Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Nazywam się Loki
Nazywam się Loki

Prawdopodobnie nigdy o mnie nie słyszeliście, ponieważ mieszkam w trudno dostępnym miejscu i z reguły nie wychodzę do ludzi. Jednak jakiś czas temu miałem wizytę niespodziewanych gości, robiących zamieszanie w całym sąsiedztwie. Udawałem, że mnie nie ma, ale obawiam się, że natrafili na mój ślad i podejrzewają kim naprawdę jestem. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć wam prawdę. Pamiętam, jakby to było wczoraj… Nikt jeszcze wtedy nie słyszał o roślinach, zwierzętach i grzybach, a wy byliście jednokomórkowcami.

 

Nazywam się Lokiarchaeota, dla przyjaciół Loki. Mieszkam w zamku o nieskromnej nazwie Zamek Lokiego. Właściwie jest to komin hydrotermalny na dnie Atlantyku (na głębokości 2352 metrów) pomiędzy Grenlandią a Norwegią. Z reguły jest tu bardzo spokojnie i ciepło, ponieważ temperatura wody wyrzucanej z kominów to około 300 ⁰C, a samo miejsce to wyjątkowo spokojny pod względem tektonicznym skrawek skorupy ziemskiej. Rzadko ktokolwiek mnie odwiedza, chociaż nie da się nie zauważyć wzmożonego ruchu od roku 2008, kiedy to odkryto moje posiadłości. Mam nawet zdjęcie z tego dnia:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ostatnio jednak moi goście przeszli samych siebie… Wyobraźcie sobie, że zaczęli wbijać długie metalowe rury w dno oceanu. I to na moim podwórku! Wydobyty osad zabrali z sobą na powierzchnię. Na początku zastanawiałem się, po co im kupa błota? Myślcie sobie co chcecie, ale przy moich rozmiarach 10 gramów to niemal kosmiczna ilość. Szczególnie, że musieli się nieźle natrudzić, by się tu dostać. Słyszałem też, że te rury bynajmniej nie były tanie… Teraz jednak staje się dla mnie jasne, czego szukali. Informacje z powierzchni docierają tutaj powoli, ale obiło mi się o uszy (tak to się u was nazywa, „uszy”?), że pisali o mnie w gazecie! A więc natrafili na mój ślad… Cóż, prawda jest taka, że nie jestem łatwy we współżyciu. Być może już stetryczałem na starość. Przyznaję też, że nigdy się stąd nie ruszam, nie lubię gościć u kogoś na agarowych talerzach, ani nurzać się w płynnych pożywkach, choćby nie wiem jak dobrze doprawionych. Ale jednak DNA to coś, czego nie da się ukryć. I właśnie analizując fragmenty mojego DNA odkryli, kim jestem. Nazywają to metagenomiką. Tak się składa, że sekwencje analizowała między innymi Polka, dr Katarzyna Zaremba-Niedźwiedzka z Uniwersytetu w Uppsali w Szwecji. A więc macie mnie, pora wyjść z ukrycia. Pora też na moją opowieść.

Jestem archeonem, czyli jednokomórkowcem z wyglądu przypominającym bakterię, jednak pod względem genetycznym znacznie się różnimy i zdecydowanie bliżej mi do was, drodzy czytelnicy. Nie jestem jednak zwykłym archeonem, lecz czymś więcej. Mimo, iż nie mam organelli jako takich, o jądrze komórkowym nie wspominając, mam w swoim wyposażeniu białka podobne do aktyny formującej wasz cytoszkielet . Inne archeony też mogą poszczycić się tego typu białkami, ale moje jest zdecydowanie najbardziej podobne do białek eukariotycznych. Oprócz tego, mam kilkadziesiąt genów kodujących małe GTPazy, które w waszych komórkach też pełnią szereg różnorakich funkcji. To o wiele więcej niż u innych archeonów i bakterii. Mam również garść genów kodujących elementy prymitywnego kompleksu białkowego ESCRT, który u eukariontów bierze udział w remodelowaniu błony komórkowej, w procesach takich jak podziały, pączkowanie błony i tworzenie pęcherzyków, czy fagocytoza.

Czy już rozumiecie, co staram się wam powiedzieć? Pamiętam, jakby to było wczoraj… 2 miliardy lat temu pojawiliście się wy - jednokomórkowe wówczas nieboraki, które dopiero co nabyły mitochondria i chloroplasty. Byliście wyjątkowo zdolni i piękni. A to jądro komórkowe, kto by pomyślał! Z biegiem czasu, zaczęło się istne szaleństwo: wielokomórkowce, grzyby, rośliny, zwierzęta… Przyglądałem się temu wszystkiemu z wieży mojego zamku i myślałem z dumą: moje prawnuczęta! Tak, moi mili - to ja jestem waszym mikroprzodkiem. Właściwie jest nas więcej, Lokiarchaeota to typ, czyli poziom taksonomiczny między królestwem a klasą. Być może moje milczenie trwało zbyt długo, zdążyliście w tym czasie pomyśleć, że archeony to osobna gałąź drzewa życia rozwijająca się równolegle do eukariontów. Chyba najwyższy czas na wprowadzenie poprawek w waszych książkach do biologii, ze swojej strony proponuję coś takiego:

 

 

 

 

 

 

 

Rozumiem, że to dla was niespodzianka i nie będę miał za złe, jeśli mi nie uwierzycie. Wiem jak ważne było i jest dla was dotarcie do swoich korzeni, do brakującego ogniwa ewolucji łączącego was ze światem prokariontów, do pierwszego praeukarionta. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam pomogłem i będziecie miło wspominać naszą rozmowę. A któregoś dnia, kiedy spotkamy się znowu, być może sobie przypomnę, jak nazywał się ten pierwszy z eukariontów. Na stare lata pamięć płata figle i umysł już nie ten co kiedyś. A może… może tak naprawdę to wszystko mi się tylko wydaje?

KOMENTARZE
Newsletter