Biotechnologia.pl Dwa tygodnie temu już po raz 14. odbyła się organizowana przez Panią Profesor konferencja „Tytoń a Zdrowie”. W jaki sposób zrodziła się idea organizacji spotkania, które łączy ekspertów z wielu dziedzin, przedstawicieli organów samorządowych oraz inicjatyw społecznych?
prof. Ewa Florek: Idea konferencji była związana z profilem prowadzonych przeze mnie badań, które rozpoczęły się właściwie już w latach 90–tych. Wtedy właśnie ginekolodzy i neonatolodzy zaproponowali ocenę narażenia rozwijającego się płodu i kobiet w ciąży związanego z paleniem, konsumpcją alkoholu oraz zażywaniem niedozwolonych środków uzależniających takich jak narkotyki. Udało się utworzyć dość duży zespół ukierunkowany na badania toksyczności związanej z dymem tytoniowym. W pewnym momencie zgromadziliśmy wiele osób chętnych do współpracy i zainteresowanych tematem — myślę tutaj o kolegach z innych Katedr i Klinik nie tylko naszej uczelni, ale także innych uczelni w Polsce, szczególnie medycznych i tych o profilu promocji zdrowia. Idea ta tkwiła we mnie od dawna, kiedy jeździłam na inne konferencje, paleniu tytoniu oraz toksyczności związanej z dymem tytoniowym zawsze poświęcone były poszczególne sesje, lecz nigdy cała ich tematyka. To spowodowało, że w 2001 roku zorganizowałam pierwszą konferencję, na którą zostali zaproszeni praktycznie specjaliści ze wszystkich dziedzin, mimo, że spotkania odbywały się pod hasłem „Kobieta a Tytoń”.
Czy hasło ewoluowało od czasu pierwszej konferencji?
Tak, dyskusje prowadzone w czasie konferencji zaowocowały tym, że po trzech latach musieliśmy wprowadzić hasło „Tytoń a zdrowie”, a nie kumulować się tylko wokół kobiety, ciąży, rozwijającego się płodu, noworodka i dziecka. Cieszę się, ponieważ zawsze pojawiało się wiele pytań kolegów i koleżanek z innych dziedzin, prowadzących badania nad rakiem, chorobami układu oddechowego, sercowo‑naczyniowymi, których pacjentami były osoby palące — zarówno mężczyźni, jak i kobiety — czy będzie można zgłosić takie prace. W ten sposób poszerzyliśmy obszar naszych zainteresowań. Dlatego podtematem konferencji jest zawsze hasło, które stara się przybliżyć w kierunku tematu bardzo ogólnego — w tym roku brzmiało ono „Moda na życie bez używek”. Był nawet pomysł, aby corocznie skupić się na innym układzie np. raz w odniesieniu do ciąży , potem układu oddechowego, krążenia czy innych, a także wprowadzić część typowo analityczną, prewencyjną, programową. Myślę jednak, że jednostki naukowe nie są przygotowane na powyższe rozgraniczenie, gdyż nie wszystkie takie badania prowadzą. Wielotematyczna konferencja pozwala na skupienie praktycznie wszystkich specjalności — genetyków, lekarzy‑praktyków, lekarzy‑naukowców, badaczy, liderów promocji zdrowia, przedstawicieli urzędów miast, urzędów wojewódzkich i marszałkowskich. Dla tych ostatnich, promocja zdrowia i kierunek prewencyjny są głównymi celami działań. Wszyscy zgromadzeni uzyskują podczas spotkań przekrojową wiedzę, poznają aktualną sytuację w Polsce i co naukowego robi się w tym temacie.
Uzależnienia, a w szczególności nikotynizm, to tematy, w których wiele już zostało powiedziane. Będąc uczestnikiem organizowanej przez Panią konferencji odniosłam jednak wrażenie, że istnieje jeszcze wiele kwestii wymagających dyskusji i rozstrzygnięcia. W tegorocznej edycji szeroko poruszanym zagadnieniem było zdrowie reprodukcyjne, szczególnie w kontekście niepłodności, z którą zmaga się wiele par, a także metod wspomaganego rozrodu. W jaki sposób tematyka ewoluowała w ciągu kilkunastu lat kultywowania tradycji konferencyjnej? Czy pojawiają się nowe zagadnienia, czy szczegółowo analizuje się znane już problemy w nowych odsłonach?
