Biotechnologia.pl
łączymy wszystkie strony biobiznesu
Czas Bożego Narodzenia dla większości osób to szczególny moment w roku. Wspominamy w nim wyjątkowe chwile, jakie ponad dwa tysiące lat temu miały miejsce w Betlejem. Święta te nieodzownie kierują nas w stronę niezwykłych zdarzeń, powszechnie określanych mianem cudów. Czy niewyjaśnione zjawiska takie, jak te opisywane w Biblii, mogą zainteresować np. biologów?

Normalnie - nadzwyczajnie

Chcąc dowiedzieć się podstawowych informacji na temat narodzin Jezusa, należy sięgnąć do Ewangelii wg. św. Łukasza. Jest to księga o szczególnym charakterze. Jako jedyna spośród wszystkich czterech ewangelii napisana została przez lekarza. Nota bene, na kartach całej Biblii trudno byłoby odszukać innego autora, który za młodu uzyskałby lekarskie wykształcenie. Już pierwsze karty Łukaszowej księgi mają medyczny charakter, wprost odnoszący się do interesującego nas Bożego Narodzenia. Wspomniany autor, wpierw opisuje historię małżeństwa Elżbiety i Zachariasza, a więc rodziców Jana Chrzciciela. Jak się okazuje, całkiem niespodziewanie, Elżbieta pomimo podeszłego wieku zachodzi w ciążę. Zachariasz, który uprzednio miał o tym zostać powiadomiony przez anioła, nagle na kilka miesięcy traci mowę. Co się stało? W dojrzałym wieku ciąże były niezwykle rzadkim zjawiskiem. Co się stało poza tym Zachariaszowi? Jak to możliwe, iż z chwilą narodzenia Jana, doświadczane przez niego okresowe objawy mutyzmu niespodziewanie minęły?

Podążając dalej napotykamy na kolejne wątpliwości i pytania. Jak powszechnie wiadomo, Maryja w okresie narzeczeństwa nie mieszkała z Józefem. Nie było między nimi relacji - jak byśmy dzisiaj określili – o intymnym, cielesnym charakterze. Do matki Jezusa także przybył anioł, informując ją, iż „choć nie zna męża”, zostanie matką Zbawiciela. W interesujący sposób scena ta została przedstawiona w filmie „Święta rodzina”, w reżyserii Raffaelea Mertesa. We wspomnianym obrazie Miriam, grana przez Anę Morariu, nie spotyka w sposób fizyczny bożego posłańca. Doświadcza ona wizji, w której niczym melodia otacza ją wiatr oraz światło. Znacznie realniejsza scena staje się udziałem św. Józefa, który w śnie czuje wręcz fizyczny ból, jaki Maryja przeżywa w trakcie kamienowania. Podobna kara czekałaby ją w chwili, gdyby została odrzucona przez swojego narzeczonego. Ciekawym jest, iż oglądając przywołany film dojść można do wniosku, że wspomniani bohaterowie doświadczali swoistych wizji, które z całą pewnością dzisiaj mogłyby zostać zaliczone do grona psychotycznych objawów, zwanych omamami wzrokowymi.

Opisywane przez św. Łukasza zdarzenia związane z poczęciem i ciążą Maryi, także w dalszej części Ewangelii ukazują niespotykane medycznie zdarzenie. Jak wiadomo Maryja, na trzy miesiące zamieszkała u wspomnianej Elżbiety, która była jej kuzynką. Jak to jednak możliwe, iż Elżbieta wiedziała o ciąży swojej młodszej krewnej? Dlaczego „dziecko w jej łonie” się poruszyło akurat w momencie, gdy do izby weszła matka Chrystusa?

Trochę rozsądku?

Przedstawione powyżej biblijne zdarzenia spotykają się z różnorodną oceną. Dla części osób podobne historie można włożyć między bajki. Dla innych opowieści te stanowią podstawę wiary, która stała się jednym z fundamentów ich życia. Bez względu na indywidualną refleksję na temat betlejemskiej historii, z całą pewnością należy stwierdzić, iż trudno w dziejach ludzkości znaleźć moment, który wywarłby na nią tak istotny wpływ. Jak jednak wytłumaczyć cud, jaki zdarzył się ponad dwa tysiące lat temu?

