Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Cała nadzieja w probówce – 36 lat metody in vitro
25.07.2014 , Tagi: in vitro, Klinika Bocian
Louise J. Brown przyszła na świat 25 lipca 1978 roku, jako jedno z pośród tysięcy dzieci, które wydało tego dnia swój pierwszy krzyk. Jednakże jego brzmienie było na tyle wyjątkowe, że do dnia dzisiejszego słychać je między kartami historii świata. Ten głos witający świat, ten wrzask wydobywający się z ust nowonarodzonego człowieka stał się nadzieją i najbardziej upragnionym dźwiękiem tysięcy par na całym świecie.

 

Lesley i John Brown starali się o potomstwo od 9 lat. Wieloletnia wędrówka między specjalistami zakończyła się w roku 1976, kiedy to Lesley zapukała do drzwi gabinetu dr Patricka Steptoe. Rok później, 10 listopada  zdecydowała się na krok wtedy najbardziej radykalny i jedyny, jaki pozostał – na zapłodnienie pozaustrojowe, czyli znaną dziś metodę in vitro.

 

„Jest to mały krok dla człowieka…”

Fizjolog Robert Edwards, związany z Uniwersytetem w Cambirdge rozpoczął badania nad zapłodnieniem już w latach 50. ubiegłego wieku. Jego pierwsze dokonania dotyczyły dojrzewania komórki jajowej, wpływu hormonów na ten proces i momentu, kiedy komórka jest najbardziej podatna na zapłodnienie. Pozostawał jednak problem z rozwojem gamety już zapłodnionej pozaustrojowo. Zapłodniona komórka rozwijała się bowiem jedynie do momentu pierwszego podziału. Narodziło się zatem pytanie, jak bezpiecznie uzyskać komórki już rozwinięte w jajniku.

Swoje wątpliwości skierował do ginekologa Patricka Steptoe, pracującego w Szpitalu
Głównym w Oldham (Oldham General Hospital). Był on jednym z pionierów laparoskopii, techniki która pozwalała na zabiegi operacyjno-diagnostyczne bez rozcięcia powłok brzusznych a jedynie dzięki niewielkim nacięciom (1-2 cm). Pozwoliło to na pobieranie komórek jajowych bezpośrednio z jajników. Tak dojrzała i zapłodniona komórka  przekształcała się w embrion. Po kilkuletnich badaniach, naukowcy poszli o krok dalej – zdecydowali się na próbę na ludzkim organizmie.

Lesley i John Brown starali się o dziecko od 9 lat. W roku 1976 zgłosili się do dr Patricka Steptoe. Rok później Lesley została poddana zabiegowi in vitro. Zwykle czas oczekiwania na to, aby zarodek ponownie powrócił do łona matki wynosił ok. 4 lub 5 dni. Tym razem zdecydowano się skrócić ten czas o połowę. Podczas dziewięciu miesięcy oczekiwania na dziecko, Lesley była poddawana bliskim obserwacjom za pomocą m.in. ultradźwięków. Na 9 dni przed planowanym rozwiązaniem rozpoznano u niej toksemię (podwyższone ciśnienie krwi). Zdecydowano się na cięcie cesarskie. Dnia 25 lipca 1978 roku o godz. 23:47 przyszła na świat Louise J. Brown, pierwsze dziecko „z probówki”.

Dzięki swym osiągnięciom, Robert Edward otrzymał w roku 2010 Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny. „Jego osiągnięcia sprawiły, że leczenie niepłodności stało się możliwe, schorzenia które dotyczy ponad 10% par na całym świecie” – uzasadnia Komitet Noblowski. W Polsce pierwsze zapłodnienie za pomocą tej metody przeprowadził prof. Marian Szamatowicz w 1987 r., w Klinice Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku.

Można w tym miejscu zadać sobie pytanie: co by było, gdyby nie in vitro….? „Wydaje się, że w tym momencie in vitro jest najtańszym i najlepszym sposobem rozwiązania kłopotów z zajściem w ciążę pomijając przypadki, w których istnieje możliwość zastosowania metod zachowawczych.” –  jak zauważa dr Grzegorz Mrugacz, dyrektor medyczny Kliniki Leczenia Niepłodności, Ginekologii i Położnictwa Bocian w Białymstoku w wypowiedzi dla portalu Biotechnologia.pl.  Zaznacza jednak, że rozwój medycyny biegnie w tak szybkim tempie, że metoda sztucznego zapłodnienia może być w przyszłości wypierana przez inne, np. terapie genowe czy molekularne. Jak na razie jest ona skuteczniejsza niż sama natura. „Jeśli uzmysłowimy sobie, że w jednym cyklu zdrowa para normalnie żyjąca bez antykoncepcji ma 15-25% szans na ciążę, to skuteczność in vitro ok. 30% przy jednym transferowanym zarodku a ok. 45-50%  przy dwóch trzeba uznać za wysoką” zauważa Dyrektor Kliniki Bocian. I konkluduje: „Tylko od medycyny rozrodu oczekuje się żebyśmy przewyższali naturę.” 

