Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Konwencja bioetyczna nie rozwiąże problemów z in vitro
29.01.2008
Przyjęcie konwencji bioetycznej nie zakończy sporu wokół zapłodnienia in vitro. Ale warto ją ratyfikować - ocenili uczestnicy debaty zorganizowanej 24 stycznia przez Helsińską Fundację Praw Człowieka.
Uczestnicy odbywającej się w Warszawie dyskusji zwrócili uwagę, że debata nad ratyfikacją "Konwencji o prawach człowieka i biomedycynie" Rady Europy rozpoczęła się od sporu na temat zapłodnienia in vitro, ale jej przepisy nie mówią nic na ten temat.

W konwencji są tylko dwa artykuły związane z tworzeniem embrionów poza organizmem kobiety. Jeden z nich stanowi, że badania naukowe mogą być przeprowadzane tylko na zarodkach, które pozostały po procedurze zapłodnienia in vitro, a tworzenie embrionów specjalnie na potrzeby eksperymentów jest zabronione. Drugi mówi, że przy zapłodnieniu pozaustrojowym nie można z góry wybierać płci przyszłego dziecka. Dlatego, zdaniem uczestników debaty, jeśli ratyfikujemy konwencję, nie zwolni nas to z obowiązku opracowania własnych regulacji dotyczących zapłodnienia in vitro.

Jak podkreśliła prawniczka, ekspert ds. konwencji bioetycznej dr Maja Grzymkowska, konwencję warto jednak ratyfikować z innych powodów. Jej zdaniem, mógłby nam się przydać choćby artykuł zakazujący tworzenia zarodków na potrzeby eksperymentów naukowych. Prawniczka przypomniała, że w Polsce nie ma też prawa zakazującego klonowania ludzi, którego zabrania jeden z protokołów dodatkowych konwencji.

"Polska, która w tej chwili nie posiada żadnych standardów prawnych może stać się europejskim zapleczem praktyk bardzo kontrowersyjnych, które w innych krajach są zakazane lub surowo reglamentowane. W tej chwili u nas wolno wszystko. Może to dobrze, jeśli chcemy, możemy się zgodzić, żeby wszystko było w Polsce wolno, tylko dobrze by było, gdybyśmy tę decyzję podjęli świadomie i poprzedzili ją rzeczową dyskusją" - podkreśliła Grzymkowska.

Według lekarza, członka Europejskiej Grupy ds. Etyki w Nauce i Nowych Technologiach, prof. Krzysztofa Marczewskiego, przepisy konwencji są też minimalnymi standardami postępowania z pacjentami oraz uczestnikami badań medycznych i naukowych.

"Jeżeli jest swoboda poruszania się po Europie, to człowiek, który pojedzie do innego kraju ma prawo oczekiwać, że pewne minimalne standardy bioetyczne w stosunku do niego będą zachowane np. kiedy straci przytomność. To jest argument za przyjęciem konwencji" - tłumaczył Marczewski.

Wszyscy uczestnicy debaty podkreślali, że każdy kraj sygnatariusz konwencji może ustanowić własne przepisy, surowsze niż te zapisane w dokumencie. Nie jest możliwe natomiast zliberalizowanie prawa. Ponadto istnieje możliwość wyłączenia niektórych przepisów z konwencji tak, aby nie obowiązywały one w danym kraju (pod warunkiem, że już istniejące prawo krajowe jest sprzeczne z danym artykułem konwencji).

Dyskusja o ratyfikacji konwencji jest wynikiem trwającego od listopada sporu różnych środowisk na temat zapłodnienia in vitro. Rozpoczął się on po tym, jak minister zdrowia Ewa Kopacz poinformowała, że popiera refundację zabiegów zapłodnienia in vitro z Narodowego Funduszu Zdrowia. Stanowisko to zostało ostro skrytykowane przez przedstawicieli Kościoła katolickiego. W grudniu Rada Episkopatu Polski do spraw Rodziny, w liście do polskich parlamentarzystów przypomniała nauczanie Kościoła i Jana Pawła II "o niegodziwości i niedopuszczalności metody in vitro". Autorzy listu, argumentowali, że "przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony". "Jest to rodzaj wyrafinowanej aborcji" - napisali.

W trakcie toczącej się dyskusji zwracano uwagę, że w Polsce nie ma prawa regulującego procedurę zapłodnienia in vitro, a także innych nowoczesnych zabiegów biomedycznych. O przystąpienie do konwencji zaapelował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Opowiedziała się za tym także minister zdrowia Ewa Kopacz.

Źródło: PAP

 
KOMENTARZE
Newsletter