Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Jestem fanem tej branży” – Robert Kwiatkowski o biotechnologii na GPW
25.06.2013

Branża life science uważana jest powszechnie za sektor podwyższonego ryzyka inwestycyjnego. Tym zagadnieniom poświęcony został osobny panel dyskusyjny podczas BioForum 2013, które odbywało się w dniach 22–23 maja w Budapeszcie. Korespondentowi naszego portalu udało się porozmawiać z jednym prelegentów, panem Robertem Kwiatkowskim, Wicedyrektorem Działu Rozwoju Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A.

Pan Robert w rozmowie z naszym portalem analizuje podejście zarówno warszawskiej giełdy jak i samych inwestorów do branży biotechnologicznej.

 

Biotechnologia.pl: Jak Giełda Papierów Wartościowych podchodzi do sektora life science?

Robert Kwiatkowski: Sektor life science i inwestycje w high-tech czy biotechnologie przynoszą i mogą przynieść ponadprzeciętną stopę zwrotu. W przypadku tego typu inwestycji zazwyczaj mamy do czynienia z inwestorami, którzy akceptują ryzyko – którzy chcą zainwestować swoje środki i liczą na zyski. Dobrym przykładem firmy biotechnologicznej obecnej na głównym parkiecie warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych jest Mabion. Można go nazwać wręcz okrętem flagowym jeżeli chodzi o tę branżę. Widząc potencjał, liczymy na GPW, że jeszcze kilka takich mniejszych okręcików pojawi się na rynku.

 

Pozostając w nomenklaturze żeglarskiej – już kilka takich okrętów np. Bioton poszło na dno.

Myślę, że w przypadku Biotonu problemem był model biznesowy, który nie do końca się sprawdził. Ale rzeczywiście jest to przykład tego, że nie wszystko, co ma „bio” w nazwie przynosi zyski.

 

Branża biotechnologiczna uważana jest za sektor podwyższonego ryzyka. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?

Podwyższone ryzyko było zawsze i zawsze będzie obecne w tej branży. W dobie gwałtownego rozwoju nauki i coraz większej konkurencji dzisiejszy patent za pół roku może okazać się już nieaktualny. Z drugiej strony cykl wdrażania produktu i zwroty z takiego wdrożenia trwają o wiele dłużej niż np. w inwestycji budowlanej. Inwestycja w spółkę biotechnologiczną jest długoterminowa. A potencjalna stopa zwrotu zależy od wielu zewnętrznych i wewnętrznych czynników w spółce. Uważam, że zawsze będzie apetyt na inwestycje w biotechnologie, ponieważ wywołują one dreszczyk emocji u inwestorów.

 

Jak długoterminowe mogą być te inwestycje?

To już zależy od horyzontu czasowego jaki każdy sobie wyznacza i cierpliwości inwestora. Dla spółek bardzo ważne jest zbudowanie zaufania u inwestora. Można to uzyskać przez odpowiednią kulturę korporacyjną, która po upublicznieniu w wielu spółkach bardzo dobrze się rozwinęła.

 

Na rynku alternatywnym NewConnect powstał nawet dedykowany indeks poświęcony głównie spółkom biotechnologicznym.

Tak, indeks NCX lifesience. Wyróżnienie tych spółek i zebranie ich w jednym dedykowanym indeksie przyczynia się do tego, że inwestorzy zwracają większą uwagę na tę branżę.

 

Jednak płynność na tym rynku raczej kuleje…

Rynek NewConnect ze względu na małe emisje i nieduże rozwodnienie charakteryzuje się małą płynnością. Tu płynność nie jest najważniejszym aspektem. Często środki, które te spółki pozyskują, okazują się jedną z  niewielu możliwości pozyskania kapitału na dlasze rozwijanie biznesu. To, że się udało – w większości przypadków w formie oferty prywatnej – już wydaje mi się miarą sukcesu. Jeżeli chodzi o branżę life science nie mamy też do  czynienia ze spektakularnymi bankructwami, a spółki utrzymują się na rynku.

 

Czy obecne na indeksie NCX Life Science spółki mają potencjał aby przejść na główny parkiet GPW?

