Wierzbicki
KOMENTARZE
Newsletter