Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
NIH celowo zaraża grypą?
Wstrzykiwanie wirusa grypy wprost do nosa? Zakrawa na absurd, a jest częścią poważnych badań. Amerykański Instytut Zdrowia (NIH) właśnie w ten sposób bada, jak ludzki organizm broni się przed wirusem. W konsekwencji ma powstać skuteczniejsza szczepionka.

 

Grypa kojarzona jest z kaszlem, zaczerwienionym nosem i ogólnie złym samopoczuciem. Dodatkowo w okresie jesienno-zimowym wydaje się, że co druga osoba mijana na ulicy na nią cierpi. Okazuje się jednak, że w znakomitej większości są to tylko przeziębienia. Wirus grypy może być jednak naprawdę niebezpieczny. Tak, jak na przełomie 2009 i 2010 roku kiedy to zmutowana wersja wirusa świńskiej grypy wywołała pandemię powodującą śmierć niemalże 600 tysięcy osób. Jest to jeden z najbardziej spektakularnych ‘wyników’ wirusa grypy w ostatnich latach, jednak co roku na tę chorobę i powikłania po niej umiera kilka tysięcy osób. Pojawia się zatem pytanie związane z tytułem artykułu...

 

...jaki jest sens dodatkowego rozsiewania wirusa?

Powód jest bardzo prosty – w celu lepszego zrozumienia mechanizmu jego działania oraz sposobu w jaki ludzki organizm odpiera atak czynnika chorobotwórczego. Badania prowadzone poprzez świadome wprowadzanie wirusa grypy do zdrowego organizmu ma stanowić krok w dążeniu do ulepszenia szczepionek przeciw grypie. Jednak dlaczego nie wystarczy badać istniejących już przypadków? Naukowcy uzasadniają swoje postępowanie tym, że osoby chore zgłaszają się do lekarza z reguły kilka dni po wystąpieniu objawów, a to uniemożliwia śledzenie reakcji układu odpornościowego na każdym etapie. Celem jest zatem poznanie początkowej reakcji immunologicznej człowieka oraz jej zmian podczas rozwoju choroby.

 

Czy to w ogóle jest etyczne?

Widok lekarza podającego zdrowemu ochotnikowi bezpośrednio do nosa zawiesinę wirusa w słonej wodzie, bo tak właśnie rozpoczyna się omawiane badanie, wydaje się co najmniej dziwny, i raczej nieetyczny. Okazuje się jednak, że wszystko jest dużo lepiej przemyślane. Przede wszystkim naukowcy z NIH dokładnie zaplanowali badanie i wybrali dawkę wirusa, która wywołuje objawy od łagodnych do umiarkowanych, a więc nie powinna stanowić zagrożenia dla osób biorących udział w badaniu. Tu należy się jednak zastanowić nad personalizacją testu, bowiem każdy organizm inaczej reaguje na określone zagrożenie i tak naprawdę nie można być pewnym, że dawka, która u jednej osoby wywoła tylko co prawda uciążliwy ale niegroźny katar i kaszel, nie spowoduje poważnych powikłań u kogoś innego. Aby wyeliminować to zagrożenie jako ochotników do badania angażowano, po przeprowadzeniu kompleksowych analiz stanu zdrowia, wyłącznie osoby w pełni zdrowe i nie starsze niż 50 lat. Dodatkowo, aby uniemożliwić rozprzestrzenianie się wirusa, uczestnicy zostali objęci co najmniej dziewięciodniową kwarantanną w specjalnym oddziale zamkniętym NIH, podczas której ich stan zdrowia był dokładnie monitorowany. Zakończenie kwarantanny ma miejsce dopiero w momencie, kiedy badania udowodnią, że dana osoba już nie zaraża. Oczywiście też ochotnicy nie robią tego bezinteresownie. Każdy z nich otrzymał około 3000 dolarów w ramach rekompensaty za utracony na badania czas.

 

Czy ma to odniesienie do całej populacji?

Jak wspomniano wcześniej badania prowadzone są na grupie osób poniżej 50-tego roku życia. Celem jest opracowanie skutecznej szczepionki. Często jednak szczepionki są dużo mniej skuteczne u ludzi w wieku 65 lat i starszych. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja taka jest następstwem osłabienia układu odpornościowego postępującego wraz z wiekiem. Czy zatem badanie reakcji układu immunologicznego młodych ludzi pozwoli na opracowanie szczepionki skutecznej również u osób starszych? Naukowcy mają świadomość, że na obecnym etapie jest to bardzo trudno ocenić, jednak mają nadzieję, iż zrozumienie jak młode organizmy walczą z grypą dostarczy wskazówek jak stworzyć uniwersalną szczepionkę skuteczną niezależnie od wieku pacjenta.

 

Na czym polega problem?

Szczepionka przeciwko grypie działa jak tak jak każda inna szczepionka, a więc jej podanie ma na celu wywołanie odpowiedzi układu immunologicznego w postaci produkcji specyficznych przeciwciał niszczących antygen. Antygen stanowi białko obecne w szczepionce imitujące naturalne zagrożenie. W przypadku grypy jest to hemaglutynina będąca składnikiem płaszcza wirusa. W ten sposób organizm pobudzany jest do wytwarzania przeciwciał docelowo eliminujących antygen. Do tej pory naukowcy jednak nie wiedzą jaki jest najbardziej pożądany poziom przeciwciał, który mógłby zagwarantować, przynajmniej teoretycznie, najlepszą obronę przez chorobą. Naukowcy z NIH postanowili zatem zakwalifikować do badania osoby z różnymi poziomami przeciwciał – niskim i wysokim, czyli takich które niedawno były poddawane szczepieniu przeciwko grypie. Umożliwi to porównanie jak reaguje na zagrożenie układ immunologiczny w zależności od poziomu przeciwciał, a więc po części również stwierdzenie na ile stosowane dotychczas szczepionki są skuteczne. Okazuje się jednak, że może istnieć jakiś dodatkowy mechanizm obrony przed wirusem. Prowadzący badania stwierdzili bowiem, że podanie hemaglutyniny u niektórych pacjentów nie wywołuje choroby mimo stosunkowo niskiego poziomu przeciwciał w organizmie. Jest to zatem kolejny problem do rozwiązania.

KOMENTARZE
Newsletter