Najlepszym przykładem jest wspomniany już wcześniej Mabion. Każdy normalny inwestor i przedsiębiorca, który jest na NewConnect osiąga pewien poziom rozwoju. Jeżeli chce się zatrzymać – nikt mu tego nie zabroni. Ale jeżeli nie idziesz do przodu to się cofasz - w wielu przypadkach okazuje się, że sami inwestorzy zwracają się z prośbą do spółki by przeszła na parkiet główny. Tam rzeczywiście jest  grupa innych inwestorów, którzy często na NewConnect nawet nie zaglądają bo po prostu jest to dla nich za mały rynek. Z kolei większy rynek i inwestorzy z większym portfelem, wprowadzają nowe, wyższe standardy – z racji swojego doświadczenia patrzą innym okiem na ten biznes. Przekłada się to na wzrost  lub spadek zainteresowania daną spółką. Jeżeli zainteresowanie rośnie – wzrasta obrót i wycena, pojawia się większy apetyt na kupowanie instrumentów finansowych. Rozpoczynają się działania analityczne, a biura maklerskie już trzymają rękę na pulsie. Wzrasta też prawdopodobieństwo wejścia w spółkę inwestorów zagranicznych. To napędza z kolei wzrost wartości spółki, wzrost wartości akcji, a co za tym idzie stopniowe powiększanie wartości aktywów dotychczasowego właściciela.

 

Czy podjąłby się Pan scharakteryzowania inwestora inwestującego w spółki life science? Czy są to ryzykanci?

Spółki do oferty publicznej przygotowują autoryzowani doradcy mający dostęp do klientów, którzy są lub mogą być potencjalnie zainteresowani tą ofertą. Zapisy odbywają się w wąskiej grupie  inwestorów – by nie łamać ustawy o ofercie publicznej. Autoryzowani doradcy przygotowujący spółkę na NewConnect muszą mieć dostęp do takich ludzi, a nie ukrywajmy, że oni wiedzą kto ma apetyt na ryzyko i na jak długo chce inwestować. Ja jednak bym się nie pokusił o scharakteryzowanie osób inwestujących w spółki life science.

 

Czyli oferta dedykowana jest do określonych inwestorów?

Autoryzowany doradca nie może popełnić takiego błędu, że na przykład wyśle 200 dokumentów informacyjnych - jest to złamanie ustawy o ofercie publicznej. Wszystko jest ściśle egzekwowane przez KNF, dlatego Autoryzowani Doradcy mają świadomość jaki jest profil potencjalnych inwestorów.

                                                    

Jakie są według Pana perspektywy biznesowe tej branży?

Jeśli już inwestować, to w spółki z tego sektora. Jednak trzeba znać się na tym biznesie lub przynajmniej znać kogoś, kto potrafi i chce powiedzieć nam o tym biznesie więcej niż powszechnie wiadomo.  Są dwie metody inwestowania – albo człowiek się nie zna i inwestuje na ślepo, albo inwestuje w to na czym się zna. Każdy jest właścicielem swych pieniędzy, swoich aktywów i może inwestować je jak zechce. Pretensje można mieć też tylko do siebie. Radził bym, jeżeli ktoś jest zainteresowany inwestowaniem na giełdzie, zapoznać się z branżą, dowiedzieć się czegoś więcej niż to co jest napisane tylko w dokumencie informacyjnym, czy prospekcie emisyjnym. Lepiej dobrze przeanalizować w co się inwestuje. Jeżeli ktoś jest inżynierem budownictwa prawdopodobnie chętniej zainwestuje w spółki z branży budowlanej. Takiemu człowiekowi łatwiej zrozumieć model biznesowy spółki i ocenić czy w dobrym kierunku spółka się rozwija. Lepiej inwestować w to, na czym człowiek choć odrobinę się zna, a przynajmniej w to czym się interesuje.

 

Czyli Pan poleca branżę life science?

Tak jestem fanem tej branży i większość moich pieniędzy włożyłbym w life science.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Robert Kwiatkowski. Wicedyrektor Działu Rozwoju Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A.
Z polskim rynkiem kapitałowym związany od 1994 roku. W latach 1994-2006 pracował w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych. W roku 2006 dołączył do Giełdy Papierów Wartościowych. Obecnie odpowiedzialny jest za pozyskiwanie spółek krajowych i zagranicznych na rynek GPW poprzez współpracę z potencjalnymi emitentami oraz uczestnikami rynku. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz programu MBA w Akademii Leona Koźmińskiego.

 

 

Rozmawiał Tomasz Sznerch
pomoc w redagowaniu Magdalena Szkup

KOMENTARZE
Newsletter