Wydaje się, że wszyscy wiedzą jak szkodliwe dla zdrowia jest palenie, ale okazuje się, iż niestety mechanizmy działania dymu tytoniowego na organizm nie są w pełni wyjaśnione i pozostaje wiele zagadek. Dym tytoniowy to nie tylko nikotyna, lecz jest to ponad 4 tysiące związków chemicznych, pomiędzy nimi występują interakcje, często dość indywidualne. Palący nawet nie mają świadomości ile dodatkowych substancji znajduje się w papierosach poza tymi typowymi składnikami liści tytoniu — jest ich ponad 600. To sprawia, że pomimo dostępności tak doskonałych technik analitycznych, bo przecież postęp w nauce jest ogromny, nie możemy jeszcze odpowiedzieć na wszystkie pytania. Współpracujemy z wieloma ośrodkami, nasze osiągnięcia są porównywalne, ta tematyka jest dogłębnie sprawdzana. Kiedyś rezultatem badań było jedynie stwierdzenie „wpływa” lub „nie wpływa”. Obecnie przy badaniach komórkowych, subkomórkowych czy nawet podstawowych badaniach toksykologicznych, gdzie możemy oznaczać wartości rzędu nano- czy pikogramów wykorzystując LC-MS, ICP-MS- doskonały sprzęt, jesteśmy w stanie te wyniki zupełnie inaczej interpretować. Myślę, że tak jak w odniesieniu do wielu innych związków i problemów nauka będzie ciągle coś odkrywać. Mój zespół również wykonuje badania eksperymentalne na zwierzętach, gdzie do dyspozycji mamy praktycznie cały organizm i możemy wiele mechanizmów bardzo dokładnie rozpatrzyć, czego oczywiście nie można zrobić w odniesieniu do człowieka. Od pacjentów pobieramy ślinę, mocz, krew, włosy, ewentualnie tkanki takie jak łożysko — myślę o tych wszystkich materiałach przyżyciowych, gdzie można ocenić narażenie — jest to dla nas bardzo cenne, ale wspomniane wcześniej metody pozwalają na bardziej dogłębną analizę. Dlatego każda konferencja będzie wnosić coś nowego. Słusznie pani zauważyła w odniesieniu do tematyki kobiety, ciąży, wpływu na rozwój płodu, a potem stanu noworodka, to podkreślał prof. Jan Mazela i prezentowali asystenci z naszej Katedry, jest to niezmiernie ważny problem. Niestety, młode kobiety przygotowujące się do prokreacji nie zawsze zdają sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie palenie tytoniu, w szczególności regularne, nawet kilku papierosów dziennie. Dym i jego składniki mają ogromny wpływ na rozwój ciąży od momentu powstania komórki jajowej. Palenie to z jednej strony problem medyczny, zdrowotny, a z drugiej jest to problem społeczny i ekonomiczny, ponieważ koszty leczenia takich osób są ogromne i nieporównywalne w stosunku do osób niepalących. Wyniki prezentowane na konferencji pozwalają uświadamiać szeroką opinię publiczną. Ważne, aby nie mówić o paleniu tylko w tych dwóch dniach w roku — Światowym Dniu Rzucenia Palenia i Światowym Dniu Bez Papierosa, ale mówić ciągle i przypominać.
Czyli jedną z ról konferencji jest budowanie świadomości społecznej poprzez współpracę z wieloma organami?
Tak, na konferencji przedstawiciele z różnych urzędów, Ministerstwa Zdrowia zapraszają nas do napisania artykułów. Czasami są to nawet artykuły o charakterze popularno-naukowym, aby wiedzę rozpowszechniać lub materiały, które miałyby służyć opinii publicznej, dostępne na stronach internetowych, skierowane szczególnie do młodych ludzi — chcemy aby ta informacja dotarła także do nich. Proponujemy także edukację w odniesieniu do studentów, staramy się ich zapraszać do uczestnictwa w zajęciach w ramach podstawowego programu studiów czy fakultetów dotyczących uzależnień, jest to szczególnie ważne na uczelniach medycznych. Problem tytoniu jest powszechny i wielokrotnie spotkałam się z opiniami, że lepiej jest palić niż „pić i brać”. Ja myślę, że to wszystko jest porównywalne w odniesieniu do zdrowia, konsekwencje mogą być różne, ale ta populacja palących jest chyba największa.
