Jak tłumaczą naukowcy, po zneutralizowaniu wirusa w organizmie zostają „śmieci” ze zniszczonych komórek, które trzeba posprzątać. Wewnątrz tych śmieci są fragmenty pozostałości cząsteczek wirusowych, które nie są już zakaźne. Zdaniem Carol Shoshkes Reiss, profesor Uniwersytetu Nowojorskiego, aby ustalić, czy ktoś został ponownie zainfekowany wirusem, potrzebny będzie zupełnie inny rodzaj testu, który zwykle nie jest przeprowadzany. Technicy laboratoryjni musieliby wyhodować wirusa lub umieścić na szalce laboratoryjnej w idealnych warunkach i sprawdzić, czy jest zdolny do wzrostu. Ponownie przetestowani pacjenci z Korei Południowej, u których badanie na obecność wirusa dało wynik dodatni, mieli bardzo niewielką lub żadną zdolność do rozprzestrzeniania wirusa. Natomiast raporty o pacjentach, u których wynik testu był dwukrotnie pozytywny, nie ograniczają się do Korei Południowej. Takie doniesienia pojawiły się m.in. w Chinach czy Japonii. Jak podkreśla profesor, naukowcy są jednak zdania, że ludzie nie są ponownie zarażani.
Dr Oh Myoung-don, lekarz z Seoul National University Hospital, wyjaśnia, że niektóre wirusy, jak HIV czy ospa wietrzna, mogą przedostawać się do jądra ludzkich komórek, gdzie mogą pozostać utajone przez lata, a następnie reaktywować. Jednak koronawirus nie jest jednym z tych wirusów. W jego ocenie pocieszający jest fakt, że wirus przechodzi obecnie bardzo małe zmiany genetyczne. Zbyt małe, by uniknąć działania układu odpornościowego osób, które już zostały zainfekowane.
KOMENTARZE