Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Prenatalne „rozmowy w toku”- nasz komentarz do artykułu w ostatnim numerze tygodnika „Polityka”
W ostatnim numerze tygodnika Polityka (15/2014) zamieszczony został artykuł autorstwa Agnieszki Sowy pod tytułem ,, Prenatalne i postnatalne". Dziennikarka w obszernym tekście stara się ukazać dramat oraz złożoność sytuacji, związanych ze zdiagnozowaniem u nienarodzonego dziecka ciężkich i nieodwracalnych wad uniemożliwiających jego samodzielną egzystencję. Czytając artykuł dojść można do wniosku, że obecnie obserwujemy paradoksalne sytuacje. Np. kilka miesięcy temu we Wrocławiu, w wyniku nieudanej aborcji przyszło na świat dziecko z zespołem Downa. Na oddziale intensywnej terapii pacjent ten leżał obok innego dziecka, które urodziło się w sposób zaplanowany i kontrolowany. Jak to się jednak stało, że w jednym przypadku mieliśmy do czynienia z płodem, u którego zdiagnozowano zaburzenie genetyczne uprawniające do aborcji (którą nieskutecznie przeprowadzono), a w drugim przypadku podjęto starania, o jak najlepszą opiekę nad wcześniakiem? W tekście Agnieszki Sowy podobne przeciwności ukazane są w kilku miejscach. Ich wyjaśnienie niestety przedstawione zostało w sposób jednostronny, który wręcz ,,nakazuje" by dokonać krótkiego komentarza.

Ogólnie

Na wstępie autorka słusznie dostrzega, iż w chwili obecnej badania prenatalne, na podstawie których wykryto wady letalne płodu, w znacznej większości stanowią podstawę do przeprowadzenia aborcji (ok.80proc.). Z całą pewnością zgodzić się trzeba, że mamy w Polsce problem z definiowaniem pojęć. Nie wiemy, gdzie leży granica dotycząca możliwości samodzielnej egzystencji dziecka poza organizmem matki. Nie można także zignorować wniosków autorki dotyczących trudności związanych z opieką nad dzieckiem, które urodzi się z ciężkimi wadami. Dziennikarka zwraca jednak uwagę, iż prawo nie może wymagać od rodziców heroizmu. Wskazano w tym miejscu wyrok wydany w 1997r. przez polski Trybunał Konstytucyjny. Przypomnijmy, że to właśnie powyższe orzeczenie wprowadziło zakaz przeprowadzania aborcji z pobudek socjalnych. Nie jest prawdą, że opinia polskiego TK- jak sugeruje red. Sowa- wskazała, że nie można wymagać od matek heroizmu. Prof. Andrzej Zoll, będący w tamtym czasie Prezesem Trybunału podkreślał wielokrotnie, iż sędziowie nie zajmowali się eugeniczną przesłanką aborcyjną. Wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności przepisów obejmował wyłącznie tzw. wskazania socjalne. Sędziowie w swoim werdykcie (przy kilku głosach przeciwnych) uznali, że życie nienarodzonego dziecka winno znajdować się pod ochroną prawa, gdyż stanowi ono wartość konstytucyjną. Zostawiając z boku normy prawne, warto zastanowić się, co w istocie oznacza słowo heroizm. Kapitalnie, w kontekście aborcyjnym scharakteryzowała wspomniany termin przedstawicielka Fundacji PRO, Kaja Godek. Odpowiadając na pytania posłów w trakcie jednej z debat sejmowych Godek wskazała, iż fakt nie zabicia przez matkę dziecka, nie jest czynem heroicznym, lecz jest to czyn czysto ludzki. Normą jest opieka nad dzieckiem, a nie odebranie mu życia.

 

