Czym jest psychodermatologia?
Prof. Anna Zalewska-Janowska: Psychodermatologia z definicji jest to dziedzina na pograniczu dermatologii, psychologii, psychiatrii i medycyny estetycznej. Zajmuje się wpływem szeroko pojętego stresu na choroby skóry czy też dolegliwości dotyczące skóry. Dlaczego psychodermatologia jest tak popularna? Kluczową kwestie stanowi widoczność zmian. Dzisiejsze czasy charakteryzują się niezwykłym pędem do estetyki.
Ośrodek Psychodermatologii powstał jako pierwszy w Europie. Czy budzi zainteresowanie wśród pacjentów?
Budzi duże zainteresowanie wśród pacjentów, ponieważ psychodermatologia polega na ocenie pacjenta według modelu holistycznego: bio-psycho-społecznego.
Bio – oceniamy zmiany skórne, psycho – udział czynników stresowych zewnętrznych oraz wewnętrznych oraz społeczny kontekst, który w chorobach skóry, również w łuszczycy, jest szalenie istotny. Posiadamy w swoim zakresie Poradnie Dermatologiczną udzielającą porad w ramach kontraktu z NFZ, jednak nie mamy zakontraktowanych porad psychodermatologicznych, a taka porada jest dłuższą i bardzo absorbującą kwestią. Niestety wielu kolegów lekarzy zaczęło patrzeć na psychodermatologię jako na rozwiązanie ich problemów braku komunikacji z pacjentem i przysyłać na porady psychodermatologiczne pacjentów, którzy wymagają zaangażowania lekarza posiadającego wysoki poziom kompetencji miękkich. Lekarz musi umieć właściwie/empatycznie komunikować się z pacjentem, a nie stosować zdawkowe działania. Zawód pracownika opieki zdrowotnej wymaga kompetencji miękkich, czyli psychospołecznych. Dawniej nie przywiązywano wagi do kształcenia tych kompetencji na studiach medycznych. Na szczęście sytuacja się zmienia na lepsze.
Jak długo funkcjonuje Poradnia? Jakie podejście oferuje dla pacjenta psychodermatologia?
Od 3 lat mamy kontrakt z NFZ-em dla porad dermatologicznych. Nasz system działania opiera się na tym, że po konsultacji dermatologicznej jest możliwa również konsultacja psychiatryczna oraz psychologiczna. Przykład: u lekarzy chirurgów plastyków do 15% osób to osoby z dysmorfofobią – osoby z zaburzeniem swojego postrzegania. Jeżeli koledzy nie wychwycą takich pacjentów, to zaczną iść w kierunku zabiegów inwazyjnych, co i tak nigdy nie kończy się zadowoleniem pacjenta, wręcz odwrotnie. Pacjent zaczyna być roszczeniowy, wiele spraw ląduje w sądzie. Ci pacjenci nigdy nie powinni być poddawani takim zabiegom, ponieważ nigdy nie będą zadowoleni z efektów. Tak samo z pacjentami psychodermatologicznymi: jedną z grup takich pacjentów stanowią ludzie z zaburzeniami psychiatrycznymi, z dysmorfofobią czy urojeniami. Jeżeli pacjent ma urojenia, bez leczenia farmakologicznego z zakresu psychiatrii nie uda mu sie pomóc. Tacy pacjenci są zagubieni, ponieważ urojone zmiany skórne skłaniają ich do wizyty u dermatologa a nie psychiatry. Dermatolog musi wiedzieć jak tego pacjenta skierować dalej, aby go nie wystraszyć. Najważniejsze jest aby pomóc takiemu pacjentowi.
Jak klasyfikujemy zaburzenia psychodermatologiczne?
Do psychodermatologii możemy zaliczyć choroby takie jak:
- choroby skóry, które pogarszają się pod wpływem negatywnych emocji (np. atopowe zapalenie skóry, pokrzywka, łysienie plackowate, trądzik)
- zaburzenia psychiczne jako rezultat przewlekłych zmian skórnych – głównie lękowo-depresyjne
- choroby psychiatryczne – np. urojenia pasożytnicze, dysmorfofobia, które manifestują się zmianami skórnymi
- zaburzenia psychiczne, w których brak zmian skórnych natomiast pacjenci odczuwają pewne dolegliwości skórne np. świąd
- objawy uboczne stosowanego leczenia (sterydy, retinoidy, itp.)
