Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Kierunki zamawiane: zarezerwuj sobie karierę!
29.01.2012

Obiegowa opinia głosi, że polskie uczelnie wyższe „masowo produkują wykształconych bezrobotnych”. Walkę zarówno z „nagą prawdą”, jak i zakorzenionymi na szeroką skalę stereotypami, postanowiło podjąć Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak zatem sytuacja wygląda dzisiaj? Czy studenci „kierunków zamawianych” mają szansę zaistnieć na rynku pracy?

Przez kilkanaście ostatnich lat większość absolwentów uczelni miało za sobą studia na kierunkach humanistycznych. Rynek – szczególnie w czasach dopiero rozwijającej się gospodarki – nie był niestety na to przygotowany. Nic dziwnego, że tysiące studentów opuszczających mury gościnnej alma mater, nie było w stanie odnaleźć się w żaden sposób na rynku pracy. Podaż na długi czas przewyższyła popyt – okazało się, że znacznie lepiej jest być doświadczonym robotnikiem bez wykształcenia, niż wykształconym magistrem bez doświadczenia.

Powstał więc problem, który należało jak najszybciej rozwiązać. Obserwacje rynku pracy wykazały, że najbardziej pożądani przez pracodawców są absolwenci kierunków ścisłych – tymczasem proporcja pomiędzy humanistami, a osobami z wykształceniem matematyczno-przyrodniczym i technicznym, była poważnie zaburzona. Ówczesna Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, prof. Barbara Kudrycka, wydała zatem rozporządzenie, na mocy którego 1 października 2008 roku powstał pilotażowy program o wiele mówiącej nazwie: „Zamawianie kształcenia na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych”. Popularnie całą inicjatywę nazywa się po prostu „kierunkami zamawianymi”.

Diagnoza, którą przeprowadziło Ministerstwom Nauki i Szkolnictwa Wyższego już w 2007 pokazała, że struktura kształcenia nie odpowiada oczekiwaniom pracodawców. Według przeprowadzonych ekspertyz polscy pracodawcy potrzebują przede wszystkim inżynierów oraz informatyków, co nie ma odzwierciedlenia w kierunkach kształcenia. W przypadku kierunków technicznych w 2013 roku w przemyśle może zabraknąć nawet 46,8 tys. inżynierów, a w usługach niedobór ten może wynieść ponad 22 tysiące. Dlatego MNiSW wprowadziło program kierunków zamawianych.” – informuje nas ministerialne Biuro Prasowe.

 

Biotechnologia – studia z przyszłością

Corocznie Ministerstwo ogłasza listę „kierunków zamawianych”, czyli stworzonych przez poszczególne uczelnie programów kształcenia, które uzyskują potężne dofinansowanie budżetowe. Odnosząc zasadę działania programu do zasad funkcjonowania typowej firmy - można powiedzieć, że rząd po prostu kupuje określone kierunki studiów. Rzecz w tym, że uczelniom zwyczajnie nie opłaca się prowadzić sporej części programów edukacyjnych ze względu na nikłe zainteresowanie ze strony potencjalnych studentów.  „Kierunki zamawianie” zmieniają tę sytuację diametralnie. Nierentowne specjalizacje zyskują rentowność dzięki środkom ministerialnym, zaś słuchaczy przyciągają do nich liczne benefity – w postaci chociażby wysokich stypendiów naukowych sięgających nawet 1000 złotych miesięcznie, dostępu do nowoczesnej technologii, atrakcyjnych obozów naukowych i wycieczek, czy wykładów znanych w świecie profesorów. A jakie kierunki studiów preferowane są przez Ministerstwo?

W roku akademickim 2011/2012 na pierwszym miejscu pod względem ilości dofinansowanych kierunków jest informatyka. Równie wielką nadzieję rząd pokłada we wszelkiego rodzaju inżynierach – szczególnie budownictwa oraz środowiska. Te dziedziny kształcenia są jednak uważane za najbardziej przyszłościowe już od wielu lat i nie ma raczej nic specjalnie dziwnego w tym, że również MNiSW upatruje w nich korzystnej inwestycji na przyszłość. Warto jednak zwrócić uwagę, że na dość znaczącej pozycji znalazła się wreszcie biotechnologia. Spośród 39 „zakupionych” programów, przynajmniej osiem dotyczy mniej lub bardziej bezpośrednio biotechnologii. Jeśli dodać do tego problematykę ochrony środowiska – w której przecież osiągnięcia biotechnologiczne mają coraz większy udział – liczba ta rośnie przynajmniej dwukrotnie.

Wygląda więc na to, że – jeśli program zamawiania kształcenia rzeczywiście się sprawdza –to biotechnologia powoli staje się jednym z najcenniejszych kierunków wyższej edukacji w Polsce.

 

Perspektywy

Największym problemem absolwentów studiów jest zwykle znalezienie pracy adekwatnej do wykształcenia. Według popularnej anegdoty przeciętny 24 latek powinien mieć już życiowy bagaż w postaci 3 ukończonych fakultetów i 15 lat doświadczenia zawodowego. Do tego musi być zdolny, ambitny, mobilny, towarzyski, władać 7 językami i chętnie się uczyć. Rzeczywistość jednak nie jest aż tak czarno-biała i nie da się jej opisać jednym żartem. To, na jakie zatrudnienie może liczyć absolwent wyższej uczelni zależy od bardzo wielu czynników. Kierunek kształcenia jest jednym z nich.

