Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył karę na Naczelną Radę Lekarską za wypowiadanie krytycznych opinii dotyczących stosowania przez lekarzy preparatów homeopatycznych. Jak podkreślono w stanowisku UOKiK: „w sprawie w ogóle nie powinno chodzić o oceny naukowe poszczególnych metod terapeutycznych, tylko o niedopuszczalną ingerencję samorządu lekarskiego w rynek produktów leczniczych, polegającą na zakazie stosowania legalnych produktów.” Już w 2008 r. NRL zwróciła uwagę, że stosowanie przez lekarzy homeopatii naruszać może zapisy Kodeksu Etyki Lekarskiej. Stanowisko UOKiK wzbudza w wielu środowiskach zrozumiałe zdziwienie oraz oburzenie. Czy jednak tematu tego nie warto przy tej okazji poszerzyć o zagadnienie praw pacjenta?

Konsument i pacjent

Jak wskazują doniesienia medialne, UOKiK zdecydował się nałożyć karę na samorząd lekarski za krytykowanie stosowania przez część lekarzy środków homeopatycznych.

W Polsce od kilku już lat toczy się dyskusja dotycząca homeopatii. Wielu rodziców podaje dzieciom podobne preparaty. Otrzymują oni najczęściej informacje, iż ich używanie nie wiąże się z wystąpieniem jakichkolwiek skutków ubocznych, co w przypadku kolejnej potencjalnej terapii za pomocą antybiotyku, może być istotną alternatywą. Jak jednak zweryfikować w tym miejscu pojawienie się oczekiwanych sukcesów terapeutycznych? Czym różnić się one będą od mądrze zaplanowanej procedury z wykorzystaniem placebo? Jak to się dzieje, że pomimo kodeksowych zakazów, oficjalnych stanowisk organów zawodowych, a nade wszystko braku racjonalnych przesłanek do stosowania, w Polsce homeopatią zajmuje się coraz większa rzesza nie tylko bioenergoterapeutów, ale także wykształconych lekarzy? Warto się zastanowić także, jakie prawa w tego typu „magicznej” sytuacji ma pacjent?

Żywe prawo

Miesiąc temu obchodzona była szósta rocznica uchwalenia w Polsce ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. W art. 6 przywołanej ustawy zapisano: „Pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom aktualnej wiedzy medycznej”. Cóż to zatem jest owa „aktualna wiedza medyczna”?

Na początku października b. r. Okręgowa Izba Lekarska we Wrocławiu zorganizowała interesującą konferencję pt. „Rola biegłego w procesach medycznych”. W trakcie obrad pojawiła się dyskusja dotycząca aktualności wiedzy medycznej. Rozszerza się ona w niektórych specjalnościach w zaskakującym tempie. Wszyscy uczestnicy byli zgodni, że ta wiedza musi być oparta na rzetelnych badaniach, które pokazują określone zagadnienie. Winna ona opierać się ponadto na stanowiskach kompetentnych towarzystw naukowych, weryfikujących prawdziwość określonych tez.

Co zatem wiemy o aktualnych standardach homeopatycznych? W zasadzie wiemy jedno: nic o nich nie wiemy. Jak bowiem zweryfikować działania tzw. energii wody, jak sprawdzić, czy woda ma pamięć, co to znaczy, że leczymy podobnym, czy mamy ponadto jakąś wewnętrzną energię?     

Wczytując się dalej w ustawę o prawach pacjenta dowiadujemy się w art. 9, że pacjent ma prawo do informacji. Jaką informację może udzielić pacjentowi homeopata na temat stanu jego zdrowia, rozpoznania, planowanych metod leczenia, ewentualnych negatywnych powikłań lub pozytywnych efektów terapii? Oczywiście specjalista ten ma możliwość wyjaśnienia pacjentowi, jak działa wspomniana energia wody, może wyłożyć mu zasady, jakie rządzą polem energetycznym, może także spróbować wytłumaczyć, że… nic nie może zaszkodzić, gdyż w procedurze produkcji preparatu homeopatycznego, w zasadzie wszelkie inne składniki niż woda znikają. Poszukując informacji o działaniu leku homeopatycznego, natrafić można również na ulotki określonych preparatów. Ich analizy podjął się na łamach naszego portalu red. Tomasz Domagała W artykule pt. Jak działają leki homeopatyczne? Czyli o tabletkach z kaczki wskazuje, on że: „W ulotce preparatu Oscillococcinum podany jest skład preparatu. Można tam przeczytać, że substancją aktywną leku jest enigmatyczne "Anas barbariae hepatis et cordis extractum 200K 0,01 ml”. Brzmi mądrze, prawda? Jak się okazuje, pod tą tajemniczą nazwą kryje się ekstrakt z wątroby i serca kaczki berberyjskiej (Anas barbariae), z kolei 200K oznacza rozcieńczenie preparatu. Jest ono tak duże, że szansa na trafienie na jedną molekułę „aktywnej substancji” z kaczki w gotowym preparacie, który kupujemy w aptece, wynosi 1:10400 . Liczba może nie robić wrażenia na pierwszy rzut oka, ale 10400 cząsteczek to czterokrotnie więcej niż zawiera cały znany Wszechświat.” 

