Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
W jaki sposób podsumować dyskusje bioetyczne prowadzone w Polsce w 2014 roku? Wyciągnięcie ogólnych wniosków w tak złożonych tematach, jak dylematy moralne medycyny nie jest zadaniem łatwym. Patrząc na polskie dyskusje, można być jednak pewnym, iż natrafi się na wątek klauzuli sumienia.

Spory, spory

Temat wolności sumienia medycznych ekspertów powrócił pod koniec 2013 r. Wówczas to Komitet Bioetyki przy Prezydium PAN wydał  stanowisko w tej kwestii. Przypomniano w nim, że prawo do skorzystania z klauzuli sumienia mają w Polsce jedynie lekarze, pielęgniarki oraz położne. Podkreślono, że działania medycznych specjalistów nie mogą naruszać praw pacjenta, w tym prawa do świadczeń zdrowotnych odpowiadających aktualnemu stanowi wiedzy medycznej. Stąd też wskazano, że lekarz nie może powołać się na sumienie w chwili, gdy np. nie chce przepisać pacjentce preparatu antykoncepcyjnego. Nie ma tutaj bowiem działań o bezpośrednim charakterze. Takie, zdaniem Komitetu,  muszą wystąpić, by powołanie się na klauzulę było zgodne z prawem. Dodano ponadto, iż podobnego uprawnienia nie mają farmaceuci.

O prawo magistrów farmacji do sprzeciwu sumienia upomniał się kilka tygodni później Zespół Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski. Gremium to wydało własne stanowisko odnoszące się do klauzuli sumienia. Wskazano w nim, że podobna formuła sprzeciwu ma fundamentalny charakter. Zaznaczono, że sumienie człowieka to wartość podstawowa, na bazie której można następnie podejmować działania. W tym kontekście dodano, iż farmaceuci powinni mieć w tym zakresie takie same uprawnienia, jak lekarze, których - co ciekawe - samorząd zawodowy skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, wskazując na wady obecnych rozwiązań ustawowych. Stwierdzono, że obowiązek wskazania innego specjalisty mogącego wykonać działanie sprzeczne z sumieniem danego lekarza, to w istocie łamanie sumienia owego specjalisty.

Zdrajcy/bohaterowie

To właśnie wspomniane formalne zobowiązanie stało się jednym z głównych elementów tzw. sprawy Chazana. Mowa o prof. Bogdanie Chazanie,  b. dyrektorze szpitala im. Św. Rodziny w Warszawie. Lekarz ten, jak na początku czerwca donosił tygodnik „Wprost”, nie zgodził się na przeprowadzenie aborcji w stosunku do dziecka, u którego wykryto wady legalne, uniemożliwiające jego samodzielną egzystencję. Prof. Chazan nie skierował pacjentki do innego ginekologa mogącego przeprowadzić zabieg przerwania ciąży. Zaproponował za to wsparcie specjalistycznego hospicjum perinatalnego, służącego pomocą  rodzicom, u których dzieci zdiagnozowano poważne wady jeszcze przed narodzeniem.

Sprawa wywołała silne społeczne emocje. Przykład ten okazał się jednak dużo bardziej skomplikowany, niż wskazywała większość mediów. Chazan faktycznie nie skierował pacjentki do innego lekarza, ale jak przedstawiły m.in. analizy Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, działanie to podjął wcześniej lekarz prowadzący pacjentkę. Ponadto kontrole, jakie prowadzone były w szpitalu św. Rodziny, nie potwierdziły jednoznacznie, iż doszło do naruszenia przepisów. Na przykład uwagi konsultanta krajowego w dziedzinie ginekologii i położnictwa, dotyczące dokumentacji medycznej - jak się okazało - odnosiły się do działań innego szpitala. Także wstępne podejrzenia Rzecznika Praw Pacjenta w kwestii potencjalnego złamania przepisów ustawy o prawach pacjenta, nigdy nie zostały potwierdzone. Jedyne, co po pół roku od pojawienia się „sprawy Chazana” wiemy, to to że wspominany profesor dla jednych jest symbolem oraz bohaterem broniącym godności lekarza, a dla innych stanowi on przykład lekarza łamiącego wszelkie standardy prawne.

Pytajna (niech) trwają

Opisana powyżej sprawa była z całą pewnością jednym z głównych wątków trwającej w Polsce debaty bioetycznej. W 2014 r. nie udało się niestety zakończyć sporów trwających w naszym kraju w odniesieniu do zagadnień aborcji czy też in vitro. Problem wolności sumienia ekspertów biomedycznych ukazany został jednak w ostatnim czasie z nieznanej dotąd perspektywy. W chwili obecnej pojawia się w tej kwestii więcej pytań niż odpowiedzi. Jak słusznie wskazał bowiem prof. Chazan, skąd lekarz ma znać adresy placówek specjalizujących się w przeprowadzaniu zabiegów przerwania ciąży? Nie ma takiej listy.
Z całą pewnością pacjent ma prawo do realizacji świadczenia. W przypadku jednak aborcji to świadczenie zawsze odnosi się także do, jak wskazuje kodeks karny, dziecka nienarodzonego. Ponadto, rzadko o tym wspominano, ale przywołany profesor w zasadzie powołał się na swoje sumienie nie jako lekarz, ale jako urzędnik, tj., dyrektor szpitala. Jak widać zatem, coraz większa armia urzędników specjalizujących się w temacie ochrony zdrowia, może napotykać na podobne dylematy.

Przy okazji tego typu wątpliwości warto zastanowić się, jak w praktyce ma zachować się położna w chwili, gdy pacjentka znajduje się „w momencie” przerwania ciąży. Z jednej strony, może chcieć powołać się na swoje sumienie, a z drugiej perspektywy pacjentka wymagać będzie pomocy, być może ratującej jej życie. Ponadto warto zwrócić uwagę, że wadę u nienarodzonych dzieci dostrzegają w trakcie badań nie tylko ginekolodzy, ale również diagności laboratoryjni. W Kodeksie Etyki Diagnosty Laboratoryjnego (par. 24) wskazano, iż specjalista ten może powołać się na swoje sumienie, odmawiając udziału w określonym działaniu. Ustawa o diagnostyce laboratoryjnej milczy| jednak na ten temat. Co jest zatem ważniejsze: prawo czy moralność? Może zbliżymy się do odpowiedzi w 2015 r.

 

 

 

 

 

Źródła

 

Aurot jest redaktorem prowadzącym dzial bioetyka portalu biotechnologia.pl oraz wykładowcą Uniwersytetu Medycznego w Łodzoi

KOMENTARZE
Newsletter