Katedra Toksykologii wyposażona jest w wysokiej klasy zwierzętarnię. Dlaczego badania na zwierzętach są tak ważne?
Badania na zwierzętach są niezmiernie ważne, bo w praktyce jest to pierwsza informacja o działaniu jakiegokolwiek ksenobiotyku — leku, trucizny środowiskowej, używki, etc.— na żywy organizm. Wykonując takie badania mamy do dyspozycji wszystkie układy, narządy, które oceniamy, pobieramy w pełnym znieczuleniu lub po dekapitacji zwierząt. Zwierzę na pewno nie cierpi, a materiał biologiczny, który uzyskujemy jest bardzo pomocny w ocenie działań ksenobiotyków. Wprowadzając chociażby leki do obrotu na rynku takie badania, tak zwane przedkliniczne, muszą być przeprowadzone. Wtedy dopiero przechodzimy do kolejnego etapu — badań klinicznych. Warunkiem jest oczywiście przestrzeganie wszystkich etycznych zasad jakie są przypisane do takich eksperymentów. Dobrze się stało, że takie działania znajdują się pod ścisłą kontrolą. Rozpoczynając badania na zwierzętach każdy eksperymentator musi uzyskać zezwolenie indywidualne, jest to osoba kwalifikowana na podstawie wiedzy na temat żywego organizmu. Takie zezwolenia wydaje JM Rektor uczelni, akurat mam ten zaszczyt być jego pełnomocnikiem w tym zakresie. Otrzymując zgodę badacz przygotowuje wniosek do Lokalnej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach opisując wszystkie szczegóły od celowości planowanych badań poprzez dokładny opis eksperymentu, źródło zwierząt, co będzie się z nimi działo po zakończeniu doświadczenia. Dopiero po zakwalifikowaniu przez LKE takie badania będzie można wykonywać.
Czy zgodnie z ustanowionymi normami obrońcy praw zwierząt i wszystkie osoby nieprzekonane do tego rodzaju doświadczeń mogą mieć pewność, że tym zwierzętom nie dzieje się krzywda?
Jest to warunek przeprowadzenia jakiegokolwiek eksperymentu. Te doświadczenia, które dokonuje się na zwierzętach są po to, aby służyły człowiekowi — jego zdrowiu i życiu. Od pewnego czasu istnieje tak zwana zasada 3R (replacement, reduction, refinement), aby zastępować te badania metodami in vitro, maksymalnie zmniejszać liczbę zwierząt oraz zredukować do minimum konieczną ingerencję. Są jednak pewne eksperymenty o stopniu inwazyjności X, które trzeba wykonać na zwierzętach i to robimy zgodnie z wszelkimi wymogami etycznymi. Miałam przyjemność przez dwie kadencje prowadzić Lokalną Komisję Etyczną ds. Doświadczeń na Zwierzętach dla terenu Wielkopolski. Od 2000 roku kiedy zostało wprowadzone prawo — dyrektywa europejska, również w Polsce, dość konsekwentnie jest ono egzekwowane w odniesieniu do jednostek i osób prowadzących takie badania.
Laboratorium Badań Środowiskowych dokłada swoją cegiełkę do rozwoju wiedzy na temat szkodliwości szeroko pojętych ksenobiotyków. W jakim zakresie prowadzone są badania?