Wspomniany autor dodaje, że pozostałą część leku stanowią substancje pomocnicze, czyli w tym wypadku cukry: laktoza i sacharoza, potocznie nazywana cukrem stołowym.    

I jeszcze….

Patrząc na reakcję UOKiK w sprawie krytycznych opinii samorządu lekarskiego na temat homeopatii, nasuwa się kolejny cytat z ustawy o prawach pacjenta. Jak wskazuje art. 8, pacjent ma prawo oczekiwać, by personel udzielając mu świadczeń zdrowotnych kierował się zasadami etyki zawodowej.

Udajmy się zatem do Kodeksu Etyki Lekarskiej. W art. 57. ust. 1 wskazuje: „Lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowanymi naukowo. Nie wolno mu także współdziałać z osobami zajmującymi się leczeniem, a nie posiadającymi do tego uprawnień”.

Słowo szkodliwość ma w tym miejscu kluczowe znaczenie. Uchwalony w ostatnim czasie art. 12a znowelizowanej ustawy o prawach pacjenta wprowadził możliwość „zgłaszania osobom wykonującym zawód medyczny, Prezesowi Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych lub podmiotowi odpowiedzialnemu za wprowadzenie produktu leczniczego do obrotu działania niepożądanego produktu leczniczego zgodnie z ustawą z dnia 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne”. Art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy prawo farmaceutyczne wskazuje jednak, że preparaty homeopatyczne podlegają „uproszczonej procedurze dopuszczenia do obrotu”. Nie ma w tym miejscu na etapie rejestracji konieczności wskazania rzetelnych analiz wykorzystujących np. standardy Dobrej Praktyki Klinicznej lub opinię komisji bioetycznej. Poza tym, jak wskazać nieprawidłowe działanie preparatu, w którym nie wiemy co działa?

Jak leczyć?

Czytając wypowiedzi broniące homeopatię spotkać się można z sugestiami, zgodnie z którymi jest ona niekonwencyjną formą wsparcia osób chorych, a w zasadzie stanowi ona siłę motywującą organizm. We wspomnianym procesie pacjent ma jednak pewne prawa. Nauki medyczne pomagając osobie cierpiącej podejmują podobne działania mając na względzie bezpieczeństwo pacjenta. Obserwując od dłuższego czasu homeopatię trzeba jednak podkreślić, iż jest ona fenomenem. Nikt nigdy nie udowodnił skuteczności któregokolwiek z 300 podobnych preparatów stosowanych obecnie w Polsce. Poszukując informacji o omawianej metodzie, natrafić można na informacje o jej wręcz magicznym charakterze. Metody leczenia za pomocą homeopatii wykładane są w trakcie kursów z zakresu wróżbiarstwa oraz tzw. psychotroniki. Jak to zatem możliwe, że podobne stosowane są przez wielu lekarzy? W jaki sposób skonstruowane zostały przepisy, zgodnie z którymi podobne środki, w bardzo szybki sposób mogą być wprowadzone na rynek farmaceutyczny? Cóż to ma wspólnego z prawami pacjenta? Przecież przyjmujący prywatnie homeopata, może (pewnie najczęściej tak jest) postępować w sposób w pełni szanujący owe prawa. Warto pamiętać, że podstawowym prawem osoby zgłaszającej się do lekarza jest możliwość uzyskania pomocy od osoby, która posiada uprawnienia i kompetencje pozwalające jej podjąć walkę z chorobą. Czym zatem różnią się możliwości lekarza - homeopaty od technik stosowanych przez szamanów, znachorów i bioenergoterapeutów? Niestety, w każdej z tych grup stosuje się działania, których skuteczności nie mamy możliwości sprawdzić. Powiązanie w tym miejscu medycyny z praktykami i teoriami magicznymi jest tyleż śmieszne, co tragiczne i niebezpieczne.

Naczelna Izba Lekarska według UOKiK naruszyła prawo poprzez wypowiadanie krytycznych opinii dotyczących preparatów homeopatycznych, które są przecież w Polsce legalne. Urząd wskazuje, że ograniczanie lekarzom możliwości przepisywania na receptę podobnych leków, stanowi naruszenie przepisów polskiego prawa. Może warto jednak zadać pytanie: Czy pacjenci zgłaszający się do podobnych specjalistów uzyskują pomoc zgodną z aktualnymi wynikami badań oraz zgodnie z aktualnymi wymogami prawa medycznego? Czy proponowanie „wodnych leków” jest leczeniem, czy też jest w istocie „rozcieńczaniem” leczenia, odsuwającym w czasie właściwą diagnozę i terapię?  Na marginesie - czy u homeopatów udostępnia się ustawę o prawach pacjenta? Są już w Polsce urzędy, które mają prawo by to sprawdzić.

 

 

Źródła

Autor wykorzystał w pracy fragmenty własnych tekstów: Homeopatyczne pytania, oraz Medycyna niekonwencjonalna, czyli bioetyka po godzinach- artykuły opublikowane były na portalu biotechnologia.pl

KOMENTARZE
Newsletter