Z obserwacji  Hays Poland – agencji, która na rzecz Klientów poszukuje specjalistów z różnych branż - wynika, że kierunki ustanowione przez MNiSW  pokrywają się z bieżącym zapotrzebowaniem  pracodawców. Rynek pracy wciąż chłonie inżynierów, informatyków czy biotechnologów.” – mówi Jadwiga Naduk z firmy Hays Poland, jednego z największych rekruterów działających na polskim rynku pracy.

Ponadto konsultanci Hays Poland,  na co dzień doradzając  nowym inwestorom zauważają, że w przyszłości  deklarują oni zapotrzebowanie na tego typu pracowników.  Dlatego trend nie powinien się zmienić, a rynek będzie generował nowe miejsca pracy dla odpowiednio wykwalifikowanych specjalistów nauk ścisłych.” – dodaje.

Biorąc pod uwagę powyższą wypowiedź można więc uznać, że program okazał się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Niewątpliwie zwiększa szanse, a rządowa administracja zdaje się dostrzegać tkwiący w nim potencjał.

Na dzień dzisiejszy na kierunki zamawiane wypłacono już środki w wysokości 292 mln. Zgodnie z Planem działania Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki na rok 2012 r. MNiSW przewiduje kontynuowanie konkursu dot. kierunków zamawianych.” – odpowiada Biuro Prasowe Ministerstwa zapytane o przyszłość projektu.

 

Efekty

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego stopa bezrobocia wśród absolwentów wyższych uczelni w samym tylko pierwszym kwartale 2011 roku wzrosła o 5%. To aż 19 tysięcy dodatkowych posiadaczy dyplomów, którzy nie mogą znaleźć pracy. Z drugiej strony – eksperci szacują, że jest to pośrednio powiązane z faktem ogólnego wzrostu ilości osób z wyższym wykształceniem w stosunku do lat poprzednich. Specjaliści zajmujący się rynkiem pracy podkreślają również, że na to, czy dana osoba pracę znajdzie, czy też nie – wpływ ma znacznie więcej czynników. A większość z nich związana jest niestety z samymi predyspozycjami osobowymi kandydata, nie zaś z profilem jego wykształcenia.

Program „Zamawianie kształcenia na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych” funkcjonuje od 2008 roku. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ministerialna inicjatywa działa z nieco „opóźnionym zapłonem”. Studia trwają przecież kilka lat, a poszczególne kierunki zamawiane są z założeniem, że zapotrzebowanie na określonych specjalistów pojawi się w konkretnym przedziale czasu – nie w chwili rozpoczęcia, ale ukończenia studiów przez przyszłych pracowników. W opinii Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pierwsze odczuwalne efekty prowadzonych działań można jednak już obserwować:

Efekty programu najlepiej widać po wynikach rekrutacji na uczelnie. Po raz pierwszy od lat w 2010 wśród kandydatów na studia politechniki okazały się popularniejsze niż uniwersytety.  W 2011 roku ten bilans jeszcze bardziej się poprawił. Na każde wolne miejsce na politechnikach przypadło 3,8 kandydatów, w uniwersytetach 3,6. W pierwszej dwudziestce najpopularniejszych kierunków studiów jest aż siedem z listy kierunków zamawianych – największy awans odnotowało  budownictwo, które znalazło się na  pierwszym miejscu wśród najpopularniejszych studiów w Polsce (wzrost o prawie 85%  przez okres 4 lat).  Listę najbardziej obleganych polskich uczelni otwierają obecnie cztery politechniki.” – czytamy w dalszej części oświadczenia, które otrzymaliśmy od Biura Prasowego MNiSW.

Wyniki przytaczane przez Ministerstwo robią wrażenie. I rzeczywiście – jeśli podpierać się wyłącznie „suchymi danymi”, to trzeba uznać, że „kierunki zamawiane” spełniają swoje zadanie wręcz wzorcowo. Oczywiście pozostaje jeszcze aspekt samych uczelni oraz… ich studentów. Trzeba bowiem pamiętać, że chociaż młodzi polscy naukowcy odnoszą coraz więcej sukcesów – także na arenie międzynarodowej, to samo słowo „Uniwersytet”, czy „Politechnika” w nazwie wcale nie gwarantuje odpowiedniego poziomu nauczania. A skuszony stypendium na poziomie 1000 złotych student nie zawsze jest dobrym materiałem na świetnego pracownika i przyszłego innowatora. Bo przecież wykucie na pamięć dawki wiedzy do egzaminu nie świadczy ani o zainteresowaniu tematem, ani o zdolnościach w jego kierunku.

Oczywiście oddzielną kwestią jest jakość kształcenia, dostępność nowych systemów, technologii, czy styczności studenta z praktyczna stroną wiedzy – na przykład w postaci staży. Tylko odpowiedni poziom i program edukacji, przy maksymalnie bliskiej współpracy z biznesem umożliwia kształcenie dobrych kadr. Natomiast sam zamysł projektu,  z pewnością odzwierciedla potrzebę rynku, a jednocześnie daje jednoznaczny sygnał osobom wybierającym uczelnie, jaki rodzaj studiów stosunkowo szybko przełoży się na dobre stanowisko pracy oraz odpowiedni zarobek.” – podsumowuje Jadwiga Naduk z Hays Poland.

 

red. Adam Czajczyk

 

foto: Petr Kratochvil

KOMENTARZE
Newsletter