Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
„Pandemia COVID-19 stała się szkłem powiększającym dla wielu kłopotów, z którymi zmagamy się każdego dnia” – wywiad z psycholog Edytą Zając
„Pandemia COVID-19 stała się szkłem powiększającym dla wielu kłopotów, z którymi zmagamy si

Bez wątpienia pandemia COVID-19 wpłynęła na naszą psychikę oraz sprawiła, że wiele naszych relacji z bliskimi uległo osłabieniu lub nawet zerwaniu. Ograniczony kontakt dzieci z rówieśnikami nie pozostanie bez echa, a jego skutki będą dostrzegalne przez kolejne lata. Wiele problemów, które nas nurtowały, w czasie pandemii nasiliło się. Osoby, które się z nimi mierzyły, przestały je ukrywać. Czy odbudowanie relacji po dwóch latach rzadszego kontaktu jest możliwe? Jak zmieniło się zdrowie psychiczne Polaków w czasie pandemii? Na te i inne pytania odpowie Edyta Zając, psycholog, trener, autorka książek psychologicznych oraz bloga. Od lat prowadzi kursy online, które umożliwiają współpracę z psychologiem bez wychodzenia z domu.

 

Wirus SARS-CoV-2 zmienił obraz codziennego funkcjonowania w rodzinie, szkole, pracy, znacząco obniżając jakość naszego życia. Czy przez sytuację, w której się znaleźliśmy, czeka nas załamanie więzi międzyludzkich? Czy zbiorowa mentalność zmieni się i staniemy się społeczeństwem zdystansowanym, dostrzegającym w drugiej osobie źródło potencjalnego zagrożenia?

Myślę, że może być różnie. Część społeczeństwa pewnie będzie obawiać się potencjalnego zachorowania lub ograniczać kontakty ze względu na chorobę. Wystarczy jednak przyjrzeć się naszym decyzjom po odwołaniu obostrzeń pandemicznych – większość osób, które możemy spotkać na ulicy, żyje tak, jakby tak naprawdę odwołano pandemię. Zmiana, jakiej się spodziewam, dotyczyć może raczej rozluźnienia relacji i przyzwyczajenia do dystansu społecznego. Przez dwa lata rezygnowaliśmy ze spotkań, rzadziej braliśmy udział w imprezach, festiwalach, spotkaniach oraz dużych zgromadzeniach. Wiele osób przywykło do utrzymywania relacji z wąskim gronem ludzi. Dla niektórych z nas pandemia mogła stać się tą upragnioną wymówką – wreszcie nie trzeba się spotykać z tymi „nieprzyjemnymi” dla nas członkami rodziny. Z jednej strony to rozluźnienie może niepokoić, bo widzimy dystans, z drugiej zaś może być to moment na zastanowienie się nad tym, za którymi spotkaniami, okazjami i relacjami wcale nie tęsknimy.

 

W jaki sposób możemy odbudować więzi, które zostały osłabione przez izolację?

Warto spojrzeć na to osłabienie z dwóch stron. Jeżeli minione dwa lata wytworzyły dystans w relacjach, na których nam zależy, to czas na działanie. Każdy z nas może postrzegać pandemię, ograniczenia i izolację inaczej. Niektórzy przetrwali te dwa lata w lęku. Inni dostosowywali się do zasad, ale nie przeżywali gwałtownych emocji. Jeszcze inni wykorzystali ten czas na zadbanie o swoje cele, zdrowie czy realizowanie ważnych planów. Ktoś inny ma poczucie, że to był czas stracony. Chociażby dlatego warto postawić na szczerość w rozmowie o powrocie do normalności. „Wiesz, minione dwa lata były dla mnie bardzo ciężkie, bo... Mam nadzieję, że ten czas już minął. Miałabyś ochotę czasem wyskoczyć ze mną na kawę, jak za starych dobrych czasów?” – dobrze jest powiedzieć wprost o tym, jakie jest nasze doświadczenie z pandemią i zaproponować rozwiązanie, które nie wywiera presji, ale daje sygnał: bądźmy w tej relacji. Z drugiej strony zatrzymujemy się na moment przy tych relacjach, do których wracać nie chcemy. Czy oddychałam z ulgą, bo boję się wirusa i nie mogę wziąć udziału w spotkaniu? Co było w tej relacji takiego, od czego z chęcią odpoczywałam? Jak poczuję się, jeżeli mój czas znów będzie wypełniony spotkaniami z tą osobą? Jakie są koszty tego powrotu do przeszłości? Jeżeli taki powrót wydaje się złą decyzją, to czas na wyznaczenie granic w relacji. To też moment na wyznaczenie granic sobie – żadnego działania, bo tak „wypada”. Te czasy już minęły.