 

... ale może zbyt wielki dla ludzkości.

Pierwsze narodziny dziecka zapłodnionego poza ustrojem matki, które ponadto przebywało przez ponad dwa dni w probówce zanim trafiło ponownie do macicy, wzbudziło falę ogromnych kontrowersji.  Dlaczego? Po pierwsze – zapłodnieniu poddawanych jest kilka komórek, z czego 2-4 zostają sklasyfikowane jako embriony. Pozostałe ulegają zamrożeniu. Problem jednak w tym, że nie każda komórka przeżywa ten proces, część z nich obumiera. Pojawia się tym miejscu pytanie – w którym momencie pojawia się ludzkie życie? Jeśli już po zapłodnieniu komórki, to znaczy to tyle, że waga ginącej komórki jest równa śmierci człowieka.

Kolejny problem dotyczy wyboru „lepszych” zarodków. Zanim trafi on do łona kobiety, poddawany jest badaniom genetycznym. W przypadku wykrycia wad, np. trisomia 21 chromosomu (zespół Downa) czy monosomia chromosomu X (zespół Turnera) komórka może zostać odrzucona. Jednym z argumentów popierających to działanie jest uniknięcie poronień, które pojawiają się w 95% przypadków, gdy mamy do czynienia z  zespołem Turnera i Edwarda. Jednakże z drugiej strony pojawia się ryzyko wyboru „lepszego” zarodka, a tym samym lepszego dziecka. Eliminacja zarodka oznacza jego… uśmiercenie (jeśli to JUŻ człowiek) bądź likwidację (jeśli to JESZCZE NIE człowiek).

Problem związany ze sztucznym zapłodnieniem pojawia się także u par, które zdecydowały się już na terapię metodą in vitro. Dr Grzegorz Mrugacz w wypowiedzi dla naszego portalu zaznacza, że tego typu przypadki zdarzają się często. Wtedy to kobiety lepiej radzą sobie z „głosem” sumienia niż przyszli ojcowie, być może z racji silnego instynktu macierzyńskiego.

Najgłośniej jednak wypowiadającym się przeciwnikiem metody in vitro jest Kościół Katolicki. Problemem dla niego staje się sposób, w jaki powstaje nowe życie. Dopuszczając jedynie naturalne zapłodnienie jako akt, w którym powstaje nowe życie, odrzuca możliwość zapłodnienia gamety poza ustrojem kobiety. Ale najważniejszy argument, jak jest wysuwany, to możliwość kontrolowania liczby zarodków i ich likwidowania – słowem, zabawa w Boga. Czy argumenty te słuszne, czy też nie – weryfikację pozostawiamy czytelnikom.

 

Statystyki

Szacuje się, że na świecie problem niepłodności dotyczy 8-18% par. W Polsce natomiast odsetek ten sięga 20%. Według raportu dostępnego na stronie na stronie internetowej WHO, w roku 2010 niepłodność dotyczyła prawie 2% populacji kobiet spośród 190 krajów i terytoriów. Najczęściej niemożliwość posiadania dziecka dotyczyła: Południowej i Centralnej  Azji, Afryki Subsaharyjskiej, Północnej i Środkowo-Wschodniej, Centralnej i Wschodniej Europy. Na przestrzeni dziesięciu lat liczba par cierpiących z powodu niepłodności wzrosła z 42 mln do 48,5 mln w roku 2010. Niestety sama liczba zabiegów in vitro i ilości urodzeń nie jest do końca znana z racji braku systematycznie prowadzonych statystyk.

 

Jaka czeka nas przyszłość? Czy zabieg in vitro zostanie wyparty przez skuteczniejsze metody? Czas pokaże. Jednak pragnienie usłyszenia krzyku nowonarodzonego własnego dziecka jest wciąż w nas tak silne, że medycynie będziemy stawiać coraz wyżej poprzeczkę.

 

Źródła

http://invitro.net.pl/ http://history1900s.about.com/od/medicaladvancesissues/a/testtubebaby.htm http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/2010/press.html http://pse.aid.pl/o-chorobie/laparoskopia-w-endometriozie/ http://www.resmedica.pl/nieplodnosc/nieplodnosc-diagnostyka-i-leczenie http://www.plosmedicine.org/article/info%3Adoi%2F10.1371%2Fjournal.pmed.1001356 http://www.klinikabocian.pl

KOMENTARZE
Newsletter