Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Problem z importem
10.04.2008
Jak ma wyglądać przyszłość rynku farmaceutycznego i importu równoległego w kontekście list refundacyjnych?
Czy prawdą jest, że jedne z największych firm farmaceutycznych uniemożliwiają wprowadzenie na listy refundacyjne tańszych leków z importu równoległego?

A może należy zadać pytanie komu może zależeć na rozpowszechnianiu tak kontrowersyjnej informacji?

Niedobre (?) leki
Sprawa importu równoległego dotyczy głównie stowarzyszenia farmaceutycznego EAASM (Europejski Sojusz na Rzecz Dostępu do Bezpiecznych Leków), założonego przez 5 koncernów farmaceutycznych, i jego raportu na temat podrabianych leków. Eksperci zaalarmowali w nim, że powiększa się liczba podrabianych leków zatrzymywanych na granicach UE. W zeszłym roku przechwycono 2,7 mln takich leków czyli o 384 proc. więcej niż w 2005 r. Import równoległy według EAASM miał być tu sposobem, dzięki któremu nielegalne leki trafiają na rynki UE.
Czym jest w istocie import równoległy? W art. Katarzyny Piwowarczyk z "Przeglądu prawa handlowego" czytamy, że "polega on na wprowadzeniu do obrotu w jednym państwie UE przez podmiot trzeci, niezależny od producenta, oryginalnych leków, które wcześniej wprowadził już do obrotu w innym państwie UE podmiot uprawniony ze znaku towarowego lub patentu (lub też towary te zostały wprowadzone do obrotu za jego zgodą). Import równoległy odbywa się poza kanałami dystrybucyjnymi producenta i "równolegle" z jego własną dystrybucją. Racją bytu dla tego typu działalności są znaczne nieraz różnice cen stosowanych przez producentów dla tych samych towarów w różnych państwach członkowskich. Wykorzystując ten fakt, importerzy sprowadzają towary z kraju, gdzie ich cena jest niższa, sprzedając je następnie w kraju, w którym produkt jest droższy (lub w ogóle nie jest dostępny)".
Leki z importu równoległego były dotychczas nierefundowane. Nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej umożliwiła producentom składanie wniosków o umieszczanie tych tanich leków na refundacyjnych listach. Otwiera to drzwi lekom z równoległego importu do polskich aptek, pomimo zabiegów brukselskich lobbystów o wprowadzenie zmian legislacyjnych, które - w konsekwencji - ograniczałyby rozwój importu równoległego w Europie (a więc i w Polsce).

Zmowa czy troska?
Wydawałoby się, że nie chodzi tu o nic innego jak o działanie farmaceutycznych firm dyktowane przez ochronę interesów danego koncernu. Sprawa byłaby zatem prosta, gdyby nie nasilone w ostatnim czasie przypadki pojawienia się "czarnego rynku" leków podrabianych. W kilku wypadkach mówi się wręcz o działaniach mafijnych. Skoro bowiem organizacja przestępcza jest w stanie wytworzyć np. narkotyk w swoich laboratoriach, to nic nie stoi na przeszkodzie by stworzyć - często zagrażającą zdrowiu - podróbkę leku, lub zupełnie nowy lek będący w istocie źle skopiowanym generykiem lub (co gorsza) lekiem "innowacyjnym". Najważniejszym przykładem, że tak właśnie może być są "leki" trafiające na rynek afrykański.
Wykrycia podrabianych leków w Unii Europejskiej pogłębiły obawy pacjentów przed trafieniem na "oszukany"
lek. Kwestia bezpieczeństwa stała się głównym tematem politycznej dyskusji w UE. I tu właśnie pojawił się raport EAASM. Czy był on wynikiem zmowy czy troski firm farmaceutycznych?
Przeciwnicy raportu głoszą, że leki z importu równoległego nie stanowią zagrożenia. Głównym problemem są preparaty kupowane na bazarach czy w internecie. Leki z importu są przecież dopuszczane do obrotu przez Ministerstwo Zdrowia i są kontrolowane przez inspekcję farmaceutyczną. Główny Inspektorat Farmaceutyczny w Polsce nie poinformował o żadnych incydentach związanych z lekami z importu równoległego.

Internet znów oberwie?
Kwestia ryzyka związanego z lekami pochodzącymi z niepewnych źródeł ma, jak każdy medal, swoje dwie strony. Można przyjąć, że raport EAASM jest wyrazem troski będącej jednocześnie zrozumiałą potrzebą chronienia własnego interesu. Gorzej, że dyskusja na ten temat może opóźnić pojawienie się bezpiecznych leków z importu równoległego na listach refundowanych - co mogłoby być korzystne dla pacjentów. To jednak, co w tej dyskusji zaowocuje rykoszetem to fakt, że ponownie zostanie poruszony temat aptek internetowych. Pomimo narastających wobec nich kontrowersji warto pamiętać, że internetowa apteka to narzędzie, z którego aptekarz może osiągać wymierne korzyści. Teraz apteki internetowe i leki z internetu mogą być wrzucone do jednego worka w medialnej zawierusze, towarzyszącej zawsze tego typu dyskusjom. Pacjenci nie znają się na regulacjach prawnych, a ich obawy mogą sparaliżować na jakiś czas tę dopiero raczkującą w Polsce gałąź rynku.

Źródło: Gazeta farmaceutyczna
KOMENTARZE
Newsletter