 

W jaki sposób nauka zdalna i ograniczony kontakt z rówieśnikami wpłynęły na zdrowie psychiczne dzieci? Jakie skutki w przyszłości dla dzieci może mieć brak kontaktu osobistego z innymi przez długi czas?

O negatywnych skutkach pandemii i zdalnego nauczania mówiliśmy niemal od początku. Kondycja psychiczna to tutaj wszystko – zdolność do koncentracji (ogromny problem u dzieci), radzenie sobie z emocjami powiązanymi z pandemią (czy w domu dziecka panuje lęk?), radzenie sobie z oczekiwaniami rodziców i nauczycieli, przeciążenie informacyjne, mało aktywności fizycznej, co mocno wpływa na wiele aspektów funkcjonowania dziecka. Dzieci są zmęczone, nie potrafią się nudzić, przenoszą swoje relacje do sieci, preferują jednostajne, jednakowe aktywności. A gdzie dziecięca ciekawość, szukanie wyzwań, eksplorowanie świata realnego, budowanie relacji czy testowanie swoich umiejętności? Gdzie radzenie sobie ze stanami emocjonalnymi, które są często ogromnym wyzwaniem? Pandemia stała się testem dla osób dorosłych. A ci dorośli wychowują w tym samym czasie dzieci. To bardzo trudny okres i mam mocne przekonanie, że będziemy zbierać żniwa przez długi czas. Musimy znów powrócić do nauki koncentracji i cierpliwości u dzieci. Musimy wspierać zdobywanie wiedzy. Dużym kłopotem już dziś jest uzależnienie od elektroniki. Innym z kolei problemem jest nawet nie samo korzystanie ze smartfona, ale budowanie swojej samooceny na podstawie tego, co zamieszczane jest na różnych profilach przez dzieci i młodzież. Trudności emocjonalne, zaburzenia, które mogły się pogłębić w czasie izolacji – wiem, jak katastroficznie brzmi to wszystko, ale musimy być świadomi tego, jak dużym wyzwaniem dla każdego z nas był okres pandemii. To wyzwanie wielowymiarowe.

 

Czy dzieci i nastolatki są bardziej narażeni na negatywne skutki spowodowane ograniczeniem kontaktów z innymi niż osoby dorosłe? Jeśli tak, to dlaczego?

Musimy wziąć pod uwagę to, że przynajmniej w teorii osoby dorosłe mają już ukształtowany schemat relacji w życiu. Są jakieś przyjaźnie, jakiś rytm kontaktów z rodzicami, może nawet określone cele. Część osób dorosłych może mieć za sobą relacje toksyczne lub trudne doświadczenia. Pandemia mogła być okazją do pogłębienia relacji z tymi „ulubionymi” ludźmi. Kiedy jednak przyjrzyjmy się relacjom dzieci i nastolatków, zauważymy, że to trochę inny czas relacji. Młody człowiek jeszcze nie wie o sobie wielu rzeczy. Określa siebie. Poznaje swoje reakcje, zastanawia się, buduje to, kim jest wśród przyjaciół. Jeśli ma toksyczne relacje, dopiero zaczyna odkrywać ich skomplikowany świat. Z jednej strony jest intensywna relacja z rodzicami (chociażby związana z tym, że rodzic jest odpowiedzialny za dziecko), a z drugiej – chęć uniezależnienia się. Ograniczenie kontaktów mogło w wielu przypadkach zachwiać tym naturalnym procesem tworzenia siebie w relacjach z ludźmi. Mam jednak nadzieję, że taki młody człowiek znajdzie wiele okazji do przeżycia tego wszystkiego, co pomoże mu w rozwoju.

