Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Kooperacja nauki i biznesu jest jak… spółkowanie jeży
13.11.2012

Podobnej metafory użył Kazimierz Murzyn, Dyrektor Klastra LifeScience Kraków w czasie V Europejskiego Forum Gospodarczego, aby podkreślić ostrożność i dystans, z jakim podchodzą do siebie przedstawiciele obu tych obszarów. Naukowcy nie są idealnymi partnerami do współpracy. Biznesmeni również. Co mają do zarzucenia sobie nawzajem?

Kadra uczelni za mało wie i potrafi

Poziom wykształcenia i umiejętności absolwentów i pracowników uczelni nie pozwala im opracowywać nowoczesnych, innowacyjnych rozwiązań. Wielu z nich ma za małe doświadczenie. A twarde biznesowe podejście odrzuca każdy niedopracowany lub niepoprawnie opisany projekt.

Dodatkowo pojawia się kłopot z dokumentowaniem badań. Dokumentowanie wszystkich działań to niezwykle ważny proces, zwłaszcza podczas badań podstawowych. Brak rzetelnych informacji może doprowadzić do odrzucenia projektu, a tym samym strat rzędu wielu setek tysięcy złotych wydanych na wstępne analizy. Wydaje się, że niektórzy naukowcy bagatelizują ten temat. Jeśli projekt ma być zgłoszony jako przedmiot inwestycji, to nie tylko temat musi być praktyczny i możliwy do zastosowania w przemyśle, ale i każdy etap pracy musi być dokładnie udokumentowany na potrzebny analizy inwestora.

Nawet mały fundusz, który będzie wchodził do polskiej firmy, będzie chciał zrobić dokładny cross check lub due diligence. A nawyki przy tworzeniu dokumentacji  w polskim środowisku naukowym są… fatalne. – podkreślił profesor Jerzy Gębicki z Politechniki Łódzkiej. Brakuje dobrze zaplanowanych badań rzetelnie raportowanych dzień po dniu. Czyżby rutyna tak niezbędna do wiarygodnych badań, przestała być podstawową cechą zawodu naukowca?

Niepraktyczne projekty, niepotrzebne badania

Wiele pokoleń pracowników naukowych skupiała się w badaniach nad nowymi odkryciami. Prawdopodobnie niewielu myślało o praktycznym zastosowaniu swoich idei, a tym bardziej o ich komercjalizacji, stąd wiele pomysłów nie znalazło zastosowania w przemyśle czy życiu codziennym. Obecnie przemysł nie tyle rozpaczliwie szuka rozwiązań problemów produkcyjnych czy produktowych na uczelniach, co zaczyna od uczelni wymagać nowoczesnych praktycznych technologii, które usprawnią produkcję, czy obniżą jej koszty.

Wiele prowadzonych badań nie ma odzwierciedlenia w przemyśle. Tymczasem dzisiaj wiedza zyskała silny wymiar ekonomiczny. Czyżby stawało się to znakiem naszych czasów? Profesor Tadeusz Pietrucha, prezes Bio-Tech Consulting twierdzi, że tak.

Nie da się tworzyć stat-upów bez naukowców zorientowanych na praktyczną działalność. Naturalnym zasobem są uczelnie, gdyż to one gromadzą największą ilość naukowców. Uczelnie produkują studentów, którzy nie mają gdzie pracować. Dobrze by było, aby tworzyły też nowe miejsca pracy. W XX wieku uczelnie nie musiały brać tego pod uwagę. Teraz muszą.

Można przypuszczać, że umysł naukowca rzadko jest skupiony na komercyjnym zastosowaniu i trudno mu się „przestawić”. Do tej pory jego praca szła w kierunku odkrywania dla odkrywania, teraz musi pracować pod kątem odkrywania dla zysku odbiorcy projektu. A brak doświadczenia w takiej pracy, która zależy od sprzedaży wytworzonego produktu lub usługi, dodatkowo utrudnia im wczucie się w potrzeby biznesu.

Jak dotrzeć do tych badaczy, którzy nadal w swych projektach kierują się chęcią uzyskania kolejnego tytułu naukowego, zamiast na chęci osiągnięcia sukcesu ekonomicznego?