Eksperci, eksperci

Czytając dalsze akapity prezentowanego w tym miejscu artykułu pojawiają się kolejne interesujące spostrzeżenia. Autorka o opinie w kwestii wyzwań bioetycznych poprosiła trzech ekspertów: Dr Joannę Różyńską (bioetyczkę), Prof. Romualda Dębskiego (ginekologa) oraz Prof. Jacka Zarębę (genetyka). Pierwszy oraz ostatni z wymienionych naukowców to jednocześnie członkowie Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN. Choć przywołani naukowcy są z całą pewnością specjalistami w swoich dziedzinach, to jednak trudno czytając omawiany artykuł nie dojść do wniosku, że w dość jednoznaczny sposób wypowiadają się na temat aborcji dzieci, u których stwierdzono ciężkie wady rozwojowe. Dr Różyńska wskazuje np, że ,,Wydaje się, że tym co cenimy jest nie tylko samo życie biologiczne, ale życie osobowe- zdolność do świadomego przeżywania swojego istnienia, do formułowania planów i marzeń, do wchodzenia w relacje z innymi ludźmi, zawierania przyjaźni, kochania." Komentująca powyższy cytat red. Sowa stwierdza, że ,,Według dr Różyńskiej prawo zezwalające na przerywanie ciąży chroni nie tylko rodziców do podjęcia świadomej decyzji (...) ale także dobrostan nieuleczalnie chorego dziecka". Odnosząc się do powyższych cytatów warto jednak zwrócić uwagę, że żaden noworodek nie potrafi nawiązać relacji interpersonalnych. Także zdrowe dzieci, które przyszły na świat nie umieją wyrażać swoich marzeń, nie dostrzegamy u nich także samoświadomości. Czy oznacza to, iż ich życie jest, w jakikolwiek sposób mniej warte? Ponadto czytając przedstawione refleksje, dojść można do wniosku, że nienarodzone dziecko doświadczy większego szczęścia w chwili, w której skróci się jego życie.

 

Pro life???

W tekście pokazano, że przeciwnicy aborcji sugerują, iż chore dzieci po narodzinach mogą zostać oddane do adopcji. Trzeba się w tym miejscu zgodzić, że w naszym kraju mało się mówi o opiece postnatalnej. Brakuje konkretnych rozwiązań umożliwiających uzyskanie wsparcia przez kobietę, u której dziecka wykryto wadę letalną. W analizowanym tekście nie ukazano jednak ważnej roli jaką zaczynają odgrywać hospicja prenatalne, służące realną pomocą dla rodzin znajdujących się w podobnym stanie. Nie wskazano również na jakąkolwiek wypowiedź np. działacza pro life lub też badacza, który miałby inne zdanie niż zaproszeni eksperci. Warto w tym miejscu poza tym dodać, że argument dotyczący adopcji jako alternatywy, pojawia się nie przy okazji aborcji, ale zapłodnienia pozaustrojowego.

W dalszej części tekstu wyczytać można, iż u niektórych naukowców pojawia się sceptyczne nastawienie do zabiegów chirurgi płodowej. Redaktor Sowa z jednej strony wskazuje, że nie wiemy, czy zabiegi te istotnie pomogły w funkcjonowaniu dzieci, które były operowane w łonach matek. Z drugiej perspektyw dodano, że schorzenia operowane z powodzeniem w naszym kraju, na zachodzie Europy stanowiły by podstawę do przeprowadzenia aborcji.

Ciekawym jest, iż owa rozbieżność "ukazywana" jest w osobie wypowiadającego się w tekście Prof. Romualda Dębskiego. Przywołany ginekolog, podkreślający, że w jego klinice dokonuje się aborcji, kilka lat temu wraz ze swoją żoną udzielił wywiadu czasopismu „Wysokie obcasy”. Z owej rozmowy dowiedzieć się możemy, iż w szpitalu Bielańskim w Warszawie, z jednej strony przeprowadza się aborcję, a z drugiej strony, właśnie dr Marzena Dębska przeprowadza operacje na dzieciach, jeszcze przed ich urodzeniem.

Agnieszka Sowa kończąc swój tekst wskazała, że kluczowe jest jak najwcześniejsze uzyskanie wyników specjalistycznych badań. To od nich zależy podjęcie odpowiednich działań. Czytając tekst,, „Prenatalne i postnatalne" dojść jednak można do wniosku, iż podobnym rozsądnym rozwiązaniem, jest jedynie aborcja, przeprowadzona na jak najwcześniejszym etapie. Warto w tym miejscu, tytułem pewnego komentarza zacytować dwie wypowiedzi, które ukazują, że przerwanie ciąży nie jest jedynym wyjściem.

 

Przykład 1

Pierwsza z wypowiedzi pochodzi z książki dr Wandy Półtawskiej pt. „Z prądem i pod prąd”. Półtawska ukazuje historię dziecka, które- jak wynikało z badań USG- rozwijało się bez głowy. Do poradni zgłosili się rodzice załamani powyższą diagnozą. W dialogu z ojcem nienarodzonego dziecka Półtawska zwraca uwagę, że „Dziecko bez rozwiniętego mózgu na pewno umrze...ale kto nie umrze!” Odpowiadając na powyższe ojciec dziecka wskazuje: „Ale ono umrze od razu.”. Półtawska odpowiada: „ Nie, ono się urodzi...urodzi się jeśli nie zostanie zabite. (…) Całe życie każdego jest czekaniem na śmierć, która przychodzi w nieznanym nikomu terminie. (…) Nie widzi Pan żadnej różnicy między oczekiwaniem, a zadaniem śmierci?”