 

Pandemia COVID-19 trwa już ponad dwa lata. Czy teraz do Pani gabinetu zgłaszają się osoby z problemami, które spowodowała? Jak zmieniło się przez ten czas zdrowie psychiczne Polaków?

Bardzo często mam takie spotkania. Przez prawie cały czas pandemii pracowałam w dwóch firmach jako wsparcie psychologiczne dla pracowników, którzy tego potrzebują w tym trudnym czasie. W pewnym momencie zorientowałam się, że pandemia stała się takim szkłem powiększającym dla wielu kłopotów, z jakimi zmagają się moi klienci. Jeśli w relacji jest źle, pandemia mogła bardzo wyraźnie pokazać, jak bardzo jest źle. Jeżeli ktoś jest wypalony w pracy, podczas pandemii nie dało się już tego ukryć. Zanik relacji z dzieckiem był wyraźny jak na dłoni. To, co widzę w gabinecie po tych dwóch latach, to zdecydowanie najwięcej wypalenia życiowego (np. w roli rodzica oraz opiekuna osoby starszej), mała odporność psychiczna i zdolność do radzenia sobie z wyzwaniami, kryzysami i trudnościami. Oczywiście patrzę tutaj z własnej perspektywy, ale wiem od moich kolegów i koleżanek, że każda specjalizacja psychologii ukazuje pogłębianie różnych problemów. A może to wreszcie ten moment, gdy przestaliśmy udawać, że wszystko jest idealnie i zaczęliśmy prosić o wsparcie?

 

Czy u stałych pacjentów, którzy zgłaszali się do Pani po pomoc, doszło do nasilenia objawów chorobowych spowodowanych przez pandemię?

Momenty takie jak pandemia, wojna, niepewność, brak kontroli nad sytuacją mogą być dla wielu osób wielkim wyzwaniem. Gdy ktoś w takim właśnie czasie nie ma wsparcia psychologicznego lub nie ma z kim po prostu pogadać o swoich uczuciach, coś musi się zadziać. Emocje szukają drogi ucieczki i mogą wpłynąć na zaburzenia, z którymi walczymy. Kiedy przyszedł marzec 2020 r., moim pierwszym krokiem przed kolejnymi sesjami z klientami było opracowanie metod radzenia sobie z lękiem, przeciążeniem, małym poczuciem sprawstwa i kryzysem, które mogłabym mieć przy sobie w razie potrzeby. Wszystkie wykorzystywałam i dopracowywałam w tym czasie. Właściwie nadal to robię.

 

Każdego dnia jesteśmy narażeni na sytuacje stresowe, które mogą wyzwalać w nas lęki. Jak możemy obniżyć poziom lęku i strachu, który towarzyszy nam każdego dnia?

Moim ulubionym stwierdzeniem, którym karmię też siebie i moich bliskich, jest to, że lęk jest informacją. Lęk jest częścią naszego życia, nie musi od razu oznaczać zaburzenia. Jaka to informacja? Dla mnie to zwykle dowód na to, że nie jestem na coś przygotowana. Jeśli boję się iść do sklepu, bo COVID, to znaczy, że co? No tak, nie mam maseczki, nie mam płynu do dezynfekcji, może nie do końca znam zasady, które powinnam znać? Ten schemat można stosować w różnych sytuacjach. Jeżeli boję się wojny, to co chcę przygotować dla siebie, aby poczuć się pewniej? No tak, nie mam aktualnego paszportu, nie wiem, gdzie jest akt urodzenia dziecka i nie wiem nawet, czego mogłabym potrzebować w trudnej sytuacji? Takie przygotowania wcale nie muszą oznaczać, że żyję w lęku. Mogą oznaczać, że żyję w kontroli, czyli przygotuję się do tego, co mnie niepokoi.

Źródła

Fot. Edyta Zając

KOMENTARZE
Newsletter