Odpowiedzialność społeczna – nowy wymiar świata nauki

Mówi się o odpowiedzialnym biznesie, ale badacze także nie są zwolnieni z pewnej odpowiedzialności. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że: naukowcy funkcjonują dzięki pieniądzom podatników. Mają pewne zobowiązanie wobec swoich sponsorów. Ich odpowiedzialność powinna  obejmować wymierny efekt prowadzenia działalności naukowej - oprócz publikacji w „Science” i „Nature” czy osiągnięć naukowych, również warunki do patentowania i zakładania firm. – podkreślił prof. Pietrucha.

Naukowcy są niezbędni

Big Pharma przez chwilę chciała się obejść bez pomocy uczelni i ich naukowców – i stworzyła własne laboratoria skupione na poszukiwani nowych związków. Okazało się jednak, firmy nie są i nie będą w stanie zastąpić zespołów naukowych na uczelniach. Od 2008 roku obserwuje się trend masowych zwolnień pracowników z działów badawczo-rozwojowych. Pracę straciło już kilka tysięcy osób.  Dlatego w sektorze Big Pharmy jest wysoki popyt na dobre projekty.

Młoda firma może napotkać na problem: badania nie przynoszą pozytywnych wyników – nowy preparat nie działa i inwestycja przepada. To się zdarza – to jest część tego biznesu – podkreślił profesor Pietrucha. Taka firma najczęściej upada. Uczelnia zaś ukierunkowana na badania naukowe nie ma potrzeby się bać. Dla naukowca stwierdzenie, że coś nie działa jest także odkryciem, a nie bolesną porażką. W uproszczeniu można powiedzieć, że uczelnie nie są nastawione jedynie na zysk z badań, ich rolą jest budowanie świata nauki.

Uczelnia musi się chronić

Mieliśmy przypadek bardzo zdolnej doktorantki, która pewnego dnia spakowała się zabierając dziennik laboratoryjny i oznajmiła, że wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, tam prowadzić swoje badania. Przedyskutowaliśmy wtedy całą sytuację. Wówczas faktycznie stwierdziliśmy, że miała rację – to były jej badania. Dlatego teraz, każdy z pracowników Politechniki Łódzkiej, każdy doktorant, ma zapis w umowie, że wyniki badań należą do uczelni. – wspomina prof. Gębicki.

Wiedza jest cenna a stosunek do praw autorskich nie wszędzie jest jeszcze jasny. Odpowiednie zapisy jednocześnie pozwoliłyby chronić dorobek naukowy obu stron i stworzyć jasne warunki do współpracy z biznesem. Owszem, to doktorant prowadzi badania, ale ktoś udostępnia mu przez wiele lat opiekę merytoryczną, literaturę naukową, sprzęt, odczynniki oraz miejsce do pracy.

Nie mam nic przeciwko temu, aby autor technologii, który chce ją skomercjalizować, odkupił ją od uczelni za złotówkę – dodaje prof. Gębicki. Zapewne władze różnych uczelni mogą mieć na ten temat odmienne spojrzenie, jednak odpowiednie zapisy w umowie z pewnością wyklarowałyby stosunek do praw autorskich nie tworząc poczucia niesprawiedliwości.

Uwaga na patenty

System edukacji na uczelniach wyższych zamienia się w konkurs na punkty. Obecnie aby uzyskać kolejne tytuły rzeczywiście należy uzyskać konkretną ilość punktów, a te otrzymuje się m.in. za publikowanie artykułów naukowych w „Nature” czy „Science” oraz za patenty. Opublikowanie pomysłu w artykule i opatentowanie go gwarantuje uzyskanie punktów dwukrotnie za tą samą pracę badawczą. Dlatego wielu naukowców zamienia swoje odkrycia w niewiele warte dla rynku notatki: bowiem opublikowanie artykułu, zanim pomysł zostanie opatentowany, gwarantuje, że ktoś bardziej zorganizowany może wykorzystać pomysł z pominięciem autora. Automatycznie opisana technologia traci także status innowacyjnej.

Na niektórych uczelniach pojawia się też problem zbyt wczesnego patentowania projektów lub patentowania, wręcz masowo, niemal wszystkich pomysłów. To generuje solidne koszty, zwłaszcza jeśli patent ma obejmować szerszą strefę geograficzną niż jedynie tereny Polski.

