Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Nauka w obliczu epidemii wirusa Eboli
Profesor Zygmunt Derewenda, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego w dziedzinie biofizyki, aktualnie pracownik naukowy Uniwersytetu w Virginii, mówił o wirusie Eboli w auli Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ. Uczony postawił sprawę jasno. Epidemia wirusa w Liberii jest przede wszystkim wynikiem sytuacji socjo-ekonomicznej tego kraju. Do tej pory Ebola była zagrożeniem tylko dla biednej ludności afrykańskiej, więc firmy farmaceutyczne nie miały bodźca ekonomicznego do produkcji leków. Teraz to się zmienia.

 

Na początku wykładu zatytułowanego: „Nauka w obliczu epidemii gorączki krwotocznej Ebola” profesor Zygmunt Derewenda zaznaczył, że nie jest ekspertem w tej dziedzinie. Jednak poznawszy podstawy biologii molekularnej i fizjologii  tego wirusa oraz zdobywając na bieżąco informacje od osób, które prowadziły ośrodki diagnostyczne dla chorych i seminaria na uczelni w Virginii uznał, że warto podzielić się tą wiedzą. Szczególnie, że  media wywołują Ebolą panikę  wśród społeczeństwa. Podczas godzinnego wykładu profesor Zygmunt Derewenda przedstawił podstawowe informacje dotyczące wirusa, objawów jego infekcji (dementując m.in. określenia literatury sensacyjno-naukowej, której twórcy twierdzą, że u chorego dochodzi do rozpuszczania się narządów) oraz roli nauki w walce z epidemią.

Dynamiczny wirus

Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wirus pochłonął do 10 października 4 024 ofiary. Liczby te zmieniają się z godziny na godzinę. Już 16 października liczba zgonów wyniosła prawie  4 500. Statystyki te dotyczą jedynie udokumentowanych przypadków. Szacuje się, że są zaniżone 2,5-krotnie w stosunku do rzeczywistej liczby zgonów. Aktualnie największym ogniskiem wirusa jest Liberia.

Dlaczego ta epidemia wymyka się spod kontroli człowieka? - Jak się szacuje, w Liberii jest 200 lekarzy na 4 miliony mieszkańców  – zauważył prof. Zygmunt Derewenda. - Epidemia wirusa jest przede wszystkim wynikiem sytuacji socjo-ekonomicznej Liberii i to jest główny problem. Dodatkowo, społeczeństwo bardzo często nie rozumie dlaczego panuje epidemia, podejrzewa rząd amerykański o rozpowszechnienie wirusa w celu redukcji liczebności rasy czarnej. Jest przekonane, że wirus Ebola to rzecz nieznana do tej pory naukowcom, którzy nie potrafią opracować skutecznego leku.

Lista zadań

Co jest potrzebne do walki z Ebolą? Przede wszystkim, należy uświadamiać ludność afrykańską. Trzeba także opracować metodę diagnostyczną, szybszą niż dotychczas stosowane PCR, czyli sekwencjonowanie próbek krwi. Jako przykład, prof. Derewenda podaje historię ciężarnej kobiety, która zgłosiła się do lekarzy w Liberii z objawami krwawienia. Nie udzielono jej pomocy z powodu podejrzenia zarażenia wirusem i kobieta zmarła. Tymczasem wynik badania krwi, który otrzymano po sześciu godzinach, był negatywny. Kolejną ważną rzeczą na liście zadań są przeciwciała i leki do leczenia już zarażonych osób, nie wspominając o szczepionce.

-Każda komercyjna firma farmaceutyczna odpowiada przed akcjonariuszami, musi więc być dochodowa – tłumaczył po wykładzie portalowi biotechnologia.pl prof. Derewenda. -Produkcja leków jest opłacalna kiedy mamy duży rynek, natomiast do tej pory Ebola była zagrożeniem tylko dla biednej ludności afrykańskiej, więc bodźca ekonomicznego do produkcji leków nie było. Warto jednak zaznaczyć, że część dużych firm farmaceutycznych ma system grantów przeznaczanych na podstawowe badania naukowe. Doniesienia o pierwszych zarażonych  wirusem Ebola w Stanach Zjednoczonych znacznie pobudziły filantropię. „Strumyk” pieniędzy przeznaczanych na ten cel jest coraz szerszy. Fundusze na walkę z wirusem Ebola przeznaczyli m. in.  Mark Zuckerberg czy Bill Gates.

Wyniki badań nie rodzą się na kamieniu

Dziennikarstwo naukowe odgrywa ważną rolę w analizie sytuacji na bieżąco. Natomiast prace naukowe, wydobyte na światło dzienne przez prasę, toczyły się na przestrzeni kilku-kilkunastu lat. Samemu prof. Derewendzie, jeszcze przed wybuchem epidemii, odmawiano finansowania jego badań nad Ebolą trzykrotnie. Teraz, kiedy w Stanach Zjednoczonych zanotowano trzy przypadki zachorowania, zainteresowanie wzrosło. Prof. Derewenda zwraca szczególną uwagę na finansowanie badań podstawowych: genetyki, biochemii przeciwciał, immunologii. Mogą  one być wykorzystane w sytuacji kryzysu i badań związanych z wirusologią. Tak było z przeciwciałami ZMapp stosowanymi w terapii wirusa, które dostarczano za pomocą genetycznie modyfikowanego tytoniu. Omawiając prace naukowe dotyczące wirusa Eboli, prowadzone od jakiegoś czasu przez różnych naukowców, prof. Derewenda wspomniał także o sukcesie swojej grupy badawczej. Uzyskała ona strukturę krystaliczną jednego z siedmiu białek kodowanych przez wirusa – nukleoproteiny (pisaliśmy o tym tutaj). Dzięki temu można opracować syntetyczne przeciwciała, w produkcji których zastosować można „brata” wirusa Eboli, czyli bakteriofaga. Te „przeciwciała” wykorzystano do przygotowania  odczynników, które mogłyby być zainstalowane w testach do szybkiej diagnostyki wirusa.

Dyskusja

Po wykładzie padło sporo pytań. Dotyczyły one np. zmienności wirusa, którego tempo mutacji okazuje się być stosunkowo niewielkie. Dyskutowano o tym, które białko jest najważniejsze w mechanizmie infekcji wirusa. Okazuje się, że wszystkie spełniają ważną rolę i nie można tego jednoznacznie określić, ponieważ każde jest potrzebne do pełnego cyklu dojrzewania wirusa. Pytano również w czym należy upatrywać tak szybkiego tempa infekcji mimo niskiej produktywności wirusa.

­-Cykl, mimo słabej wydajności, jest wystarczający,  a poza tym wirus atakuje wszystkie typy komórek wyłączając po kolei poszczególne organy i doprowadzając do katastrofy – wyjaśnił prof. Derewenda.

Co najbardziej hamuje naukowców przed praktycznym zastosowaniem badań w diagnostyce? Wśród powodów zostały wymienione problemy logistyczne, finansowe oraz procedury prawne związane z własnością intelektualną uniemożliwiające rozpoczęcie współpracy z firmami, które mogłyby przyspieszyć prace.

 

Aleksandra Kowalczyk

KOMENTARZE
Newsletter