Problem z odpowiedzią na podobne pytanie mamy także odnosząc je do niewyjaśnionych sytuacji medycznych związanych z tzw. procesami beatyfikacyjnymi oraz kanonizacyjnymi. Mowa w tym miejscu o procedurze, jaką kościół katolicki przyjął w chwili ogłaszania określonej zmarłej osoby mianem błogosławionej lub świętej. Poza sytuacją śmierci męczeńskiej, każdy z podobnych uroczystych momentów musi zostać poprzedzony dokładnie opisanym cudem.

Jak mawiał Johann Wolfgang Goethe „Cud jest na­jukochańszym dziec­kiem wiary”. Z całą pewnością wiara konieczna jest w chili dyskutowania o cudzie. Jako interesujące należy jednak uznać, iż ogłoszenie cudu poprzedzone zostaje w kościele dokładną racjonalną refleksją. W ostatnich latach na wspomniany temat wielokrotnie wypowiadał się ks. Sławomir Oder będący postulatorem (oficjalnym wnioskodawcą) w trakcie ogłaszania Jana Pawła II, wpierw błogosławionym, a następnie świętym. Wspomniany ksiądz wskazywał, iż nim kolejno papieże informowali świat o wspomnianych decyzjach, cały życiorys oraz konkretne casusy medyczne badała specjalna komisja lekarsko- teologiczna. By dane zdarzenie uznane mogło zostać za cud, komisja na podstawie analizy dokumentów oraz osobistego badania musi uznać, iż nie ma racjonalnych argumentów wyjaśniających, dlaczego dana osoba wyzdrowiała z choroby, na którą kolokwialnie rzecz ujmując nie ma lekarstwa. 

Dokładnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku siostry Marie Simon-Pierre, u której w 2001 r. pojawiły się pierwsze objawy choroby Parkinsona. Uniemożliwiały jej codzienne funkcjonowanie: nie mogła pisać, prowadzić samochodu, musiała zrezygnować z pracy położnej w szpitalu. Jak wskazują dokumenty ujawnione przez Watykan, u kobiety tej nie ma obecnie żadnych objawów choroby. Jak zaznaczała, wynikało to wprost z interwencji polskiego świętego, o którego wstawiennictwo siostra zabiegała tuż po jego śmierci. 

W tym miejscu nie można pominąć także sprawy Floribeth Mora Diaz,  której przykład był decydujący na kolejnym etapie ogłaszania Jana Pawła II świętym. U tej kobiety, co potwierdził Trybunał Kanonizacyjny, zdiagnozowano nieoperacyjną postać tętnika mózgu. W pewnym momencie lekarze powiadomili Floribeth, iż pozostało jej zaledwie miesiąc życia. Jak podkreślała Diaz, w trakcie ogłaszania Jana Pawła II błogosławionym, zaczęła się modlić za jego wstawiennictwem. Komisja badająca sprawę uznała, iż poprawa stanu jej zdrowia ma niewytłumaczalny medycznie charakter. Badania neurologiczne potwierdzają całkowity zanik opisanej patologicznej zmiany mózgu. 

Nauka - wiara

Czy nauka może interesować się cudami? Śledząc dzieje kolejnych odkryć dojść można do wniosku, iż badacze nieustannie wkraczają w obszar niepoznanych przestrzeni. Działanie to zawsze zaczynać się musi od pojawienia się pierwiastka wiary. Cuda nieustannie wiążą się z powyższą perspektywą. Obserwując je, nie potrafimy ich wytłumaczyć i wyjaśnić. Racje mają Monika i Marcin Gajdowie, którzy zwracają uwagę, że patrzenie na człowieka jedynie przez pryzmat biologii napotyka na barierę. Po co bowiem np. tworzymy muzykę? Jak to się dzieje, że niektóre osoby potrafią oddać życie za innego człowieka? Dlaczego w każdej kulturze pojawia się element świętości?  Jak to się ponadto stało, iż narodziny pewnego człowieka, który został zabity następnie po 33 latach przemodelowały całą historię ludzkości. Oczywiście można uznać, iż podobne historie są stratą czasu dla naukowców. Można stwierdzić, że wszystko, co pozornie jest niewyjaśnione, znajdzie swoje logiczne uzasadnienie. Warto jednak w tym momencie pamiętać słowa Alberta Einsteina, człowieka znanego z logicznej refleksji. Stwierdził on: „Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko”.

KOMENTARZE
Newsletter