Świetny pomysł?  To nie wystarczy. Musi on jeszcze przyjść w dobrym momencie…

Z tego nie każdy zdaje sobie sprawę, ale większe przedsiębiorstwa posiadają ściśle określone priorytety inwestycyjne na dany okres. Projekty, które nawet jeśli są świetne i chętnie zostałyby kupione, nie pokrywają się z priorytetami firmy, są odrzucane. Autor technologii nie ma być petentem biegającym od drzwi do drzwi, ale partnerem mogącym coś zaoferować. To wyjątkowo ważne przy nawiązywaniu efektywnej współpracy.

Kiedy to firmy będą zgłaszać się do naukowców? Kiedy znajdą się miejsca kompletujące różne rozwiązania, bo wśród kilkunastu projektów łatwiej trafić na ten zgodny z aktualną polityką przedsiębiorstwa. Stąd płynie ważny wniosek dla kadry naukowej i wszystkich osób pracujących nad praktycznymi technologiami w Polsce: kontaktujmy się z grupami naukowymi w innych krajach, które mają również większe doświadczenie we wdrażaniu projektów, biznesie, prowadzeniu badań, szczególnie w Europie Środkowej, jak Węgry czy Czechy. Dobrym pomysłem  jest także prowadzenie przy własnych projektach tzw. badań adresowanych, czyli wykonywanych w obszarze zainteresowania danego przedsiębiorstwa.

Problemem komunikacja  czy jej brak?

Porozumienie nauki z biznesem utrudnia zupełnie inny język wartości, celów oraz wizji świata.  Jedna strona dziwi się drugiej i ogląda się z zaciekawieniem i nieufnością, najchętniej z pewnej odległości. Oczekiwania jednak nie są przez drugich rozumiane. Brakuje też pewnej empatii z każdej ze stron. Szkoda, że tak wiele osób wciąż zapomina o tym niezwykłym elemencie spajającym i cementującym dobrą współpracę, nawet w pozornie oszczędnym i suchym świecie relacji biznesowych.

Kolejny problem: inwestor nie zawsze rozumie, co naukowiec do niego mówi. I trudno się dziwić. Dojście do gotowego pomysłu zajmuje często wiele lat – poczynając od długiego okresu studiów  aż po lata prac naukowych. Z kolei naukowcy pracujący w działach transferu technologii zlokalizowanych na uczelniach często nie mają doświadczenia w przemyśle, ani we współpracy z biznesem. Ich brak kompetencji niezwykle utrudnia współpracę.

Może wydawać się, że współpraca tych sektorów jest niemożliwa. To nieprawda. I zaprzecza temu fakt istnienia bardzo dobrze prosperujących Klastrów LifeScience. Według prof. Mirosława Millera z Wrocławskiego Centrum Badań EiT+, Kazimierza Murzyna z Klastra LifeScience Kraków oraz Marcina Szumowskiego z Mazowieckiego Klastra BioTechMed, którzy gromadzą wokół siebie i wdrażają ciekawe rozwiązania, współpraca nauka-biznes nie zawsze jest procesem trudnym, a problem komunikacji nie zawsze jest aż tak zauważalny.

Co wynika ze spotkania Bio-Tech-Med. w ramach V edycji EFG w Łodzi? Współpraca biznesu i świata nauki jest jeszcze w Polsce niedojrzała. Jednak to świat biznesu wykazuje większą elastyczność na co dzień, gdyż zmaga się z nieustannie zmieniającym się rynkiem.  Może zatem to właśnie ludzie biznesu powinni wykazać się w tej relacji większą cierpliwością, wsparciem i cechującą ich elastycznością? Jak mocno podkreślił prof. Pietrucha: Nie pójdziemy do przodu jeśli nie docenimy środowiska naukowego. A żeby doszło do trwałej i efektywnej relacji pomiędzy światem nauki i biznesu potrzeba mądrej inicjacji  procesu porozumienia, w czym pomogłaby głębsza empatia i zrozumienie wzajemnych potrzeb idących w parze z rosnącą kompetencją obu stron. W końcu spółkowanie jeży może i jest ostrożne, ale nie jest niemożliwe…

 

Joanna Roga

KOMENTARZE
news

<Maj 2024>

pnwtśrczptsbnd
29
30
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
1
2
Newsletter