Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Epidemia ziewania
Ziewanie jest jedną z większych zagadek medycyny. Naukowcy postawili już wiele hipotez, czemu ma służyć ta fizjologiczna czynność. Najszerzej rozpowszechniona głosi, że ziewamy w reakcji na nudę i zmęczenie, ale czy oby na pewno odpowiedź na to pytanie jest taka prosta?

 

 

 

Jako pierwszy ziewaniem zajął się Hipokrates, który uważał, że w ten sposób z płuc wypędzane jest „złe powietrze”. Wbrew obiegowej opinii ziewanie w żaden sposób nie wpływa jednak na zawartość tlenu we krwi. Badania przeprowadzone przez prof. Provine’a z Uniwersytetu Maryland wykazały, że skład krwi przed i po ziewnięciu jest dokładnie taki sam. Amerykański naukowiec nie poddał się jednak i szukał kolejnego możliwego rozwiązania fenomenu ziewania. Na tapetę wziął nudę. Część badanych przez niego młodych ludzi została poproszona o oglądanie programu muzycznego, natomiast druga grupa śledziła programy publicystyczne. Wyniki okazały się niejednoznaczne. Choć ziewano zarówno podczas oglądania teledysków, jak i serwisów informacyjnych, to jednak w drugiej grupie „ziew” był częstszy i dłuższy. Musi więc istnieć jeszcze inna przyczyna…

Popularna jest hipoteza, jakoby ziewanie miało być cechą, którą otrzymaliśmy w spadku po naszych przodkach, gwarantującą nam rozluźnienie mięśni. Jednym słowem – ziewanie przygotowuje nasze ciało do aktywności, jest rodzajem treningu. Wydaje się, że to wytłumaczenie jest prawdziwe. Podczas badań przeprowadzonych wśród oddziałów wojsk spadochronowych wykazano, że w najtrudniejszych momentach ćwiczeń żołnierze ziewali częściej.

Z pewnością rolą ziewania jest ochłodzenie mózgu. Austriaccy naukowcy przyglądali się ludziom spacerującym po Wiedniu i notowali, z jaką częstotliwością ziewają. Okazało się, że latem społeczność stolicy Austrii ziewa zdecydowanie częściej niż zimą. Do podobnych wniosków doszli uczeni z Princeton. Przyglądali się grupie losowo wybranych 160 osób i spostrzegli, że częstotliwość ziewania była dwukrotnie wyższa w ciepłych porach roku. Z kolei mieszkańcy Arizony, w której latem panują mordercze upały dochodzące do 40°C w cieniu, w miesiącach letnich nie ziewają prawie wcale! Wszystko po to, żeby ograniczyć dopływ przegrzanego powietrza do mózgu.

Jakkolwiek spojrzymy na przyczynę ziewania, jedno jest pewne – ta dolegliwość jest zaraźliwa! Dlaczego tak się dzieje? Ten mechanizm wiąże się ze wspomnianym wcześniej utrzymywaniem ciała w gotowości. Gdy grupa jest zmęczona i znudzona, spada jej gotowość do akcji – kiedyś tożsamej z zapewnieniem przeżycia sobie i potomstwu. Ziewnięcie jednego członka grupy indukuje ziewnięcie u kolejnych, co przywraca stan czujności w całej społeczności. Ba! Ziewaniem zarazić się od nas mogą także nasi zwierzęcy pupile. W jednym z badań 75% psów zaczęło ziewać, gdy zobaczyło intensywnie ziewającego człowieka. Ziewając, wzmagamy zatem stan pobudzenia nie tylko u ludzi, ale również u naszych domowych czworonogów.

Co ciekawe, w im bliższych relacjach pozostajemy z ziewającą osobą, tym większa jest szansa, że zarazimy się od niej ziewaniem. Włoscy naukowcy przez rok przyglądali się różnym parom (zupełnie obcym sobie ludziom, kolegom z pracy, przyjaciołom, małżeństwom, rodzicowi z potomkiem) w różnych sytuacjach (jedzenie, praca, wspólna podróż). Wyniki jasno pokazują, że dla procesu ziewania nieważne było, gdzie ziewający byli i co robili. Decydujący okazał się stosunek emocjonalny do ziewającego – im obserwator bardziej kochał ziewającego, tym większa była szansa, że zarazi się od niego ziewaniem.

Część naukowców zaraźliwość ziewania tłumaczy prostszym mechanizmem, w który zaangażowane są neurony lustrzane, obecne w płacie czołowym kory mózgowej. Te komórki nerwowe uaktywniają się podczas obserwowania danej czynności wykonywanej przez inne osobniki. Dzięki nim małe dzieci zdobywają swoje pierwsze umiejętności: biją brawo, robią papa, pokazują, gdzie mają nos i oczy. Obserwują rodzica i go naśladują. Uważa się, że u dorosłych neurony lustrzane odpowiadają za rozpoznawanie komunikatów niewerbalnych, w tym tytułowego ziewania. Dlatego chorzy po udarach czy cierpiący na autyzm nie są podatni na zarażenie ziewaniem – kora czołowa, a tym samym neurony lustrzane, nie funkcjonują u nich poprawnie. Ziewanie świadczy też o wysoko rozwiniętych zdolnościach empatii. Podczas tej czynności w mózgu uaktywniają się obszary odpowiedzialne także za umiejętności odczytywania emocji innych ludzi. Osoby podłapujące ziewanie od innych mają również wysoki poziom inteligencji emocjonalnej. To dlatego autycy oraz dzieci w wieku do lat czterech, które nie wykształciły jeszcze empatii, nie popadają w zbiorowe ziewanie.

Najnowsze wyniki badań naukowców z Nottingham pokazują, że zaraźliwość ziewania jest niemal niemożliwa do zatrzymania. Grupie ochotników pokazywano film przedstawiający ziewających ludzi, ponadto badani zostali poddani przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, pobudzającej pierwszorzędową korę ruchową. Ten obszar mózgu kontroluje planowanie i wykonywanie ruchów. Okazało się, że jeśli ktoś przy nas ziewa, powstrzymanie się od wykonania tej samej czynności jest niezwykle trudne. Komunikat „przestań ziewać!” nie tylko nic nie da, ale przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Ponadto pobudzenie pierwszorzędowej kory ruchowej rzeczywiście zwiększa ochotę na ziewanie.

Ziewanie jest dla nas bardzo przyjemne. W badaniach prof. Provine’a ludzie określali zadowolenie płynące z ziewania na 8,5 w skali 1–10. To prawie tyle co orgazm! Społecznie jednak uważane jest za czynność wstydliwą. Tylko dzieci ziewają w sposób nieskrępowany, dorośli starają się to zawsze mniej lub bardziej udanie ukryć. Według muzułmanów ziewanie pochodzi od diabła. Ale czy oby na pewno powinniśmy się go wstydzić? Wszak jest świadectwem wysoko rozwiniętych kompetencji społecznych oraz wysiłku mózgu, by pracować na najwyższych obrotach.

Źródła
  1. Gallup A.C., Why do we yawn? Primitive versus derived features.
  2. http://www.newsweek.pl/wiedza/nauka/zarazliwe-ziewanie-newsweek-pl,artykuly,286312,1.html (dostęp z 10.10.2017 r.)
KOMENTARZE
Newsletter