 

Przykład 2

Jest to świadectwo młodej kobiety, która znajdowała się pod opieką hospicjum prenatalnego „Nasza córka Teresa urodziła się i zmarła 13.01.2012 r. Miała zespół Ebsteina z zespołem Downa. (…) Kontrolne USG wykonane w 21. tygodniu ciąży wykazało nieprawidłową wielkość i położenie serca. […] Już na pierwszym badaniu echo serca usłyszeliśmy, że rokowanie jest bardzo złe. Wiadomość o chorobie naszego dziecka została nam przekazana w obecności psychologa. Kolejne zdziwienie: opuszczaliśmy gabinet, zapisani na następne wizyty, ze skierowaniem na badanie genetyczne – wszystko było już załatwione, wystarczyło przyjść. Bardzo się dziwiłam, że nie muszę nigdzie dzwonić, zapisywać się, załatwiać skierowań. (…) Nikt nie sugerował aborcji, kiedy diagnoza okazała się niekorzystna, a także kiedy stało się jasne, że dziecko umrze. Spotkaliśmy się ze zrozumieniem i życzliwością. Wszystko w poradni zostało zorganizowane za nas, byliśmy prowadzeni krok po kroku, kolejne wizyty kontrolne, badania genetyczne, opieka ginekologiczna i okołoporodowa. Na każdym etapie wiedzieliśmy, co robić. […] Przez całą ciążę pozostawaliśmy pod opieką dr Joanny Szymkiewicz - Dangel. Jestem jej szczególnie wdzięczna za opiekę nie tylko nad dzieckiem, ale i nad nami – rodzicami.(...) . Kolejne kontrolne echa serca nie przynosiły dobrych wiadomości, jednak nie zostaliśmy z nimi sami. Zawsze czekała nas rozmowa z psychologiem (…) Wada serca okazała się krytyczna. Teresa była zagrożona przedwczesną śmiercią w łonie matki. Wiedzieliśmy, że żadne dziecko z podobną anatomią nie przeżyło. To samo czekało nas. Spodziewaliśmy się śmierci córki przed, po albo w trakcie porodu. Nie wiedzieliśmy, czy będą nam dane minuty czy godziny po urodzeniu. Byliśmy przygotowani na wszystko, co mogło nastąpić, dzięki temu łatwiej było znieść długie miesiące oczekiwania oraz sam dzień porodu. Zostaliśmy skierowani do Szpitala Klinicznego im. księżnej Anny Mazowieckiej do Poradni Patologii Ciąży, pod opiekę położniczą (…) Napisaliśmy list do lekarzy, wyrażając nasze oczekiwania odnośnie narodzin i śmierci dziecka. Szczególnie zależało nam, aby uchronić dziecko przed uporczywą terapią, niepotrzebnym cierpieniem i wydłużaniem życia na siłę. Natomiast ja chciałam uniknąć niepotrzebnego cesarskiego cięcia. Jesteśmy wdzięczni lekarzom i położnym Szpitala Klinicznego za bardzo dobrą opiekę. Wszystko odbyło się tak, jak tego chcieliśmy: poród w osobnej sali, bez studentów. Mieliśmy możliwość pożegnania dziecka na osobności. Teresa przyjęła Sakrament Chrztu, którego udzielił jej szpitalny kapelan. Zostałam umieszczona na oddziale ginekologicznym, a nie na położniczym, i szybko wypisana do domu. Nasze dziecko żyło godzinę po urodzeniu, ale jesteśmy wdzięczni za to, że było to życie pełne spokoju i miłości, pełne godności. Z naszego doświadczenia hospicjum perinatalne to godne życie i godna śmierć. Życie, którego wartości nikt nie kwestionował, ale zostało przyjęte z szacunkiem, i którego nikt nie próbował przedłużać za wszelką cenę. Śmierć, do której byliśmy przygotowani i przez którą nasze dziecko przeszło, zasypiając spokojnie na naszych rękach, a nie pod aparaturą, która życia uratować nie mogła. Cieszymy się, że nikt nie ingerował ani w życie, ani w śmierć Tereski. Jestem dumna z mojego dziecka i jestem dumna z siebie, że je urodziłam”.

Źródła

1. W. Półtawska, Z prądem i pod prąd, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2008r., 72- 74.

2. A. Sułkowska, Hospicjum perinatalne – godne życie, godna śmierć, „Hospicjum” 2012, nr 1, s. 31–33.

3. A. Sowa, Prenatalnie i postnatalnie, "Polityka", Nr 15, 2014, 18-22.

KOMENTARZE
Newsletter