Biorąc pod uwagę profil Katedry badania są bardzo szerokie, każdy zespół ma swoją specjalizację. Jeśli chodzi o aparaturę to do analiz wykorzystujemy chromatografy cieczowe, gazowe, dysponujemy wyposażeniem przeznaczonym do badań in vitro i wszystkie eksperymenty staramy się wykonywać na najwyższym poziomie. Zabiegamy, aby każdy etap badań jak najszybciej publikować w czasopismach o skali światowej. Może skupię się na działaniach naukowych mojego zespołu, gdyż łatwiej jest mi mówić o szczegółach. Jeden z obszarów, którym się zajmujemy dotyczy właśnie ciąży, kobiet, prokreacji, oceny narażenia płodu i noworodka w bardzo szerokim pojęciu. Interesują nas leki np. z grupy benzodiazepin, zażywanych przez matki w czasie ciąży wbrew wskazaniom lekarskim. Badania obejmują także leki wziewne podawane noworodkom, ich ocenę w odniesieniu do toksyczności a także skuteczności farmakoterapii. Skupiamy się na uzależnieniach — paleniu w czasie ciąży, diagnostyką noworodka. Rozpoczęliśmy właśnie duży projekt dotyczący okresu karmienia przez kobietę m.in. palącą. Chcemy ocenić w jaki sposób matka o określonym stylu życia może poprzez naturalne karmienie narażać dziecko. Wykorzystujemy materiały nieinwazyjne — pierwszy mocz noworodka, ślinę, krew pępowinową, łożysko matki. Ciekawym aspektem są także włosy noworodka będące odzwierciedleniem ekspozycji w życiu prenatalnym, a także zobrazowaniem zachowań matki. Wykorzystujemy techniki HPLC, LC-MS, aby oznaczać metabolity różnych związków w ślinie czy we włosach i oszacować zagrożenie związane z zażywaniem przez matkę leków w okresie ciąży. Prowadzimy także wspólne projekty, które zaproponowaliśmy laryngologom i onkologom, dotyczące nowotworów głowy i szyi w odniesieniu do metali. Analiz dokonujemy w materiałach alternatywnych typu włosy, paznokcie. Istnieje niewiele takich badań na świecie, stąd są one dość pionierskie. Na ich podstawie lekarze będą mogli skonfrontować poziomy metali z jednostką chorobową, uzupełniać farmakoterapię i oczywiście zachęcać do zaprzestania palenia. W grupie pacjentów z nowotworami w obrębie jamy ustnej i migdałków, krtani, ślinianek, języka ponad 90% stanowią osoby palące tytoń.
Czy są płaszczyzny, w których toksykologia spotyka się z biotechnologią, z czym można wiązać nadzieje na przyszłość? W jakim kierunku podąża współczesna toksykologia?
Na pewno tak, ponieważ pierwszy etap przygotowania produktu biotechnologicznego stanowią właśnie badania przedkliniczne i kliniczne. Dotyczy to nie tylko leków, ale również jakichkolwiek produktów medycznych. Nawiążę tutaj do naszej współpracy z dwoma jednostkami niemieckimi, gdzie badaliśmy katetery mające wychwytywać komórki‑biomarkery i służyć przyszłościowo m.in. w ocenie narażenia kobiet na różne związki, doskonałe do interpretacji czy wczesnego wykrywania jakichkolwiek zmian, które nawet przy zastosowaniu najnowszych technik dotąd pozostają nieuchwytne. Te dziedziny są jak najbardziej spójne. W wielu projektach biotechnologicznych uczestniczyliśmy, byliśmy do nich zapraszani, sami składaliśmy wiele propozycji gdzie ten element toksykologiczny istnieje. Biotechnologia to przyszłość nauki i rozwoju w państwie. Sama toksykologia jest natomiast także mile widziana w epidemiologii — bierzemy udział w grantach europejskich, gdzie potrzebna jest interpretacja wyników związanych z narkotykami, alkoholem, tytoniem, a teraz również dopalaczami. Narażenie młodzieży, dzieci jest ogromne i często nie zdajemy sobie sprawy z problemu zdrowotnego jaki przyszłościowo może ich czekać. Jest to dość szeroka dziedzina, nauki medyczne wzajemnie przenikają się.
Dziękuję, że zgodziła się Pani ze mną porozmawiać i życzę dalszych sukcesów naukowych.
Najbliższe plany, które mamy są bardzo rozległe, i w zakresie eksperymentalnym, i w zakresie analizy toksykologicznej, epidemiologicznej. Myślę, że cały zespół zarażę tymi perspektywami, a badania będą w przyszłości kontynuowane, gdyż jest jeszcze wiele do odkrycia. Na każdym etapie nauki dowiadujemy się czegoś nowego.
rozmawiała Julita Kęsy
KOMENTARZE