Wielokrotnie jest tak, że gdyby pacjent nie był zestresowany i zmęczony, z uszkodzoną barierą naskórkową nie zareagowałby w sposób patologiczny na negatywny bodziec ze strony środowiska. Ważna jest rozmowa z pacjentem, ponieważ on jest osią leczenia oraz on ze sobą przebywa 24 godziny na dobę. My, lekarze, jesteśmy po to, aby mu pomóc. Bioenergoterapeuci świecą triumfy, ponieważ rozmawiają z pacjentem. Jeżeli medycyna akademicka dołożyłaby tą tzw. „ludzką stronę komunikacji”, lepiej by być nie mogło.
Wyciągnięcie pacjenta z tzw. niebytu, jeśli pacjent wie o co chodzi, wie, iż taka choroba jest niewyleczalna, jest ważne. Umożliwia powolne oswojenie się pacjenta z chorobą przewlekłą. Jeżeli jest dobra komunikacja między lekarzami a pacjentami, dochodzi do pewnego rodzaju konsensusu. Najgorsze jest jak pacjent nie wie o co chodzi, a lekarz również nie chce przyznać się do niewiedzy. Jeśli dochodzi do kontaktu pomiędzy lekarzem a pacjentem, wiadomo iż są to dla pacjenta duże emocje i wtedy pewne kwestie nie docierają do nas. Pozawerbalna komunikacja jest niezwykle istotna. Jeżeli lekarz nie pozostaje w kontakcie wzrokowym z pacjentem i wlepiony jest w monitor, to poziom takiej komunikacji z pacjentem drastycznie spada. Ważne jest żeby podczas terapii również pacjent obserwował oraz notował każde zmiany jakie zauważy. Psychodermatologia jest bardzo pokrewna psychomedycynie. Medycyna jednakże odeszła teraz od pacjenta, komputeryzacja miała ułatwić życie, jednak tak nie jest. Człowiek nie jest maszyną, a kontaktu międzyludzkiego nic nie zastąpi.
Jest Pani twórcą Zakładu Psychodermatologii, co kierowało Pani decyzją do jej utworzenia?
Kwestia podejścia całościowego czyli holistycznego i ocena w aspekcie bio-psycho-społecznym. Posiadam także specjalizację z alergologii, w tej chwili jestem w trakcje robienia specjalizacji z immunologii klinicznej. I właśnie w immunologii klinicznej jest bardzo dużo pacjentów, szczególnie dorosłych pacjentów, u których nic nie można uchwycić a np. chorują. Oczywiście według stereotypu nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. Badania wskazują, że np. około 70% pacjentów na oddziałach gastroenterologicznych to są pacjenci psychosomatyczni, u których nie udaje się metodami obecnie dostępnymi na świecie wykryć przyczyny dolegliwości czy uzyskać poprawy. W badaniach nie ma nieprawidłowości a pacjent jest chory. To jest bardzo trudna kwestia.
Jaką widzi Pani przyszłość w perspektywie psychodermatologii?
Mam nadzieję, że będzie się rozrastać, aby zapewniać pacjentom jak najlepsze leczenie. Poza tym planujemy modernizację w Zakładzie. Chociażby pod kątem nazwy. Przymierzamy się do zmiany nazwy, przedrostek -psycho na -neuro, ponieważ -psycho boże być stygmatyzujące. Wydaje się, że neurodermatologia budzi bardziej neutralne skojarzenie dla naszego społeczeństwa. Odbiór jest szalenie istotny, ponieważ jeśli człowiek szybko się zniechęci to dalej nie pójdzie.
Co w zawodzie lekarza dermatologa daje najwięcej satysfakcji? Co sprawia Pani najwięcej radości.
Od zawsze chciałam być dermatologiem. Moja mama również jest dermatologiem, człowiek wzrastał z tym i zawsze mi się to podobało. Jeżeli człowiek osiąga porozumienie z pacjentem, kwestia dotarcia do pacjenta oraz udzielenie mu rzeczywistej pomocy daje największą satysfakcję zawodową. Komunikacja z pacjentem jest bardzo ważna. Odbiór z punktu widzenia pacjenta jest bardzo ważny. Ważne jest by rozumieć czego pacjenci oczekują i otwarci ich o to pytać. Wtedy łatwiej jest nam sprostać oczekiwaniom pacjentów. Chcą być również wysłuchani, oczywiście w ramach nieco ograniczonego na wizytę lekarską czasu.
Dziękuję za rozmowę.
Prof. nadzw. dr hab. n. med. Anna Zalewska-Janowska: specjalista dermatolog-wenerolog, specjalista alergolog, kierownik Zakładu Psychodermatologii Katedry Immunologii Klinicznej i Mikrobiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
KOMENTARZE