Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Bioetyka – trudna, czy też nudna?
Czy można zamrażać zarodki? Czy można je sklonować, a potem prowadzić na nich eksperymenty? Co sądzić o aborcji? Czy można sporządzić testament na życie, informujący lekarzy czego od nich oczekuję tuż przed śmiercią? Powyższe pytania nie zostały zaczerpnięte z podręcznika dla studentów medycyny lecz stawiane były, i nadal są przy okazji kolejnych dyskusji bioetycznych. Czy jednak pytania te nie są za trudne? Być może przekraczają one poziom do jakiego przywykliśmy śledząc kolejne sensacyjne informacje. Z drugiej strony, może podobne wątpliwości są najzwyczajniej w świecie nudne. Kogo interesuje dywagowanie nad dylematami jakiegoś tam genetyka. A może genetyk ten, wcale nie ma wątpliwości, widzi cel, ma narzędzia, wiedzę i efekt jego pracy jest gotowy. Czy jednak możemy pozwolić sobie na luksus niewiedzy i ignorancji. Wydaje się, że zwłaszcza w naszym kraju podobny luksus byłby bardzo zwodniczy.

Fatalna sprzeczność

Polska debata bioetyczna od kilku (a w pewnych obszarach od kilkunastu) lat, dotyka w zasadzie trzech głównych tematów: aborcji, eutanazji oraz In vitro. Wg badań CBOS, w Polsce przeciwko przerywaniu ciąży opowiada się już 75% obywateli. Z eutanazją jest nieco inaczej. Jak wskazują wyniki badań z 2013 r., przeprowadzone przez ww. pracownię: „Ponad połowa ankietowanych (53%) skłonna jest akceptować eutanazję w jej najbardziej powszechnym rozumieniu, a więc jako podanie przez lekarza środków przyspieszających śmierć ciężko i nieuleczalnie choremu, cierpiącemu pacjentowi, jeśli jest w pełni świadomy i sam o to prosi.” Z kolei In vitro wg analiz z 2012r. popiera aż 73 % naszych rodaków.

Jak należy rozumieć podobne wyniki? Jak to możliwe, że z jednej strony krytykowane jest odebranie życia nienarodzonej osobie, a jednocześnie akceptowane jest: mrożenie zarodków, a także nieuchronna śmierć tych małych ludzi, którzy często po sztucznym „stworzeniu” nie doczekają się przeniesienia do ciała kobiety. Jak pojąć również akceptację eutanazji? Czy wynika ona ze współczucia, czy też z niewiedzy lub manipulacji? Kto wie czy ostatnia z odpowiedzi nie staje się powoli dominująca. Na początku 2013r. Ruch Palikota, składając w Sejmie projekt ustawy o testamencie życia – wyrażone na przyszłość żądanie zaprzestania leczenia  powoływał się z jednej strony na „ideał” rozwiązań holenderskich (patrz eutanazja), a z drugiej na ...wielkiego Polaka Jana Pawła II, który zdaniem posłów owej partii na pewno poparłby ich działania.

 

Kto wytłumaczy?

Patrząc na polską rzeczywistość próżno szukać jednego, bioetycznego wzorca odpowiedzi. Wspomniane powyżej in vitro, zostało całkowicie zaakceptowane (przy kilku głosach sprzeciwu) w pierwszym stanowisku, wydanym w zeszłym roku przez Komitet ds Bioetyki przy Prezydium PAN. Podobnie, drugie stanowisko dotyczące diagnostyki preimplantacyjnej, w trakcie której odrzucane są „wadliwe” zarodki, było przykładem w istocie bezrefleksyjnego zachwytu nad możliwościami współczesnej biomedycyny. Choć także w tym przypadku pojawiły się bardzo rzetelne, odrębne stanowiska czterech członków Komitetu. Z mediów można było dowiedzieć się, że polscy bioetycy ,,obiema rękoma" podpisują się pod procedurą zapłodnienia pozaustrojowego.

Ze wspomnianą metodą jest pewien problem. Dotyka ona bowiem czegoś, co z perspektywy wyobraźni jest bardzo odległe. Jak bowiem wyobrazić sobie zarodek? Poza tym, omawiając podobną metodę najczęściej używa się sformułowań zarezerwowanych dla ekspertów: kriokonserwacja, implantacja, transfer itd. W naszym kraju nie brakuje bioetyków, którzy podobne działania tłumaczą zwracając uwagę na ich niegodziwość. Przypomina się w tym miejscu chociażby słowa prof. Jacques'a Testar'a, który po dokonaniu pierwszego we Francji zabiegu In vitro stwierdził, iż powyżej przedstawiona technika diagnostyczna to w istocie „…ideologia prowadząca do większego niż kiedykolwiek odrzucania ludzi niepełnosprawnych”


A więc jak?

Tomasz Terlikowski, będący z całą pewnością wzbudzającym skrajne emocje ,,bioetycznym tłumaczem", w wywiadzie jakiego udzielił naszemu portalowi, zwraca uwagę, iż bioetyk to ktoś kto wskazuje drogę. W ocenie publicysty, owi moralni specjaliści pomagają w udzieleniu odpowiedzi na pytania: ,,Czy to co robię jest dobre dla mnie i dla innych?" Czy zatem bioetyka może pomóc w uzyskaniu odpowiedzi na podobne wątpliwości?

Potrzebujemy bioetyków, którzy wskażą zasadę, pokażą plusy i minusy, zasugerują gdzie jest szansa rozwoju, a gdzie przyczynimy się do destrukcji. Może się jednak okazać, jak przedstawił to red. Terlikowski w książce ,,Operacja chusta", iż w przyszłości do głosu dopuszczeni będą jedynie etyczni orędownicy walki o prawo do swobodnego zakończenia ciąży (uznawanej za chorobę), bądź też troski o godną, nieco przyspieszoną śmierć. Co zatem zrobić w chwili, w której, jak w propagandzie Josepha Goebbelsa, powtarzane kłamstwo stanie się prawdą?

Wydaje się, iż żadna bioetyka nie będzie służyć człowiekowi, jeśli ten nie zatrzyma się i sam sobie nie odpowie na pytanie: ,,Gdzie wita mnie dobro, a gdzie kryje się zło?" Prawdopodobnie jednak pomoże w tym nie tyle namiętne słuchanie mędrców, ile wpierw wsłuchanie się w głos własnego sumienia, bez którego każda etyka jest trochę bez sensu.

Źródła

1. www.gazeta.pl

2. www.biotechnologia.pl

KOMENTARZE
Newsletter