Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Kolejna burza medialna rozpętana wokół tematu doświadczeń przeprowadzanych na zwierzętach
30 maja 2016 r. na łamach Gazety Wyborczej opublikowano artykuł "Etiologia chciwości i strachu". Jego autorka, Dominika Maciejasz, twierdzi, że w Polsce głównym celem prowadzenia badań na zwierzętach jest chęć rozliczenia przez naukowców grantów bądź pomocy farmom futrzarskim. O sensie wykorzystywania modelu zwierzęcego przez eksperymentatorów oraz o wspomnianym artykule rozmawialiśmy z prof. Jakubem Fichną.

 

Autorka zakwestionowała w swoim tekście celowość badań biomedycznych prowadzonych na zwierzętach oraz podważyła uczciwość pracowników naukowych i członków komisji etycznej. Pani Maciejasz twierdzi również, że “ustawa o ochronie zwierząt chroni głównie grupę interesów, jaką są naukowcy eksperymentatorzy” Zgodnie z przewidywaniami artykuł wywołał burzę w środowisku naukowym. Kilka dni po jego ukazaniu w tej samej gazecie opublikowano listy wystosowane przez przedstawicieli Polskiego Towarzystwa Badań Układu Nerwowego (PTBUN) oraz Dyrektorów Instytutów PAN. Środowisko naukowe wyraziło protest przeciwko nierzetelności artykułu oraz wprowadzaniu przez jego autorkę informacyjnego zamętu. Pani Maciejasz zarzucono zbyt emocjonalne podejście do tematu oraz skrytykowano jej posługiwanie się faktami pozyskanymi od anonimowych informatorów.

 

O tym, jak praca ze zwierzętami wygląda z perspektywy naukowca rozmawialiśmy z prof. Jakubem Fichną (kierownikiem Zakładu Biochemii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi) - Ze względu na fakt, że urodziłem się dobrych 20 lat później, nigdy na własne oczy nie widziałem jak prowadzone były badania na zwierzętach w latach 40-tych czy 50-tych i w jakich warunkach zwierzęta doświadczalne hotelowano i jak je traktowano. Jednak dzięki pani Dominice Maciejasz i jej artykułowi „Etiologia chciwości i strachu” mogłem do tamtych czasów powrócić. Szkoda tylko, że autorka tekstu usilnie twierdzi, że opisuje czasy nam współczesne.

Nie będę punktować wszystkich nierzetelności i nieścisłości autorki, artykuł pod tym kątem został doskonale podsumowany chociażby przez Komitet Neurobiologii PAN. Niestety, autorka nie ma pojęcia o tym, co dzieje się w murach uczelni i instytutów naukowo-badawczych czy też jak wygląda system przyznawania środków finansowych na badania. Szkoda, że autorka – chociażby jako płatnik podatków - nie przyjrzała się temu, na co idą jej pieniądze, nie spotkała się z naukowcami prowadzącymi takie badania - dziwi to tym bardziej, że mamy obecnie festiwale nauki, pikniki naukowe i sporo innych imprez popularyzujących naukę, w czasie których naukowców nietrudno spotkać.

Jednocześnie zaniepokojony jestem tym, że dyskusja o badaniach na zwierzętach na terenie Polski opiera się na emocjach i niewiedzy, a nie rzetelnych argumentach.

Warto podkreślić kilka faktów. Warunki panujące w krajowych zwierzętarniach niewiele różnią się, a w wielu przypadkach nawet przewyższają jakością i dbałością o hotelowane zwierzęta najlepsze ośrodki na zachodzie Europy czy w Ameryce Północnej.

W Polsce mamy najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące doświadczeń na zwierzętach spośród krajów Unii Europejskiej. Zarówno finansowo, jak i karnie odpowiadamy przed Lokalną i Krajową Komisją Etyczną, grantodawcami (np. Narodowym Centrum Nauki, Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego), władzami uczelni czy instytutów, a nawet innymi naukowcami. Nie możemy sobie zatem pozwolić na nieprzestrzeganie tych przepisów.

Należy zauważyć, że dobrostan zwierząt wpływa na wyniki naszych badań. Proszę mi wierzyć, że my naprawdę dążymy do otrzymania nowych leków, chcemy zaproponować nowe rozwiązania terapeutyczne, aby pomóc człowiekowi. Badania na zwierzętach prowadzone rzetelnie, w odpowiednich warunkach są kluczowe nie tylko dla nas, ale i rzeszy pacjentów, którzy czekają na nowe leki.

Na koniec warto podkreślić, że nie ma modeli in vitro/in silico, które mogłyby odwzorować interakcje w obrębie organizmu. Wiele z tych technik wręcz wymaga danych z ustroju, a nie izolowanych komórek czy tkanek, aby prowadzone przy ich użyciu obliczenia czy obserwacje były statystycznie znaczące. Należy pamiętać, że wielu zjawisk czy działań ubocznych nie zaobserwujemy w pojedynczej komórce czy hodowanej tkance. Badania na zwierzętach są więc konieczne, abyśmy mogli zrozumieć chorobę człowieka i potrafili ją wyleczyć.


Prowadzenie dyskusji na temat sensu wykonywania badań na zwierzętach z pewnością jest bardzo potrzebne. Partnerzy w dyskusji powinni jednak zadbać o jej wartość merytoryczną i rzetelność przywoływanych argumentów. W przypadku omówionego artykułu tych elementów niestety zabrakło.

 
 
KOMENTARZE
Newsletter